„Daredevil. Nieustraszony!” tom 0 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 24-03-2021 21:17 ()


Dawno, dawno temu, w zamierzchłych już latach 2003-2004, polski oddział Egmontu usiłował zagospodarować „osierocony” przez Fun Media! segment komiksu superbohaterskiego. Nie da się ukryć, że mocne wejście tego wydawcy przejawiające się m.in. takimi seriami jak „Green Arrow”, „Inhumans” oraz „The Ultimates” dobrze wróżyło w sprawie pomyślnego rozwoju tego przedsięwzięcia. Także z tego względu, że wśród wspomnianych tytułów znalazło się miejsce dla przebojowego „Daredevila: Diabła stróża”.

Tymczasem to właśnie ów efekt kooperacji skądinąd znanego Kevina Smitha z cenionym wówczas Joe Quesadą (a przy okazji także kilkoma innymi twórcami) okazał się swoistym „turbodoładowaniem” dla reanimowanego po pamiętnym bankructwie roku 1996 Domu Pomysłów. Wszak linia wydawnicza Marvel Knights (a to w jej ramach prezentowany był wspominany utwór) walnie przyczyniła się do przywrócenia zaufania czytelników w produkcje jeszcze kilka lat wcześniej bijącego rekordy popularności wydawnictwa. Tym sposobem de facto zapoczątkowano nową erę w dziejach Marvela, w której trakcie komiksowi herosi z dużym powodzeniem odnaleźli się zarówno na wielkim, jak i małym ekranie. Postać „Nieustraszonego!” (we wcześniejszych tłumaczeniach znanego jako „Człowiek Nieznający Strachu”) miała w tym swój udział i nawet nieprzesadnie udany film z udziałem Bena Afflecka i Jennifer Garner nie wpłynął na zmianę tego stanu rzeczy. Tym bardziej że w okresie, gdy owa realizacja trafiła do kinowej dystrybucji, komiksowy Daredevil przeżywał jeden z najlepszych momentów w historii tej marki. Co prawda za sprawą Briana Michaela Bendisa, Eda Brubakera oraz wspierających tych scenarzystów plastyków, niemniej to właśnie „Diabeł stróż” Smitha i Quesady zainicjował owo trudne do przecenienia przedsięwzięcie.

Ofensywa Egmontu ze wspomnianych lat 2003-2004 zakończyła się niestety niepowodzeniem, nie doczekując się spodziewanej przychylności ze strony ówczesnych czytelników. A szkoda, bo przy innej ewentualności była szansa na sukcesywną prezentację polskich edycji „Daredevil vol.2”. Skończyło się zatem na „Diable stróżu” (notabene ponownie zaprezentowanym w ramach „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” – t. 47). W tym roku niniejsza historia powraca raz jeszcze. Tym razem jednak w „towarzystwie”. Tak się bowiem sprawy ułożyły, że po publikacji całości dokonań Franka Millera w kontekście „Nieustraszonego!” oraz przed kontynuacją wątków zawieszonych w ostatnim zbiorze sygnowanym przez wzmiankowanego chwilę temu „Bru” tzw. moce zwierzchnie Egmontu zdecydowały o wypełnieniu luk „Volume 2”. Tym samym do rąk polskiego czytelnika trafiło nie tylko wznowienie „Diabła stróża”, ale też m.in. zjawiskowo zilustrowana opowieść koncentrująca się na osobie Mayi „Echo” Lopez. Stąd już choćby z tego względu fani perypetii Śmiałka (a w gruncie rzeczy sprawnie zrealizowanych komiksów w całej rozciągłości) nie powinni przegapiać tej pozycji. Okazuje się bowiem, że nie zawsze w pełni doceniana fabuła sygnowana przez twórcę m.in. „Dogmy” i „Szczurów z supermarketu” nic nie straciła na swej jakości stricte rozrywkowej. Ponadto znać w niej oczytanie i dogłębną znajomość wcześniejszych losów Daredevila (nawiązania m.in. do „Odrodzonego” oraz „Sagi o Elektrze”), a także przełomowość w bardzo istotnym z punktu widzenia Matta Murdocka wątku. Nie dość na tym odczuwalne są także znamiona wpływu tej opowieści zarówno na twórców przywołanego filmu z 2003 r., jak i trzeciego sezonu serialu „Daredevil”. Wymienione okoliczności nie wyczerpują zresztą walorów „Diabła stróża” i stąd cieszy okoliczność, że nie zabrakło dla niego miejsca także w kompleksowej edycji Egmontu.

Tak jak jednak wzmiankowano, to ledwie początek czytelniczej przygody z tym liczącym sobie ponad sześćset stron zbiorem. Tuż bowiem po wykaraskaniu się z intrygi stanowiącej oś fabularną wspomnianej opowieści Matt zmuszony jest stawić czoła kolejnej machinacji zaistniałej za sprawą jego głównego nemezis w osobie Wilsona „Kingpina” Fiska. Co prawda trudno w tym przypadku uznać skalę jej osobliwej „finezji” za porównywalną z tą znaną z kart „Odrodzonego”. Niemniej wkomponowanie w ramy mitologii „Nieustraszonego!” pozbawionej słuchu Echo (tj. jeszcze jednej, po m.in. Typhoid Mary i Elektrze) niebezpiecznej i ponętnej zarazem niewiasty, okazało się (jak zwykle!) generować mnóstwo emocji. Do tego zresztą w dwóch formułach, jako że pomysłodawca tej postaci – tj. David Mack – zaprezentował ją pierwotnie w standardowej dla superbohaterskiej konwencji formule („Część całości”), by następnie dać popis swego kunsztu narracyjnego, a nade wszystko plastycznego również w zamieszczonej w niniejszym tomie opowieści zatytułowanej po prostu „Echo”.

Natomiast pomiędzy nimi „przytrafiła” się z pozoru tylko „zwyczajna” fabuła pt. „Przed kamerami”. Mamy bowiem w niej do czynienia z rasowym thrillerem sądowym, co biorąc pod uwagę zawodową specjalność zarówno Matta, jak i jego najlepszego przyjaciela Foggy’ego Nelsona nie powinno stanowić przesadnego zaskoczenia. I – co więcej – przyznać trzeba, że odpowiadający za skrypt tej fabuły Bob Gale (swoją drogą bardziej znany ze swojej aktywności w ramach branży filmowej – vide scenariusze „Powrotu do przyszłości” i „1941”) osiągnął stosowne pokomplikowanie zaistniałej na jej kartach sprawy. Do tego trafnie ujął kochliwą naturę Matta, a przy okazji nawiązał do początków tej postaci, tj. czasów, gdy perypetie obrońcy Hell’s Kitchen współtworzyli Stan Lee i Gene Colan (o czym więcej w opublikowanych przez Mandragorę dwóch tomach „Essential Daredevil”). Jak się zresztą okazuje, obu wspomnianych klasyków (wspomaganych przez m.in. Kevina Halla) także tu nie zabrakło. Przekonają się o tym czytelnicy zwieńczenia tegoż zbioru, którym okazała się nowelka „Stróż brata mego”. I wprost przyznać trzeba, że tego typu odniesień do klasyki nigdy za wiele, zwłaszcza że „Stanley Martin Lieber” pozwolił sobie na zastosowanie humorystycznych „wtrętów” typowych dla przyjętego przezeń modelu narracji z czasów formowania uniwersum Marvela.

Udział w tym przedsięwzięciu licznego grona, częstokroć zróżnicowanych pod względem temperamentu twórczego artystów siłą rzeczy przejawiło się takim właśnie zróżnicowaniem warstw plastycznych poszczególnych opowieści. W przypadku Joe Quesady mamy do czynienia ze swoistym bytem pośrednim między skłonnością do pełnego starannie ujętych detali realizmu z częstymi akcentami groteskowymi. Jest tłoczno, dynamicznie i efektownie. Większą skłonność ku zachowaniu „norm” realistycznych (choć przy odrobinie idealizacji typowej dla konwencji superbohaterskiej) wykazali współpracujący z Bobem Galem Phil Winslade i David Ross. I nie da się ukryć, że efekt ich pracy jest momentami, jak zwykło się obecnie mawiać, wręcz epicki. Natomiast to jak w opowieści o Echo poczyna sobie David Mack to już maestria i zjawiskowość porównywalna z najbardziej udanymi realizacjami Billa Sienkiewicza („Daredevil Franka Millera” t.3) i Mike’a Grella („Green Arrow vol.2” nr 40). Głębia malarskich kompozycji przeplata się ze szkicowo nakreślonymi dopełnieniami. Można zaryzykować przypuszczenie, że tym zabiegiem stylistycznym wspomniany autor celnie ujął odmienność percepcji tytułowej bohaterki tej opowieści z racji jej wrodzonej niepełnosprawności. Swoistą wisienką na torcie są ekspresyjne i zarazem nie wolne od klasycznego uroku plansze w wykonaniu Gene’a Colana. Zresztą pod tym względem szczególnie wartym uwagi jest epizod „½”, pierwotnie dodatek do magazynu „Wizard”, w której to inicjatywie wzięli udział m.in. Steve Dillon („Kaznodzieja”) i Kevin Nowlan („Batman: Miecz Azraela”).

Gwoli recenzenckiej powinności wypada wspomnieć także o pewnych niedostatkach formalnych polskiej edycji tego zbioru. Zresztą już na etapie czwartego albumu zbierającego prace Franka Millera znać było niewystarczające dopracowanie materiałów, które posłużyły jako źródło dla opublikowanej u nas wersji (m.in. pikselizacja dostrzegalna na niektórych planszach). Biorąc pod uwagę niemałą przecież cenę tych propozycji wydawniczych, podobna sytuacja nie powinna była mieć miejsca. Tymczasem także w niniejszym tomie cześć plansz sprawia wrażenie „rozmytych”, co może sugerować, że przy jego wydruku zastosowano tańsze i gorsze jakościowo materiały. Problematycznymi okazały się także sformułowania użytkowane niekiedy przez tłumacza, którego najwyraźniej poniosła „artystyczna” nadpobudliwość. Przejawiło się to nadmierną improwizacją deformującą momentami oryginalny sens tłumaczonych przezeń utworów. Jakby tego było mało, rzeczony szermuje wątpliwej jakości „neologizmami” (vide „spieżka”), które zasadnie wzbudziły irytację części komiksowej braci.

Nie da się ukryć, że okoliczność, iż doczekaliśmy się pełnej prezentacji dokonań w kontekście Daredevila przywoływanych już wyżej autorów - Briana Michaela Bendisa, Eda Brubakera i Franka Millera - bardzo cieszy. Brakowało jednak dopełnienia serii „Daredevil vol.2” o zebrane tutaj opowieści. Niniejszym tomem owe luki zostały dopełnione. Co dalej? Na ten moment brak jednoznacznej odpowiedzi i tym samym pozostają jedynie przypuszczenia („Fall From Grace”? Staż Andy’ego Diggle’a?). Pewne jest natomiast, że kontynuacja prezentacji przypadków Matta Murdocka niechybnie nastąpi.

 

Tytuł: „Daredevil. Nieustraszony!” tom 0

  • Tytuł oryginału: „Guardian Devil”, „Parts of a Hole”, „Playing to the Camera”, „Echo”
  • Scenariusz: Kevin Smith, David Mack, Joe Quesada, Jimmy Palmiotti, Bob Gale, Kevin Hall, Stan Lee
  • Szkice: Joe Quesada, J. G. Jones, Steve Dillon, David Mack, Jimmy Palmiotti, Kevin Nowlan, John Romita Starszy, Jae Lee, Amanda Conner, John Cassaday, David Mack, Gene Colan
  • Tusz: Jimmy Palmiotti, J. G. Jones, Steve Dillon, David Mack, Jimmy Palmiotti, Kevin Nowlan, John Romita Starszy, Jae Lee, Amanda Conner, John Cassaday, David Mack, Tom Palmer
  • Kolory: Avalon’s Dan Kemp, Laura DePuy, Chris Sotomayor, Richard Isanove, Chris Chuckry, David Mack
  • Posłowie i konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marceli Szpak
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: m.in. „Daredevil: Guardian Devil” – 21 kwietnia 2010 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 lutego 2021 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 636
  • Cena: 149,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięcznikach „Daredevil vol.2” nr 1-15 (listopad 1998-kwiecień 2001), 20-25 (październik-grudzień 2001), 51-55 (listopad 2003-luty 2004), ½ (czerwiec 1998).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus