„Daredevil” - recenzja
Dodane: 05-04-2007 15:42 ()
Wydaje się, że po sukcesach X-Men i Spider-Mana bohaterowie Marvela ustawiali się w długiej kolejce do kolejnych ekranizacji. Wybór był oczywisty, obrońca Hell’s Kitchen już szykował się do debiutu. Idealnym materiałem do zekranizowana był komiks Franka Millera i Johna Romity Jr. The Man Without Fear. Wystarczyło odrobina dobrej woli i zachowanie wierności względem pierwowzoru. Niestety nie wszystko poszło po myśli fanów, bo Daredevil Marka Stevena Johnsona to nie jest film, do którego chciałbym wracać. Na pewno stanowi kolejny ważny etap w ekranizowaniu komiksów Marvela, bo pokazuje, jak nie powinno się tego czynić.
Matt Murdock w dzieciństwie uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił wzrok, ale jednocześnie wyostrzyły mu się pozostałe zmysły. Jest w stanie usłyszeć dźwięki, które dla przeciętnego człowieka są poza zasięgiem. Swój ponadprzeciętny dar postanowił wykorzystać w walce z przestępczością. Za dnia jako niewidomy prawnik, w nocy przebierający się w szkarłatny kostium Diabła Stróża. Miastem rządzi mafijny boss zwany Kingpinem. A na ulicach panoszy się bezwzględny psychopata Bullseye. Daredevil ma pełne ręce roboty.
Film Marka Stevena Johnsona sięga po inspiracje do dzieł Franka Millera, ale nie potrafi odtworzyć unikalnej atmosfery komiksu. Wszystko wydaje się poukładane na swoim miejscu, ale nie współgra ze sobą, jak powinno. Chyba podstawowy zarzut dotyczy fabuły, która jest trochę poszatkowana, a montaż filmu pozostawia wiele do życzenia. Nic dziwnego, skoro wersja reżyserska jest dłuższa o pół godziny. Dzięki temu nie ma dziur logicznych, które pojawiają się w kinowej wersji, ale to nadal za mało, by zaliczyć ten film do udanych.
Inny problem filmu są nietrafione wybory obsadowe. Affleck zalicza się do utalentowanych aktorów młodego pokolenia i jako Matt prezentuje się poprawnie, jednak na żadnym etapie filmu nie udaje mu się zbliżyć do Daredevila znanego z komiksowego pierwowzoru. Wybór Jennifer Gardner do roli Elektry również wydaje się dyskusyjny. Aktorka sprawnie radzi sobie w sztukach walki, co pokazała w serialu Agentka o stu twarzach, jednak jej wizerunek Elektry Natchios nawet na moment nie zbliża się do komiksowego. Jest pozbawiony pazura, beznamiętny i zwyczajnie nudny. Nie ma również chemii między nią a Affleckiem, co boli najbardziej, patrząc na relację łączącą tę parę kochanków.
Najlepiej w obrazie wypadają złoczyńcy. Kontrowersje wzbudzał od początku czarnoskóry Kingpin, ale charyzma Michaela Clarke’a Duncana wyraźnie działa na korzyść jego kreacji i jest to szef świata przestępczego bliski swojemu komiksowemu pierwowzorowi. Prawdziwą furorę robi jednak Bullseye w interpretacji Colina Farrella, który jest dostatecznie szalony i bezwzględny, aby udanie sportretować psychopatycznego mordercę. To niewielki plusik tej produkcji.
Mark Steven Johnson nie ma smykałki do komiksowych produkcji ani drygu do kręcenia sekwencji akcji. Większość z nich wydaje się nieporadna, sztuczna i mało atrakcyjna. Traci na tym film, który jeśli nie aktorstwem, to mógłby zachwycać sekwencjami walk. Te jednak nie wybijają się ponad przeciętność, a w obrazie nie ma chyba żadnej sceny, która na dłużej zapadałaby w pamięć.
Daredevil nie zaliczył udanego debiutu na dużym ekranie, a szkoda, bo potencjał tej postaci jest ogromny. Powierzenie realizacji przygód Śmiałka nieodpowiednim ludziom zakończyło się niewypałem. Czy Diabeł z Hell’s Kitchen otrzyma jeszcze jedną szansę? Oby, bo w pełni na nią zasługuje.
Ocena: 4/10
Tytuł: „Daredevil”
Reżyseria: Mark Steven Johnson
Scenariusz: Mark Steven Johnson
Obsada:
- Ben Affleck
- Jennifer Garner
- Michael Clarke Duncan
- Colin Farrell
- John Favreau
- Joe Pantoliano
- David Keith
Muzyka: Graeme Revell
Zdjęcia: Ericson Core
Kostiumy: James Acheson
Czas trwania: 104 minuty
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...