„Shazam!”: „Potworne Stowarzyszenie Zła” - recenzja
Dodane: 08-04-2019 22:42 ()
Ekspandowanie konwencji superbohaterskiej na kinowe (i nie tylko) ekrany ma tę zaletę, że przy okazji premier kolejnych tego typu produkcji aktywni na polskim rynku wydawcy chętniej sięgają po ich komiksowe pierwowzory. Tak się sprawy miały w okolicach premiery adaptacji przygód Aquamana oraz „wypożyczonych” od Marvela przez Netflix m.in. Daredevila i Jessiki Jones. Za sprawą analogicznej okoliczności swoją szansę otrzymał także wybraniec czarodzieja Shazama, którego perypetie dopiero co trafiły do polskich kin.
Z myślą o czytelnikach, którzy być może złapią bakcyla na tę właśnie realizację, miejscowy oddział Egmontu przygotował w ramach linii „DC Deluxe” nie lada gratkę. Jest nią album cenionego również u nas Jeffa Smitha zbierający opublikowaną w 2007 r. miniserię stanowiącą hołd tego artysty dla przygód Kapitana Mavela vel Shazama. Autor „Gnata” zdecydował się bowiem przybliżyć „zremasterowaną” wersję znanej z lat 40. XX w. opowieści o zmaganiach „Najpotężniejszego Śmiertelnika” z Potwornym Stowarzyszeniem Zła (oryginalnie publikowana w „Captain Marvel Adventures” nr 24-46). Tym samym, rozrysowywany finezyjną i urokliwą zarazem kreską heros raz jeszcze zmuszony jest przypomnieć swoim adwersarzom, skąd wyrastają im nogi. A przyznać trzeba, że ranga wyzwania jest wprost proporcjonalna do potęgi starożytnych znakomitości, którą nastoletni Billy Batson został obdarowany w efekcie wyboru dokonanego przez wzmiankowanego opiekuna sfery magicznej. Shazam ma bowiem do czynienia z duetem swoich najbardziej przebiegłych adwersarzy w osobach doktora Thaddeusa Sivany i przybyłego „skądinąd” Mister Minda. Fortunnie także on nie jest w tej rozgrywce osamotniony, posiłkując się wsparciem swojej niespodziewanie odnalezionej siostry Mary Marvel oraz zmiennokształtnego ducha zwanego ifiritem.
Wsławiony wielokrotnie nagradzaną serią „Gnat” Jeff Smith zdecydował się podążyć wytyczonym w niej szlakiem. Tym samym także „Potworne Stowarzyszenie Zła” utrzymane jest w baśniowej nastrojowości, czemu sprzyja plastyczna maniera wspomnianego autora. Ewentualny odbiorca tej opowieści spodziewać się zatem może zdecydowanie odmiennej reinterpretacji pierwotnego konceptu Billa Parkera i Charlesa Clarence’a Becka (to właśnie za sprawą obu panów zaistniał u schyłku 1939 r. Kapitan Marvel) niż uczynił to Geoff Johns do spółki z Garym Frankiem (zob. „Shazam!” w ramach „Nowego DC Comics!”). Bo i ile ich propozycja „remasteringu” (skądinąd świetnie wykonana) całkowicie świadomie zmierzała do wytworzenia optymalnej, głównonurtowej wersji herosa o magicznej proweniencji na miarę XXI w., o tyle Smith zaoferował wielbicielom swojego talentu tętniącą dynamiką pochwałę dla metody kreowania trykocianych historii z czasów ich niewinności. Nie może być tu zatem mowy o „dekonstrukcji superbohaterskiego mitu” czy innego typu próbach przysłowiowego sprowadzenia do parteru jej prawideł w zamiarze kokietowania niekiedy aż nazbyt zblazowanych czytelników. Jest za to dobrze pojmowana bajkowość oraz nastrojowość wyrosła rodem ze Złotej Ery superbohaterskiego komiksu. Nieprzypadkowo, bo to właśnie wówczas przygody Kapitana Marvela cieszyły się ogromną wręcz popularnością, deklasując produkcje takich konkurentów Fawcett Comics (tj. wydawcy magazynów z udziałem tego herosa) jak Quality, Timely („przodka” Marvela) i znanego obecnie jako DC Comics koncernu National Allied Publications. Jeff Smith zrobił, co mógł, aby ująć ducha tamtych - jakby na przekór sytuacji geopolitycznej - pogodnych czasów. Tej okoliczności sprzyja także animacyjna stylistyka, w której rzeczony się specjalizuje i która stanowi atrakcję samą w sobie. Nie da się bowiem ukryć, że pomysłodawca przygód Gnata jest jednym z czołowych kontynuatorów tej maniery odrodzonej za sprawą przede wszystkim takich autorów jak Mike Parobeck („Elongated Man”, „The Fly”), Bruce Timm („Batman: Black & White”), a w nieco dalszej perspektywie także Darwyn Cooke („Nowa granica”).
W albumie odnajdujemy ponadto zestaw interesujących dodatków. Pierwszym z nich jest wprowadzenie w wykonaniu również znakomitego plastyka (acz celującego w zdecydowanie odmiennej stylistyce niż Smith) w osobie Alexa Rossa („Przyjdź Królestwo”, „Sprawiedliwość”). W tekście jego autorstwa da się odczuć szczere zamiłowanie wobec dokonań i jakości warsztatu autora niniejszego tomu, co przy okazji tego typu wstępów nie zawsze jest regułą. Jeszcze bardziej unikalnie jawi się dziennik pracy nad zebraną tu miniserią z uwzględnieniem kolejnych etapów pracy oraz szkiców koncepcyjnych. Całość konkluduje posłowie Kamila M. Śmiałkowskiego, w którym przybliżył on m.in. zawiłości związane z prawami autorskimi do marki Kapitana Marvela/Shazama.
Nic nie uchybiając tak udanym realizacjom, jak pierwszy tom „Planetary” czy „Ostatni Kryzys” przyznać trzeba, że wybór „Potwornego Stowarzyszenia Zła” okazał się bardzo trafny, a zarazem urozmaicający linię wydawniczą „DC Deluxe”. Wypada tylko mieć nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo polskiego oddziału Egmontu w kontekście przygód Billy’ego Batsona i obdarowanej przezeń nadnaturalnymi zdolnościami rodzinki. Tym bardziej że w obecnej ofercie DC Comics znalazło się miejsce dla kolejnej im właśnie poświęconej serii.
Tytuł: „Shazam!”: „Potworne Stowarzyszenie Zła”
- Tytuł oryginału: „Shazam! The Monster Society of Evil”
- Scenariusz, rysunki i tusz: Jeff Smith
- Kolory: Steve Hamaker
- Wstęp: Alex Ross
- Posłowie: Kamil M. Śmiałkowski
- Tłumaczenie z języka angielskiego i redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewiecz
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 10 marca 2009 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 27 marca 2019 r.
- Oprawa: twarda z obwolutą
- Format: 18,5 x 28,2 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 240
- Cena: 99,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Shazam! The Monster Society of Evil” nr 1-4 (kwiecień-lipiec 2007).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus