„Liga Sprawiedliwości” tom 2: „Podróż złoczyńcy” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 07-04-2014 06:58 ()


Pierwszy tom przypadków grupy sformowanej z najpopularniejszych osobowości DC Comics wzbudził wśród polskich czytelników co najwyżej umiarkowany entuzjazm. Wielbiciele efektownej stylistyki Jima Lee sprawiali wrażenie usatysfakcjonowanych. Gorzej niestety rzecz się miała w przypadku czytelników oczekujących również sprawnie napisanej, wciągającej opowieści. Jak się sprawy mają w przypadku kontynuacji tej serii?

Od spektakularnej konfrontacji z władcą Apokalips minęło pięć lat. Mimo tego przedstawiciele Ligii jeszcze nie w pełni dopracowali wzajemne relacje i hierarchię w obrębie grupy. Nominalnie funkcje lidera pełni Batman, ale co krok jego decyzje podlegają zakwestionowaniu. Trudno się dziwić; wszak reszta grupy – zwłaszcza Green Lantern i atlantydzki monarcha Aquaman – do osób spolegliwych nie należą. Zresztą także główny lokator Jaskini Nietoperza nie kryje braku zaufania wobec koleżanki i kolegów po fachu.

Docinającym sobie herosom nie przeszkadza to jednak w korzystaniu ze sławy i chwały jaką zapewnił im status popkulturowych ikon. Nie brak nawet opinii de facto deifikujących drużynę metaludzi, czego przykładem jest poświęcona Lidze monografia autorstwa Davida Gravesa pod dosadnie brzmiącym tytułem „Bogowie pośród nas”. Jej autor, ocalany wraz z rodziną podczas pamiętnego starcia z Darkseidem („Liga Sprawiedliwości: Początek”), tym sposobem oddał hołd swoim wybawicielom. Jak się jednak okazuje było to wybawienie na przysłowiową krótką metę…

Równolegle dowodzeni przez Batmana superbohaterowie stają się obiektem coraz bardziej wzmożonego zainteresowania ze strony władz. Tzw. federalni usiłują nawet „zainstalować” w drużynie „wtykę” w osobie Olivera „Green Arrow” Queena. Z kolei pułkownik Steve Trevor – bliski znajomy Wonder Woman, a zarazem dowódca jednostki rządowej pośredniczącej w kontaktach z Ligą Sprawiedliwości, podlega presji zwierzchników poirytowanych koniecznością tolerowania istot, nad którymi nie mają w praktyce żadnej kontroli. To właśnie ów oficer jest jedną ze sprawniej poprowadzonych postaci tej opowieści. Choć nie czarujmy się, że chodzi w niej o pogłębioną psychologię udzielających się tu bohaterów. Stąd podobnie jak w przypadku pierwszego tomu tego cyklu również tutaj nacisk położono przede wszystkim na dosyconą częstymi eksplozjami akcję.

Przy całym sceptycyzmie piszącego te słowa wobec talentów Geoffa Johnsa przyznać trzeba, że również przedstawiciele Ligi zyskują nieco w wymiarze osobowościowym. Pół dekady kooperacji w ramach drużyny musiało zrobić swoje. Stąd nawet niefrasobliwy Hal Jordan zdaje się dojrzewać ku roli nieco bardziej odpowiedzialnego herosa. W ramach zdawało się jednolitej formacji wytwarzają się podgrupy według wzorca znanego z klasycznych tytułów DC (Superman/Batman, Flash/Green Lantern). Wciąż nieco w cieniu reszty grupy pozostaje Cyborg, który pomimo ogromu technologicznych cudeniek zdaje się w tym gronie jakby obcym implantem. Zaledwie krótki występ J’onna J’onzza (Marsjańskiego Łowcy Ludzi) dosadnie pokazuje kto tak naprawdę powinien był znaleźć się w składzie Ligi zamiast Victora Stone’a. Choć gwoli ścisłości przyznać trzeba, że Cyborg może być postacią interesującą (czego dowodem jest m.in. klasyczna opowieść z udziałem jego i Harveya „Two-Face” Denta w „Teen Titans Spotlight vol.1” nr 13). Sęk w tym, że jest on w zbyt dużym stopniu kojarzony z Nastoletnimi Tytanami.

Z kolei obecność Green Arrow nie jest przypadkowa. Nie tylko z tego względu, że w okresie publikacji wydania zeszytowego nabierała rozmachu kampania promocyjna opartego na jego przygodach serialu telewizyjnego (chodzi oczywiście o przebojowy „Arrow”). Ta okoliczność wynikła również z powodu niewielkiego zainteresowania poświęconą temuż bohaterowi  serią na którą zarząd DC Comics wyraźnie nie miał spójnego pomysłu (o czym świadczyły częste zmiany na stanowisku jej scenarzysty). Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że występ u boku sztandarowej formacji uniwersum DC miał zwrócić nań uwagę przynajmniej niektórych czytelników, a nade wszystko poprawić wyniki sprzedaży umiarkowanie popularnego miesięcznika. Nawet jeśli obecna tu młodzieńcza wersja „Szmaragdowego Łucznika” jawi się jako postać niemal chaplinowska, wyzbyta charakterystycznej dla jej najbardziej udanych inkarnacji, antysystemowego zacietrzewienia. Bo przynajmniej na podstawie tego epizodu dziedzic fortuny Queenów sprawia wrażenie pionka panującego systemu.

Wyjątkowy zawód sprawia niestety niespójne prowadzenie postaci Diany. Jej deklaratywna przemiana (a przy okazji bezceremonialna zmiana partnera) jest co najmniej wątpliwa i tym samym sprawia raczej wrażenie typowej, marketingowej zagrywki wyliczonej na uruchomienie kolejnego tytułu (a konkretnie „Superman/Wonder Woman”). Nie przekonuje również główny adwersarz wizerunkowo wzbudzający skojarzenia ze znanym z „WildC.A.T.S.” Helspontem. Zapewne nieprzypadkowo, bo jak wiadomo za wzmiankowaną serią stał Jim Lee.

W odróżnieniu od premierowego tomu tej serii, niemal w całości zilustrowanej przez rzeczonego, tym razem ustępuje on nieco miejsca także innym twórcom. Wielbiciele talentu pochodzącego z Korei plastyka mogą czuć się jednak spokojni. A to dlatego, że artyści asystujący mu w realizacji wizualnej strony tego przedsięwzięcia również oferują wysoką jakość swoich prac. Nieprzypadkowo zresztą, bo wśród nich znalazł się m.in. znany z „Top 10” Gene Ha (który nota bene zilustrował także jeden z epizodów opublikowanego równolegle z „Podróżą…” albumu „Superman: Kuloodporny”). Nie zgorzej radzi sobie również skłaniający się ku manierze animacyjnej Carlos D’Anda, któremu przypadło zilustrowanie pełnego akcentów humorystycznych epizodu z udziałem Ollie’ego Queena. Pozostali członkowie zespołu plastyków zaangażowanego do pracy nad tym tytułem zadbali, by efekt końcowy był równie spektakularny co pierwsze epizody „X-Men” z 1991 r. czy niewiele późniejsze „Divine Right” i „Fantastic Four vol.2”.

Na podstawie niniejszego tomu można śmiało stwierdzić, że seria nabiera rozpędu. Czy zachowa zawartą w „Podróży złoczyńcy” dynamikę przekonamy się zapewne dopiero w przyszłym roku. Na podstawie zamieszczonych pod koniec tego albumu zapowiedzi (swoją drogą w pomysłowo ujętej formie stylizowanej na zwiastuny filmowe z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych) oraz z reguły pozytywnych recenzji na tematycznych portalach można spodziewać dalszej, jakościowej zwyżki fabuł składających się na kolejne wydania zbiorcze tego cyklu. Oczywiście przy założeniu, że ewentualny odbiorca nastawia się na wysokooktanową rozrywkę z udziałem czołówki gwiazd uniwersum DC Comics.

 

Tytuł: „Liga Sprawiedliwości” tom 2: „Podróż złoczyńcy” 

  • Tytuł oryginał: „Justice League Volume 2: The Villain’s Journey”
  • Scenariusz: Geoff Johns
  • Szkic: Jim Lee, Gene Ha, Carols D’Anda, Ivan Reis, Ethan Van Sciver, David Finch
  • Tusz: Scott Williams, Gene Ha, Carlos D’Anda, Joe Prado, Mark Irwin, Johnatan Glapion, Sandra Hope, Matta Banning, Rob Hunter, Joe Weems, Alex Garner, Trevor Scott, Ethan Van Sciver, David Finch  
  • Kolor: Alex Sinclair, Art. Lyon, Gabe Eltaeb, Pete Pantazis, HI-FI Sonia Oback, Tony Avina
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Egmont Polska  
  • Data premiery: 10 marca 2014 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Justice League” nr 7-12 oraz 0 (maj-październik oraz listopad 2012 r.)

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus