„Daredevil” Frank Miller tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-02-2019 15:08 ()


Frank Miller to przez polskich czytelników twórca już całkiem dobrze znany. Jednak obok m.in. „Sin City”, „Powrotu Mrocznego Rycerza” czy „300” wciąż brakowało kompleksowej prezentacji pracy, która nie tylko uczyniła nazwisko tego autora rozpoznawalnym, ale też de facto zainicjowała jego drogę ku sławie i chwale oraz statusowi reinterpretatora konwencji superbohaterskiej porównywalnym jedynie z Alanem Moore’em. Mowa tu oczywiście o perypetiach niewidomego prawnika Matta Murdocka, po godzinach oficjalnej pracy specjalizującego się w skutecznym przypominaniu jednostkom kryminogennym, skąd im wyrastają nogi.   

W momencie, gdy na przyszły twórca „Roku pierwszego” dołączał do załogi odpowiedzialnej za realizację dwumiesięcznika poświęconego wyczynom Daredevila (bo właśnie pod tą „tożsamością” zwykł skrywać się rzeczony „szermierz Temidy”), tytuł ten sprzedawał się na granicy opłacalności, nie wzbudzając przesadnego zainteresowania odbiorców oferty Domu Pomysłów. Paradoksalnie trudno o bardziej komfortową sytuację dla zdolnego twórcy. Wszak to właśnie w takich momentach konieczne wręcz i niezbędne są radykalne przeobrażanie zastanego status quo. Liczący sobie naonczas (tj. w roku 1979) niewiele ponad dwadzieścia wiosen Miller, z głową buzującą od mnogości pomysłów, wsparciem doświadczonych i cenionych wirtuozów komiksowego medium (w tym zwłaszcza Neala Adamsa i Denny’ego O’Neila), dobrze rokującymi umiejętnościami plastycznymi, a nade wszystko zapałem do pracy wydawał się właściwym „nabytkiem” do tego przedsięwzięcia. I rzeczywiście, jak czas pokazał, nie zawiódł on pokładanych w nim nadziei.

Pierwszy zbiór gromadzący udział rzeczonego w nadaniu przypadkom Daredevila niespotykanej dotąd dynamiki to swoista przygrywka do ciągu popisów, które miały nastąpić wraz z przejęciem przez Millera także roli scenarzysty serii wraz z numerem 168 (ze stycznia 1980 r.). Toteż w niniejszym albumie (którego notabene zawartość zaprezentowano już polskim czytelnikom w 85 tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” w lutym 2016 r.) kooperuje on jeszcze co prawda z innymi scenarzystami – w tym zwłaszcza z Rogerem McKenzie – choć już znać ów twórczy „pazur”, którym da się on poznać w trakcie realizacji „Sagi o Elektrze” (swoją drogą także opublikowanej w Polsce, tym razem w ramach kolekcji „Superbohaterowie Marvela” – tom 40). Matta napotykamy tu zatem na kolejnym życiowym rozdrożu (chociaż nic to w porównaniu z tym co czeka go na kartach „Odrodzonego” – „WKKM” tom 20), zmagającego się z czeredą nierzadko kuriozalnych przeciwników (vide Nieświęta Trójca), a przy okazji typowymi dlań dylematami sercowymi. I chociaż nie utrafimy emblematycznego adwersarza Matta w osobie Wilsona „Kingpina” Fiska, to jednak debiutujący w tym albumie lider jednej z grup przestępczych w osobie Erica Slaughtera okazuje się władny do przynajmniej częściowego wypełnienia tej luki. Toteż to właśnie z jego szajką zmuszony jest się zmierzyć tytułowy protagonista. Przy czym owa okoliczność jest tym bardziej problematyczna, że raz jeszcze daje o sobie znać nieobliczalny Bullseye. Twórcy odpowiedzialni za skrypty poszczególnych opowieści zadbali zresztą o znaczną różnorodność „sparingpartnerów” dla niewidomego herosa, wśród których odnajdujemy m.in. „pożyczonego” z „pajęczych” tytułów Doktora Octopusa, Hulka, a także znanego z czasem ze stronic „Iron Mana” Maulera (zwanego tu Oprawcą). Ta ostatnia gościnna „wizyta” o tyle nie dziwi, że za jej rozpisanie odpowiadał – również gościnnie – David Michelinie, autor w równym stopniu przełomowy dla dziejów Tony’ego Starka co Frank Miller dla Śmiałka.  

Dzieje się tu zatem sporo, choć z dbałością o urozmaicenie niezbędnych dla konwencji superbohaterskiej nawalanek o dodatkowe elementy fabuły. Daje o sobie zatem znać typowa dla Matta skłonność do kochliwości; do tego w ramach niejednoznacznych, pokomplikowanych związków. Siłą rzeczy przyczynia się to do częstych introspekcji głównego protagonisty pogłębiających jego psychologiczną złożoność. Równocześnie na znaczeniu zyskują nieco odleglejsze plany tej opowieści, nie wyłączając przestrzeni Hell’s Kitchen. Tym sposobem owa scenografia zaczyna żyć własnym życiem i to właśnie już na niniejszym etapie serii owa cześć Manhattanu staje się niemal pełnoprawnym „bohaterem” sagi o Daredevilu. Warto o tym pamiętać, także ze względu na udział w osiągnięciu niespotykanej jak na tamte czasy nastrojowości (a przy tym chętnie naśladowanej przez co najmniej kilku twórców – m.in. Mike’a Grella w jego „Green Arrow vol.2”) Rogera McKenzie, autora na ogół niesłusznie pomijanego przy omawianiu tego przedsięwzięcia. Tymczasem także w historiach jego autorstwa znać już ukierunkowanie ku względnie realistycznemu ujmowaniu rzeczywistości kreowanej. Rzecz jasna można założyć, że był to efekt pracy w trybie tzw. metody Marvela pozostawiającej znaczną swobodę twórczą po stronie rysownika. Sęk w tym, że sam Frank Miller przyznawał, iż udział jego kolegi w realizowaniu powierzonej im serii był zdecydowanie większy, niż zwykło się o tym zazwyczaj wspominać. Przy czym nie wszystkie koncepty zdają się przekonująco prowadzone (m.in. konkluzja starcia z Bullseye’em). Ogólnie jednak jako wstęp do przełomowych wyczynów Millera niniejszy zbiór wciąż zachowuje większość ze swoich pierwotnych walorów.

Analogicznie rzecz się ma także w przypadku warstwy plastycznej wykonanej przez rzeczonego we współpracy m.in. z Klausem Jansonem („Batman: Gotyk”). Mimo odmiennych standardów stylistycznych w zestawieniu ze współcześnie „wziętymi” trendami znać zapał Millera także na tym „odcinku”; zwłaszcza do dynamicznego prowadzenia narracji obrazem. Szczególnie udanie jawią się sekwencje konfrontacyjne, w których Miller daje popis swej naonczas rozbuchanej wyobraźni. Ujawnia się przy tym, że ciągnie go ku mrocznym rewirom, które stać się miały nieodłączną częścią scenerii, w których Daredevil zwykł operować. Tym samym szlak ku wypracowaniu optymalnego „klimatu” cyklu został przetarty i dlatego tym bardziej nie warto przegapiać tego zbioru.

 

Tytuł: „Daredevil” Frank Miller tom 1

  • Tytuł oryginału: „Daredevil. Visionaries: Frank Miller, Volume 1”
  • Scenariusz: Roger McKenzie (nr 158-161, 163-166), Frank Miller (nr 165-166), David Michelinie (nr 167)
  • Szkic: Frank Miller
  • Tusz: Klaus Janson, Josef Rubinstein
  • Kolory:  George Roussos, Glynis Wein, Bob Sharen
  • Separacje: Marie Javins, Colorgraphix, Velazquez Giarruso, Herrera
  • Posłowie: Frank Miller
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marceli Szpak
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej:  Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1 maja 2002 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 23 stycznia 2019 r.
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 69,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w dwumiesięczniku „Daredevil vol.1” nr 158-161, 163-167 (maj-listopad 1979 oraz marzec-listopad 1980).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus