„Wojna światów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 02-08-2022 23:51 ()


Druga odsłona filmowego „Thora” na ogół zwykła być oceniana jako jedna z najmniej udanych produkcji Filmowego Uniwersum Marvela. W mniemaniu części oceniających zabrakło w niej tak cenionego przez liczne grono odbiorców tych produkcji humoru. Ku temu zaś walnie przyczynił się wybór adwersarza, z którym zmuszony był się zmagać zarówno Thor, jak i jego nieprzewidywalny brat Loki. Trudno się zresztą temu dziwić, bo przewodzący mrocznym elfom Malekith (bo o nim oczywiście mowa) nie stroni co prawda od swoiście pojmowanego dowcipu; aczkolwiek w jego odmianie zdecydowanie perwersyjnej.

W trakcie realizacji pierwszej fazy swojego jakże owocnego stażu (tj. serii „Thor Gromowładny”) Jason Aaron najwyraźniej nie zamierzał zawracać sobie głowy tego typu obiekcjami ze strony podirytowanych widzów. W efekcie tej okoliczności wspomniany przeciwnik zasilił obsadę rozpisywanej przezeń realizacji i z miejsca stał się istotnym elementem w rozległej narracji wspomnianego scenarzysty (vide album „Przeklęty”). Owa sytuacja uległa dalszemu pogłębieniu wraz z przejęciem Mjolnira przez Jane Foster; tym bardziej że po podboju Alfheimu (czyli domeny jasnych elfów) Malekith ani myślał kontentować się jedynie tą zdobyczą.  Stąd sojusz zawarty z podobnymi sobie indywiduami (w tym m.in. Dario Aggerem zarządzającym korporacją Roxxon) zmierzający do kontynuowania niszczycielskiego pochodu poprzez inne światy skomasowane wokół osi kosmicznego „jesionu” znanego jako Yggdrasil. Toteż pewne było, że raczej wcześniej niż później siejące pożogę zagony złożone z mrocznych elfów, płomiennych i lodowych gigantów oraz innych monster (nawet jeśli wizualnie prezentujących się równie oszałamiająco co mieszkanki Njeba) dotrą także do zamieszkiwanego m.in. przez ludzi Midgardu. Tak się faktycznie sprawy miały i o przebiegu tej inwazji traktuje niniejszy album.

Jak przystało na wydarzenia wymagające zaangażowania większości zasobów superbohaterskiej społeczności, także w tym przypadku epickość charakterystyczna dla tego typu przedsięwzięć Dom Pomysłów została zapewniona. Toteż czytelnicy takiej właśnie rozrywki poszukujący tutaj ją odnajdą. Jason Aaron zrobił bowiem, co mógł, aby rozwój akcji stosownie „dopompować”, a swoim czytelnikom, niczym w produkcjach kina nowej przygody, nie dać chwili wytchnienia absorbując ich percepcje coraz to nowymi dawkami rozmachu. Jak słusznie zresztą skonstatował w toku tej opowieści Tony Stark: „Jakby wybuchł podręcznik od Dungeons and Dragons”. Faktycznie mnogość istot znanych z kart utworów fantasy jest w tej opowieści wręcz powalająca. Do tego dosłownie i w przenośni, o czym dotkliwie przekonują się herosi zmobilizowani w osobach m.in. Daredevila, Spider-Mana, Czarnej Pantery, a nawet Venoma. Potencjał zjednoczonych najeźdźców jest bowiem na tyle znaczny, że wymaga od obrońców wytoczenia przysłowiowych, najcięższych dział. W tej zaś kategorii wysokokalibrową „kolubryną” jest nie kto inny jak oczywiście przywrócony do sławy i chwały Syn Odyna.

Tak zorientowana opowieść ma oczywiście także swoje mniej udane strony. Aaron zdecydował się skoncentrować przede wszystkim na pełnowymiarowej rozwałce niczym w raczej mniej wyszukanych sesjach gier fabularnych. Co prawda uczynił to z odpowiednią dozą żywiołowości i sytuacyjnej dynamiki; aczkolwiek za sprawą takich jego współrealizacji jak „Bękarty z Południa” czy kontynuowany po Garthcie Ennisie „Punisher MAX” znać, że nawet, określmy to umownie, w stricte eksplozywnych produkcjach potrafił on wygenerować nieco psychologicznej głębi. W przypadku niniejszej natłok kolejnych scen konfrontacyjnych sprawił, że jakby zabrakło na to czasu. Z drugiej strony, już taka „uroda” wydarzeń obejmujących swoim zasięgiem znaczne przestrzenie danego uniwersum, angażując przy tym większość  superbohaterskiej społeczności. Na ogół pełnią one bowiem funkcje swoistej fabularnej spójni dopełnionej w poszczególnych seriach danego wydawcy (vide „Avengers: Wojna światów”). Pomimo że równolegle eksponowany jest wątek powracającego do pełni mocy Thora, to jednak w gruncie rzeczy chodzi przede wszystkim o prezentację spektakularnej rozwałki z udziałem obsady niczym z wysokobudżetowym kinowym hitem. Uwzględniając tego typu założenia twórcze, Jason Aaron z powodzeniem odnalazł się w swojej roli, przygotowując równocześnie grunt pod skonkludowanie swojego stażu w kontekście dziejów Gromowładnego. Przy czym dobrze się złożyło, że w tym przedsięwzięciu towarzyszył mu dobrze znany z okresu dysponowania Mjolnirem przez „Torzycę” Russell Dauterman. Nieprzypadkowo, bo właśnie ów artysta okazał się przy okazji serii „Potężna Thor” przysłowiowym właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Nie tylko z racji skrupulatnego ujmowania poszczególnych składników świata kreowanego, ale też fantazyjnej stylistyki, idealnej wręcz w przypadku opowieści z udziałem istot inspirowanych mitycznymi tradycjami. Przynajmniej w przypadku piszącego te słowa znakomicie było raz jeszcze ujrzeć tętniącą od żywiołowości pochodną jego pracy.  

Raczej trudno przypuszczać, by wyzwanie rzucone mieszkańcom Ziemi/Midgardu przez Malekitha uznane zostało za równie udaną produkcję, jak miało to miejsce przy okazji m.in. „Wojny domowej” i „Rodu M”. Jednak jako wielkoskalowe dopełnienie zasłużenie cenionego stażu współautora „Skalpu” (swoją drogą porównywalne z finałem pracy George’a Péreza nad Wonder Woman przybliżonym w miniserii „War of the Gods”) rzecz sprawdza się w całej swojej rozciągłości. I chociaż przed nami jeszcze dwa spotkania z rozpisywanymi przez Jasona Aarona Asgardczykami (tj. albumy „Kres wojny” oraz „Król Thor”) to jednak przyznać trzeba, że wspomniany scenarzysta potrafił pożegnać się z mocnym przytupem. Zasadnie zresztą, bo już teraz można wprost stwierdzić, że jego wpływ na mitologię Gromowładnego był porównywalny z dokonaniami takich autorów jak Walter Simonson i J. Michael Straczynski.

 

Tytuł: „Wojna światów”

  • Tytuł oryginału: „War of the Realms”
  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Szkic i tusz: Russell Dauterman
  • Kolory: Matthew Wilson
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego: Arthur Adams i Matthew Wilson
  • Logo i symbole światów: Patrick McGrath
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marek Starosta
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca edycji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca edycji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji edycji oryginalnej: 1 grudnia 2020 r.
  • Data publikacji edycji polskiej: 1 czerwca 2022 r.
  • Oprawa: miękka „ze skrzydełkami”
  • Format: 167 x 255 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 180 
  • Cena: 59,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „War of the Realms” nr 1-6 (czerwiec-sierpień 2019).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus