Mike Carey „Hellblazer” tom 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 26-05-2024 22:18 ()


Mimo takiego, a nie innego usposobienia Johna Constantine’a, przyznać trzeba, że parokrotnie wyratował on świat od niemal pewnej już zagłady. Dość wspomnieć, że przy okazji swojego debiutu (o czym więcej w opowieści „Amerykański gotyk”) poinstruował Potwora z Bagien co do sedna jego potencjału i tym samym walnie przyczynił się do powstrzymania machinacji wrażo nastawionych wobec ludzkości sił. Widać jednak pełnienie warty na pograniczu równoległych planów egzystencjalnych to zadanie, z gatunku takich, które nie mają końca.

Dobrze to wiedzą znawcy tajników magii, bez względu na to, czy operują w ramach uniwersum DC (Doktor Fate), czy też w „przestrzeni” Ziemi-616 (Doktor Strange). Stąd także Constantine, pomimo silnych tendencji ku autodegeneracji, zmuszony jest wykazywać się właśnie na polu ratowania świata. Tak też sprawy mają się również w niniejszej odsłonie tej najbardziej żywotnej w dziejach nieocenionego Vertigo inicjatywy twórczej. Ku ziemskiej płaszczyźnie istnienia zmierza bowiem kolejna krwiożercza istota. Do tego złakniona, zdeterminowana i o niebagatelnym potencjale sprawczym. Znany z aborygeńskich tradycji mitycznych Pies Cienia przebija się bowiem poprzez kolejne bariery izolujące go od w zdecydowanej większości nieświadomej jego istnienia ludzkości. Fortunnie John może liczyć na wsparcie innych znawców zjawisk tajemnych, żywotnie zainteresowanych powstrzymaniem paranormalnego zagrożenia. Sęk w tym, że sfera demoniczna to wyjątkowo grząski i ryzykowny do przebycia „temat”. I o tym po raz kolejny przekonuje się zarówno protagonista tej serii, jak i wspierający go magicy. Dodajmy, że wyjątkowo dotkliwie.

Wydawało się, że już poprzedni zbiór to rzecz jakościowo trudna do „przebicia”. Szczególnie w sposobie prowadzenia Constantine’a oraz użytkowania okultystycznego „rekwizytorium”. Jak się jednak okazuje, im dalej, tym lepiej, bo po na swój sposób kameralnej intrydze, zogniskowanej wokół dojrzewającej Gemmy (tj. usiłującej podążyć „ścieżką kariery” wuja siostrzenicy Johna) Mike Carey zdecydował się na pełnoskalowe wyzwanie, porównywalne z najbardziej wymagającymi przedsięwzięciami w dotychczasowej aktywności wspomnianego maga. Co więcej, o strukturze swoistego chińskiego pudełka, dopakowanego aż nazbyt wyszukanymi „atrakcjami”. Zaangażowane w ów konflikt moce sprawcze okazują się znacznie bardziej problematyczne, niż może się to wydawać z pierwotnego oglądu sytuacji, a eliminowanie kolejnych zagrożeń przypomina raczej gaszenie pożaru benzyną. Stąd znać, że scenarzysta „Lucyfera” doskonale opanował preferowany przez Alfreda Hitchcocka schemat narastającego napięcia. I to bez względu na to, czy mamy do czynienia z opowiedzianą od początku do końca nowelką („Horyzont zdarzeń”), czy też bardziej rozbudowaną opowieścią (m.in. „Powody do radości”).  

Przesycony zgnilizną i zepsuciem świat kreowany zabranych tu opowieści brawurowo ujęli w kadr sprawdzeni już przy okazji poprzedniego tomu plastycy. Dotyczy to zwłaszcza Marcelo Frusina, z finezją operującego tak mile widzianym przy okazji horrorów światłocieniami. Przy czym ów autor uniknął częstego w czasach powstania tej realizacji naśladownictwa maniery wypracowanej przez dobrze znanego polskim czytelnikom Mike’a Mignolę. Niezgorzej zresztą spisał się również zupełnie odmienny stylistycznie Leonardo Manco, który za pomocą wyrazistej, turpistycznej krechy „sportretował” chropowatość toczonego zepsuciem „Albionu”. Swój udział w tym projekcie zasygnalizował także dobrze znany ze stażu Gartha Ennisa Steve Dillon.

Jak już wyżej wspomniano, drugie wydanie zbiorcze interpretacji Johna Constantine’a w wykonaniu Mike’a Careya „przebija” pierwsze, mimo że również ono prezentowało bardzo wysoki poziom fabularny. Stąd rozwój wypadków zaistniałych wraz z rozwojem zebranych tu opowieści bardzo dobrze rokuje na okazję tomu trzeciego, wieńczącego dokonania wspomnianego scenarzysty w kontekście najbardziej problematycznego maga uniwersum DC. Do tego duży plus na wciągnięcie do obsady (i to w bardzo znaczącej roli) Potwora z Bagien.  

 

Tytuł: Mike Carey „Hellblazer” tom 2 

  • Tytuł oryginału: „Mike Carey Présente Hellblazer, Volume 2”
  • Scenariusz: Mike Carey
  • Szkic: Marcelo Frusin, Leonardo Manco, Chris Brunner, Steve Dillon
  • Tusz: Jimmy Palmiotti
  • Kolory: Lee Loughridge
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego: Tim Bradstreet
  • Projekt graficzny albumu: Pascal Chirat
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Jacek Żuławnik
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 29 czerwca 2018 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 14 kwietnia 2023 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170 x 260 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 440
  • Cena: 179,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Hellblazer vol.1” nr 189-205 (grudzień 2003-kwiecień 2005)   

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus