„Batman: Rok setny i inne opowieści” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 04-11-2016 11:36 ()


Mroczny Rycerz, jak mało która postać spod szyldu DC Comics, znakomicie sprawdza się w opowieściach osadzonych w alternatywnych nurtach rzeczywistości. Przykładów tego zjawiska nie trzeba zresztą długo szukać, dość wspomnieć nadspodziewanie udany występ tej osobowości w wydarzeniach znanych jako „Flashpoint – Punkt krytyczny”. Paul Pope, artysta znany m.in. z takich opowieści jak „Battling Boy” i „Wielki Escapo”, zdecydował się przybliżyć autorską wizję tej postaci. Posłużył się z pozoru ogranym zabiegiem fabularnym, tj. przeniósł powierzoną mu postać w przyszłość.

W przypadku mini-serii „Batman: Rok setny” mamy do czynienia z nieco odmiennymi realiami od standardowego Gotham w „czasie rzeczywistym”. Futurystyczna metropolia A.D. 2039 (bo właśnie w tym momencie rozgrywa się niniejsza fabuła) w niczym nie przypomina spełnionych utopii z wyobrażeń na ich temat obecnych w komiksach doby Srebrnej Ery. Coś ewidentnie poszło nie tak i miast wymarzonego postępu we wszelkich dziedzinach społecznych i technicznych, matecznik Zamaskowanego Krzyżowca przeobraził się w rządzoną twardą ręką despocję. W niewyjaśnionych okolicznościach przepadli nawet psychopatyczni mordercy przetrzymywani w zakładzie Arkham. Jedyne co pozostało bez zmian to działalność samozwańczego obrońcy Gotham w osobie właśnie Batmana, który niewiele wcześniej ponownie podjął się ochrony spowitej mrokiem aglomeracji. Pytanie tylko, czy zmagający się z nieprzebierającymi w środkach włodarzami miasta przebieraniec to w istocie ten sam osobnik, który swego czasu zmagał się m.in. z Jokerem, Pingwinem i całą resztą tzw. dziwolągów… Wszak od jego pierwszej, zarejestrowanej w archiwach akcji upłynęło już równo sto lat…

Interpretacja mitu Mrocznego Rycerza w wykonaniu Paula Pope’a urzeka przede wszystkim unikalną warstwą plastyczną. Ów autor nie szczędził bowiem przejawów swojego talentu starannie, a zarazem z charakterystyczną dlań lekkością, rozrysowując zawartość kadrów. Nieregularnie prowadzona kreska ze skłonnością do deformacji, nowatorsko ujęte efekty świetlne oraz dynamiczne, acz zarazem niestandardowe kadrowanie przyczyniają się do poczucia obcowania z dziełem unikalnym, przytrafiającym się w ramach głównego nurtu konwencji superbohaterskiej raczej incydentalnie. Brud i zgrzebność świata przedstawionego (widać to zwłaszcza za sprawą obecnej w tle architektury) drastycznie wręcz kontrastuje z mimo wszystko nieco bardziej przyjaznym wyobrażeniem miasta Batmana obecnym w poświęconych tej postaci miesięcznikach takich jak „Batman – Mroczny Rycerz” czy „Batman – Detective Comics”. Gotham roku 2039 to ponury konglomerat murszejących kamienic i fabrycznych hal, ropiejąca rzeczywistość, której po prostu się nie udało. I - co więcej - ów stan rzeczy dokonał się bez udziału psychopatów, którzy przez wiele lat zdawać się mogli głównym zagrożeniem dla mieszkańców miasta. Pomimo upływu lat Mroczny Rycerz (czy może raczej personifikacja mitu Batmana) nic jednak nie stracił na nieugiętości swojej woli walki i przenikliwym intelekcie. Toteż wspierany przez grupkę młodych zapaleńców rzuca on wyzwanie panującemu reżimowi, którego przedstawiciele okazują się nie mniej problematyczni niż jego niegdysiejsi adwersarze. Skłonność do odarcia tej opowieści ze standardowego, superbohaterskiego blichtru z miejsca daje się dostrzec również w wizerunku tytułowego bohatera, który w myśl wyjaśnień autora, został na miarę jego możliwości i zmyślności uprawdopodobniony. Atmosfera tej opowieści zdaje się wręcz zawiesista od nagromadzenia dystopicznych motywów i nie da się ukryć, że jest jednym z jej głównych walorów.

Niniejszy album to jednak nie tylko doceniona mini-seria. To również inne, krótsze formy w wykonaniu Paula Pope’a osadzone w ramach uniwersum Batmana. Jedna z nich – „Złamany nos” – była już zresztą prezentowana polskim czytelników w ramach antologii „Batman: Black & White II”. Także w tej nowelce autor uraczył czytelników swoim specyficznym poczuciem humoru, co przejawiało się zarówno w dialogu pomiędzy głównym protagonistą a jego nieocenionym kamerdynerem, jak i ogólnie w motywie przewodnim. Tym sposobem mamy do czynienia z mniej epickim epizodem dziejów superbohaterskiej aktywności Bruce’a Wayne’a, a przy okazji przybliżeniem nieco bardziej złośliwego aspektu jego osobowości.

Inna z zawartych tu krótkich form, tj. „Berliński Batman” to kolejny efekt spowodowanego inwencją autora zawirowania czasoprzestrzennego. Miast jednak trafić w przyszłość Mroczny Rycerz zmuszony jest odnaleźć się w realiach Berlina kontrolowanego przez narodowych socjalistów z NSDAP w ostatnich miesiącach przed wybuchem II wojny światowej (a zatem mniej więcej w okresie debiutu tej postaci). Ta sytuacja jest o tyle kłopotliwa, że pod maską Zamaskowanego Krzyżowca skrywa się żydowski utracjusz Baruch Wane, na co dzień ochoczo pozujący do roli zblazowanego malarza. Owa przysłowiowa komedia jednego pomysłu okazuje się jednak szczególnie interesująca ze względu na scenografie nawiązujące do uznanych produkcji z nurtu ekspresjonizmu niemieckiego - w tym zwłaszcza „Gabinetu doktora Caligari”. Przy tej okazji nie sposób nie nadmienić, że za dobór barw do tej nowelki odpowiadał skądinąd znany polskim czytelnikom Ted McKeever (zob. m.in. „Batman” nr 2/1997).

Z kolei „Nastoletni pomocnik” to wariacja na temat Robina, w anturażu i okolicznościach znacząco różnych od klasycznych opowiastek z udziałem tej postaci doby Złotej i Srebrnej Ery superbohaterskiego komiksu. Tu nie ma miejsca na pełną humorystycznych docinek osobliwą grę z przestępcami niczym w pamiętnym serialu z udziałem Adama Westa i Burta Warda. To bezkompromisowe zmagania z sadystycznymi maniakami, dla których brak pełnoletności zamaskowanego nastolatka nie stanowi nawet symbolicznej taryfy ulgowej, a każdy, choćby najmniejszy błąd z jego strony może skończyć się nie tyle siniakami ile gwałtownym zgonem.

Tak jak przy okazji poprzednich odsłon „DC Deluxe”, także i w niniejszym albumie odnajdujemy obszerne dodatki. Szczególnie interesująco jawią się opatrzone komentarzami szkice koncepcyjne zaistniałe w trakcie przygotowań do realizacji „Roku setnego”. Widać przy tym zamiłowania autora do gotycyzmu oraz wynikłe z tej okoliczności nawiązywanie przezeń do stylistyki wczesnych przygód Batmana, tj. okresu, gdy ten aspekt mrocznej nastrojowości serii był w sposób szczególny akcentowany. 

Raz jeszcze, posiłkując się banałem, wypada stwierdzić, że autor zebranych tu opowieści należy do ścisłego grona najbardziej nieszablonowych i wymykających się jednoznacznej klasyfikacji twórców udzielających się w przestrzeni superbohaterskiej konwencji. Nic zatem dziwnego, że tak też prezentuje się w jego wykonaniu reinterpretacja mitu Batmana, zarówno wizualnie, jak i fabularnie wyróżniająca się na tle pozostałych opowieści z udziałem Mrocznego Rycerza. Niewykluczone, że przyjęty dla niej model narracji, dosycony pozornie nieistotnymi detalami, co poniektórym odbiorcom może wydać się zbyt odmienny od standardowego. Tym bardziej warto dać szansę tej propozycji wydawniczej właśnie ze względu na jej unikalność, żałując równocześnie, że Paul Pope nie udziela się w ramach komiksowego medium tak często, jak byłoby to wskazane.

 

Tytuł: „Batman: Rok setny i inne opowieści”

  • Tytuł oryginału: „Batman: Year 100 and Other Tales Deluxe Edition”
  • Scenariusz: Paul Pope
  • Szkic i tusz: Paul Pope
  • Kolory: José Villaarubia, Ted McKeever i James Jean
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Posłowie: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 20 października 2015
  • Data publikacji wersji polskiej: 5 października 2016
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 18 x 27,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor/czarno-biały
  • Liczba stron: 272
  • Cena: 89,99 zł

Zawartość niniejszego wydani zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Batman: Year 100” nr 1-4 (luty-maj 2006), „Batman Chronicles” nr 11 (zima 1998), „Batman: Gotham Knigts” nr 3 (maj 2000) oraz „Solo” nr 3 (kwiecień 2005).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus