„All-Star Batman” tom 1: „Mój największy wróg” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 09-12-2017 22:40 ()


Wygląda na to, że Mroczny Rycerz nie ma szczęścia do poświęconych mu tytułów z przedrostkiem „All-Star…”. Dotkliwie przekonali się o tym odbiorcy wspólnej inicjatywy Franka Millera i Jima Lee. Mowa tu o wydanej również w Polsce serii „Batman i Robin: Cudowny Chłopiec”, która to wizja Obrońcy Gotham uznana została za zdecydowanie zbyt niedorzeczną (nie wspominając już o braku konkluzji tej opowieści). Sęk w tym, że niewiele tylko lepiej sytuacja ma się w przypadku publikowanej w ramach „Odrodzenia” serii „All-Star Batman”.

Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że za skrypt prezentowanych w niej opowieści odpowiada Scott Snyder, autor różnie oceniany, ale na ogół z przewagą pozytywnych opinii. Wystarczy wspomnieć, że rozpisywany także przez niego miesięcznik „Batman vol.2” doby „Nowego DC Comics!” cieszył się największym zainteresowaniem odbiorców oferty wydawcy tego tytułu. Dodajmy, że nie tylko ze względu na nieustającą popularność dziedzica fortuny Wayne’ów, ale też z tego względu, że przynajmniej dla części czytelników twórca takich tytułów jak m.in. „Wiedźmy”Amerykański wampir” zaproponował wizję co prawda odmienną od swoich poprzedników, acz spójną i nie wolną od znamion rozmachu. Z dzisiejszej perspektywy widać już, że za klasyka uznany został „Trybunał Sów”, a w przekonaniu piszącego te słowa nie jest wykluczone, że z czasem zbliżonej oceny doczeka się także „Ostateczna rozgrywka”. Co by bowiem o dokonaniach tego autora nie mówić, część motywów w ramach „batmanicznej” mitologii doczekała się odważnej reinterpretacji oraz poszukiwania nowych dróg rozwojowych dla tej przecież mocno eksploatowanej marki.

Tym większe rozczarowanie wzbudza zebrana w niniejszym albumie fabuła pt. „Mój największy wróg”, która okazuje się jedną wielką gonitwą pozbawioną przysłowiowego ładu i składu. Oto bowiem Batman wybywa ze swego rodzinnego miasta w efekcie działań jednego ze swoich głównych adwersarzy w osobie Two-Face’a. Tym samym zmuszony jest on radzić sobie bez zaawansowanego technicznie sprzętu przechowywanego w Jaskini Nietoperza oraz rozsianych w różnych lokalizacjach Gotham kryjówkach. Z tej okazji nie omieszkują skorzystać nieco mniej prestiżowi „sparing-partnerzy” Mrocznego Rycerza (wśród nich m.in. Firefly i Killer Moth), usiłując zmasakrować go poza jego, określmy to umownie, naturalnym środowiskiem. Względnie prędko okazuje się, że w owej szemranej „inicjatywie” macza swoje brudne paluchy także m.in. Oswald „Pingwin” Cobblepot. Kluczową jednak osobowością okazuje się tu przede wszystkim niegdysiejszy prokurator okręgowy Harvey Dent, po okaleczeniu przez przedstawiciela gothamskiego półświata (o czym więcej w „Batman: Mroczne zwycięstwo”) borykający się z rozdwojeniem jaźni. Two-Face (bo o nim rzecz jasna mowa) okazuje się wymuszonym towarzyszem osobliwej peregrynacji zamaskowanego alter ego Bruce’a Wayne’a, a na swój sposób – o dziwo! – także sojusznikiem. Paradoksalnie sytuacja to nie nowa, bo jak zapewne pamiętają wierni fani przygód Batmana, podobne zabiegi fabularne miały już miejsce w przypadku takich osobowości jak m.in. Poison Ivy, Clayface, a zwłaszcza Catwoman. Tym razem jednak ów zabieg okazał się przysłowiowym chybionym strzałem, mimo że w owym pomyśle tkwił potencjał na niestandardową historię. Stąd próżno doszukiwać się tu napięcia porównywalnego z opublikowaną swego czasu przez TM-Semic opowieścią „Twarze” („Batman & Superman” nr 4-5/1998) czy „Mrocznym zwycięstwem”. Jest to tyle rozczarowujące, że Snyder należy do grona twórców władnych do przekonującej prezentacji osobowości wypaczonych, trawionych pogłębiającym się szaleństwem. Udowodnił to nie tylko w utworach powstałych na zamówienie DC Comics, ale też tzw. projektach niezależnych vide „Severed – pożeracz marzeń”. Niestety nie tym razem. A szkoda, bo w dobie „Nowego DC Comics!” udział Two-Face’a był co najwyżej symboliczny.

Mój największy wróg” to również kolejna próba implantacji na grunt uniwersum DC Duke’a Thomasa, jeszcze jednego (wszak mało ich…) rekruta tzw. Bat-Rodziny, których grono poszerza się ostatnimi laty w zastraszającym wręcz tempie. Przypomnijmy bowiem, że tylko w toku ery „Nowego DC Comics!” ów skład uzupełniła Harper Row alias Blue Bird oraz mocno odmieniona Cassandra Cain. Powiedzmy to sobie szczerze i nie oszukujmy się: owa osobowość zaistniała w ramach wzmożonej „multikulturyzacji” superbohaterskich uniwersów (wszak owa plaga w jeszcze większym stopniu dotknęła Dom Pomysłów). Nie pomogą tu żadne punkty za pochodzenie ani też zasłanianie się chęcią dotarcia do młodszych wiekiem czytelników. Tłok na owej platformie pt. „Dzieciarnia Batmana” jest już tak znaczny, że przynajmniej na obecnym etapie Duke jawi się jako postać zupełnie zbędna. Choć paradoksalnie bardziej przekonująco niż tytułowa opowieść wypada fabuła towarzysząca, przybliżająca traumatyczny epizod z przeszłości tej postaci.

Niestety sytuacji nie ratuje także John Romita Młodszy, weteran superbohaterskiej konwencji, jeszcze przed kilkoma laty kojarzony tylko i wyłącznie z produkcjami Marvela. Nieprzypadkowo zresztą, bo zliczenie wszystkich realizacji, w których rzeczony uczestniczył od chwili swego debiutu na kartach „The Amazing Spider-Man Annual” nr 11 (czerwiec 1977 r.), potrwałoby zapewne do przyszłej wiosny. Ten dobrze rozpoznany u nas plastyk (vide m.in. cykl „Kick-Ass”, „The Amazing Spider-Man vol.1” i „Przedwieczni”) w 2014 r. zaskoczył swoich fanów zapowiedzią nawiązania współpracy – pierwszy raz w swojej karierze! – z DC Comics. W efekcie doczekaliśmy się zilustrowania przezeń opowieści „Superman: The Men of Tomorrow” według scenariusza Geoffa Johnsa („Liga Sprawiedliwości: Podróż złoczyńcy”, „Green Lantern: Wanted Hal Jordan”), a obecnie właśnie niniejszego albumu. Z jakim skutkiem? Niestety fatalnym, o znamionach niezamierzonej autoparodii własnych, często bardzo udanych dokonań. Próżno bowiem doszukiwać się w „Moim największym wrogu” przemyślanego komponowania zawartości kadrów porównywalnego z przynajmniej częścią plansz komiksu „Wolverine: Wróg publiczny” czy poszukiwania wcześniej niespotykanych dotąd w jego pracach metod kształtowania form za pomocą różnorodnych typów kreski („Daredevil: Człowiek Nieznający Strachu” – kolekcja „Superbohaterowie Marvela” t. 24). Chaos i brak kontroli nad materią rysunku to najbardziej charakterystyczne zjawiska warstwy wizualnej niniejszego tytułu.

Owa okoliczność jest tym bardziej zaskakująca, że w zestawieniu z pochodną pracy Romity Młodszego bardziej udanie wypada ilustrator „Przeklętego koła”, wzmiankowanej opowieści uzupełniającej „Mojego największego wroga”. Widać bowiem, że Declan Shalvey (notabene znany już polskim czytelnikom współtwórca przygód Deadpoola i wspominanego „Amerykańskiego wampira”) dopiero „wrysowuje” się w środowisko autorów zaangażowanych przy realizacjach dwóch głównych wydawnictw za Wielką Wodą. Stąd w powstałych za jego sprawą planszach znać wysiłek na rzecz poszukiwania atrakcyjnych z punktu widzenia czytelnika ujęć oraz ogólną precyzję. Tego zaś ewidentnie zabrakło w pracach komiksowego weterana, jakim jest przecież współtwórca „Kick-Assa”.

Trudno orzec co też na etapie tworzenia tej opowieści przytrafiło się obu odpowiedzialnym za nią autorom. Sprzężenie spadku formy twórczej rzeczonych jest aż nazbyt widoczne, przez co inicjatywa pt. „All-Star Batman” jest jedną z najmniej udanych propozycji w ramach linii wydawniczej „Odrodzenie”. Do tego stopnia, że aż chciałoby się rzec: „Wstydź się pan, panie Snyder”.

 

Tytuł: „All-Star Batman” tom 1: „Mój największy wróg”

  • Tytuł oryginału: „All-Star Batman Vol.1: My Own Worst Enemy”
  • Scenariusz: Scott Snyder
  • Szkic: John Romita Młodszy, Declan Shalvey
  • Tusz: Danny Miki, Tom Palmer, Sandra Hope, Richard Friend
  • Kolory: Dean White, Jordie Bellaire
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wstęp: Małgorzata Chudziak
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 25 kwietnia 2017 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 7 listopada 2017 r.
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 17 x 26 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 160
  • Cena: 39,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „All-Star Batman” nr 1-5 (październik 2016-luty 2017).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus