„Sandman: Noce nieskończone” - recenzja

Autor: Małgorzata Chudziak Redaktor: Motyl

Dodane: 30-12-2017 22:10 ()


Sandmana nigdy za wiele i każdy album sygnowany nazwiskiem Neila Gaimana zawsze będzie mile widziany na mojej półce. Sądzę, że nie tylko ja tak wysoko cenię sobie opowieść stworzoną przez brytyjskiego pisarza, ponieważ pierwsze wydanie Nocy Nieskończonych jest od dłuższego czasu niedostępne w księgarniach. Na szczęście doczekaliśmy się dodruku, po który każdy fan Snu powinien sięgnąć.

Należy jednak zaznaczyć, że komiks opowiada o wszystkich członkach rodziny Władcy Snów, a nie tylko o nim. Album podzielony jest na siedem części i każda poświęcona jest innej postaci. Pierwsza opowieść to Śmierć i Wenecja i wnioskuję, że łatwo domyślić się po tytule kto jest jej główną bohaterką. Jeżeli wcześniej nie czytaliście Nocy Nieskończonych, możecie przeżyć przy lekturze tego fragmentu deja vu, był on bowiem przedrukowany w albumie Śmierć. Następna historia opowiada o Pożądaniu, które wtargnęło w życie młodej zakochanej dziewczyny. Trzecia opowieść dedykowana jest Władcy Snów, ale jest to fragment nieco słabszy na tle całego tomu. Skupia się bardziej na dawnej kochance mężczyzny, a nie zaś na nim. Chociaż z drugiej strony, Gaiman snuł opowieść o Śnie przez jedenaście tomów (przypominam o Uwerturze!), więc można mu wybaczyć poświęcenie tej postaci nieco mniej miejsca.

Olbrzymim zaskoczeniem był dla mnie opis Rozpaczy. Składa się głównie z krótkich opowieści różnych sytuacji, które mogą wzbudzić w człowieku to najgorsze z uczuć. Do tego ilustracje zaprojektowane przez Dave’a McKeana potęgują poczucie grozy, ponieważ są wyjątkowo mroczne. Na obrazach widać zdeformowanych ludzi lub części ciała, a czasem jedynie posępne sylwetki. Rozdział następujący po opowieści o Rozpaczy opowiada o Malignie, a raczej ludziach dotkniętych szaleństwem. Obok historii o Śnie jest to najsłabsza część tomu, ponieważ przez większość czasu nie wiadomo, o czym bredzą postaci. Dużo lepiej wypada fragment poświęcony Zniszczeniu, a także krótka, kilkustronicowa opowieść o Losie.

Każda historia ilustrowana jest przez innego rysownika. Wspomniałam już wcześniej o projektach McKeana, ale obok niego w tomie znajduje się jeszcze kilku uznanych artystów. Jednym z nich jest Milo Manara, który odpowiadał za opowieść o Pożądaniu, co chyba nikogo nie dziwi. Bill Sienkiewicz stworzył grafiki będące połączeniem rysunku i malunku. Umiejętnie zmieniał on style w zależności od tego, kto był narratorem w opowieści. Ostatnim wartym wspomnienia rysownikiem jest Frank Quitely. Pozostaje tylko żałować, że historia przez niego ilustrowana jest najkrótszą w tomie.

Czytanie o wszystkich Nieskończonych sprawiło mi wiele przyjemności, dawno nie miałam bowiem w rękach opowieści o tej niezwykłej rodzinie, której bym nie znała. Podejście Gaimana do każdej postaci jest nieco inne, przez co nie powtarzają się schematy opowieści. Kiedy np. fragment o Losie prosto go opisuje, to Zniszczenie jest na peryferiach swojej historii, a w centrum znajduje się osoba mająca z nim przez chwilę styczność. Każda historia jest zaskoczeniem, a oprawa graficzna zachwyca, współgra z narracją i zapada w pamięć.

 

Tytuł: Sandman: Noce nieskończone

  • Scenariusz: Neil Gaiman
  • Rysunki: Frank Quitely, Milo Manara, Glenn Fabry, Philip Craig Russell, Miguelanxo Prado
  • Wydanie: II
  • Data wydania: 07.12.2017 r.
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Wydawnictwo: Egmont
  • ISBN: 9788328126268
  • Druk: kolor, kreda
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170x260 mm
  • Stron: 160
  • Cena: 79,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus