„Batman: Świt mrocznego Księżyca” - recenzja
Dodane: 26-02-2018 22:23 ()
Matt Wagner to twórca zdecydowanie wart poświęconej mu uwagi. Do tego utalentowany zarówno w wymiarze plastycznym, jak i umiejętności snucia zajmujących opowieści. Polscy czytelnicy mieli okazje przyjrzeć się jego dokonaniom już u schyłku lat 90. ubiegłego wieku („Twarze” w „Batman & Superman” nr 4-5/1998), a kilka lat później także za sprawą okładkowych kompozycji jego autorstwa reprodukowanych w „Green Arrow: Kołczan” oraz niektórych epizodów serii „Sandman”. Zaprezentowany w ramach linii „DC Deluxe” albumu „Trójca” nie wzbudził co prawda zachwytów porównywalnych z „Azylem Arkham” i „Batman: Ziemia Jeden”. W niczym to jednak nie uchybia ogólnie wysokiej jakości tej pozycji.
Zbiór „Świt mrocznego Księżyca” to podwójna dawka kunsztu twórcy Grendela (Wagner jest pomysłodawcą tej wciąż nieobecnej na naszym rynku komiksowej osobowości), bo zawierająca dwie, niemal w pełni autorskie (nie licząc koloru) mini-serie z Obrońcą Gotham jako ich centralną osobowością. O ile bowiem na kartach wzmiankowanej chwilę temu „Trójcy” dziedzic fortuny Wayne’ów zmuszony był dzielić komiksową „scenę” z Człowiekiem ze Stali i Księżniczką Amazonek, o tyle tym razem de facto zagarnął ją dla siebie. Fortunnie nie na całkowitą wyłączność, dzięki czemu ewentualni odbiorcy tej propozycji wydawniczej staną się świadkami machinacji przedstawicieli rodzin mafijnych operujących na terenie Gotham, miłosnych perypetii rozpoczynającego swoją życiową misję Bruce’a oraz konfrontacji z przeciwnikami aktywnymi u zarania jego działalności. W pierwszej bowiem („Batman i ludzie potwory”) ma on do czynienia nie tylko ze skwapliwie doglądającymi swoich wpływów tuzami półświatka znanymi m.in. z kanonicznego „Długiego Halloween”, ale przede wszystkim z Hugonem Strange, genialnym, acz zdeprawowanym biologiem. Druga natomiast fabuła („Batman i szalony mnich”) to zapis starcia, do którego doszło pomiędzy Mrocznym Rycerzem a tytułowym „szalonym mnichem”, krwiożerczym liderem „Bractwa Wiecznej Nocy”. Dodajmy, że akcje „Ludzi potworów” i „Szalonego mnicha” osadzono mniej więcej w przysłowiowej połowie drogi pomiędzy „Rokiem pierwszym” a wyklinanym przez zagorzałych fanów „Zamaskowanego Krzyżowca” „Rokiem drugim” („Detective Comics vol.1” nr 575-578). Stąd nieprzypadkowo niektórzy zwykli określać „Świt…” alternatywnym tytułem „Roku 1,5”.
Jako że Wagner to autor zbyt wprawny i rzutki, by kontentować odbiorców swoich dokonań tylko i wyłącznie emocjonującą konfrontacją, toteż główny nurt obu opowieści umiejętnie uzupełnił on o bardzo istotny wątek romansowy oraz niepozbawioną wieloznaczności charakterystykę Hugo Strange’a. Zmodyfikował tym samym pierwotne założenie Boba Kane’a, Billa Fingera i Gardnera Foxa, czyniąc zeń postać bardziej złożoną, niż miało to miejsca na kartach wczesnych przygód Batmana. Przypomnijmy, że wspomniany łotr debiutował już na stronach 36 numeru „Detective Comics vol.1” z lutego 1940 r. jako sadystyczny przywódca jednej z lokalnych grup przestępczych (swoją drogą włączonego do 38 tomu „Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics”). Analogicznie rzec się ma w przypadku odzianego w krwistoczerwony habit „mnichem”, który we wspomnianym magazynie debiutował już wcześniej (numery 31-32 z września-października 1939 r.) w historii pod wiele mówiącym tytułem „Batman vs. the Vampire”. Tropów wiodących wprost ku wczesnym perypetiom Mrocznego Rycerza mamy tu zresztą znacznie więcej, czego przykładem jest odgrywająca jedną z zasadniczych ról Julie Madison, miłość Bruce’a również znana z kart przywołanej przed chwilą historii (notabene jej reinterpretacji podjął się także Scott Snyder – zob. „Waga superciężka”, „Bloom” i „Epilog”). Wagner zdołał ponadto wygenerować dojmującą atmosferę zepsucia i zagrożenia, a zatem także pod tym względem wpisał się w pierwotne założenia cyklu o przypadkach Batmana wykazujące silne znamiona inspiracji gotycyzmem i frenetyzmem. Przy czym, jeśli ktoś spodziewa się przesadnej depresyjności, to proszę pamiętać, że w odwodzie jest jeszcze niezastąpiony Alfred Pennyworth, dysponent poczucia humoru typowego dla mieszkańców sardonicznego Albionu.
Jak już wcześniej zasygnalizowano, Matt Wagner to nie tylko wprawny „snuj” absorbujących czytelniczą uwagę opowieści. Autor to nade wszystko wyjątkowy plastyk o wyrobionym warsztacie i pełnym opanowaniu swego fachu. Batman w jego wykonaniu to z jednej strony postać realistyczna i w pełni namacalna, a z drugiej wzbudzający niemal zabobonną grozę żywiołak mroku. Przyczynia się ku temu wyrazista, silnie akcentująca kontur kreska oraz przemyślane użytkowanie kadrów jako bardzo istotnego elementu prowadzenia narracji (o czym część twórców zdaje się nagminnie zapominać). Znać w tych pracach zapał, stylistyczną konsekwencję i twórczy indywidualizm, co w realiach komiksowej branży nastawionej przede wszystkim na generowanie zysków nie jest przecież sprawą ani łatwą, ani znowu oczywistą. Natomiast o aranżacje warstwy kolorystycznej Wagner zwrócił się do Dave’a Stewarta, jednego z tych specjalistów od barwy, którego efekt pracy można oceniać wręcz w ciemno. „Catwoman: Rzymskie wakacje”, „Nowa granica”, „Luthor” – listę udanych przedsięwzięć z jego udziałem można byłoby uzupełnić jeszcze o co najmniej kilka kolejnych tytułów (m.in. ze „stajni” Dark Horse). Nie nadużywając jednak nadmiernie cierpliwości Szanownych Czytelników, wypada nadmienić, że Stewart po raz kolejny okazał się artystą uwrażliwionym na dominujący nastrój opowieści, co przejawiło się doborem sugestywnych i w pełni adekwatnych do nastrojowości albumu barw.
Niniejszym przedsięwzięciem Matt Wagner udowodnił kilka spraw. Po pierwsze: swój kunszt jako twórcy „wielozadaniowego”, zarówno jako plastyka, jak i wprawnego kompilatora zastanych motywów mitologii Mrocznego Rycerza. Przy czym dotyczy to zarówno dziedzictwa sięgającego czasów kształtowania się tego zasobu fabularnego (tj. okresu twórczej aktywności Boba Kane’a, Billa Fingera i Gardnera Foxa), jak również nawiązań do twórczości nieocenionego Franka Millera („Powrót Mrocznego Rycerza”), przebojowego duetu Loeb/Sale („Batman: Mroczne zwycięstwo”, „Catwoman: Rzymskie wakacje”) oraz uznawanego przez część fanów za najbardziej udaną adaptację filmową perypetii Bruce’a Wayne’a - „Batman: Maska Batmana”. Po drugie: okoliczność, że do wygenerowania poczucia skrajnego zagrożenia niekoniecznie niezbędni są najbardziej emblematyczni przeciwnicy tytułowego bohatera. Zarówno nieco odmieniony Hugo Strange, jak i „szalony mnich” okazują się bardzo trudnymi do pełnego zneutralizowania adwersarzami. Po trzecie: nośność motywów i konceptów fabularnych zaproponowanych u zarania superbohaterskiego komiksu przez inicjatorów uniwersum Batmana, które po stosownej reinterpretacji okazują się zajmującą lekturą dla czytelników funkcjonujących w zupełnie już odmiennych ramach chronologicznych.
Album uzupełniono reprodukcjami ilustracji, które ozdobiły malarsko „dopieszczone” i brawurowo wręcz wykadrowane okładki poszczególnych epizodów mini-serii. Tradycyjnie dla tej linii wydawniczej nie zabrakło posłowia w wykonaniu Kamila Śmiałkowskiego. Notabene przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa jest to jeden z najbardziej celnie sformułowanych z dotąd przygotowanych przez tego autora tekstów na potrzeby „DC Deluxe”, porównywalny z nie mniej udanym posłowiem do „Roku setnego…”.
Krótko pisząc: Brawo, panie Wagner (Stewart zresztą też)! To za sprawą takich właśnie reinterpretacji legenda Mrocznego Rycerza (a w szerszym kontekście: superbohaterska konwencja ogólnie) żyje i ma się dobrze. I to pomimo blisko ośmiu dekad na karku.
Tytuł: „Batman: Świt mrocznego Księżyca”
- Tytuł oryginału: „Dark Moon Rising: Batman and the Monster Men/Batman and the Mad Monk”
- Scenariusz i rysunki: Matt Wagner
- Kolory: Dave Stewart
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Marek Starosta
- Posłowie: Kamil Śmiałkowski
- Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 23 sierpnia 2006 r. („Batman and the Monster Men”) i 18 kwietnia 2007 r. („Batman and the Mad Monk”)
- Data publikacji wersji polskiej: 21 lutego 2018 r.
- Oprawa: twarda z obwolutą
- Format: 18 x 27,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 288
- Cena: 99,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-seriach „Batman: The Monster Men” nr 1-6 (styczeń-czerwiec 2006) i „Batman: The Mad Monk” nr 1-6 (październik 2006-marzec 2007).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus