„Batman”: „Gotyk” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 27-12-2016 21:23 ()


Druga połowa lat 80. minionego wieku była prawdopodobnie najbardziej udanym momentem w długich dziejach wydawnictwa DC Comics. Owa Błyskotliwa Era to czas aktywności osławionego, brytyjskiego desantu oraz opowieści, które skalą swojej dojrzałości, zarówno w wymiarze fabularnym, jak i plastycznym, znacznie prześcignęły osiągnięcia autorów dotąd udzielających się przy tworzeniu konwencji superbohaterskiej. W tej - nie bójmy się tego słowa - rewolucji wziął udział również Grant Morrison, naonczas niespełna trzydziestoletni scenarzysta rodem ze Szkocji.

Względnie młody wiek nie przeszkodził mu jednak w zaproponowaniu tak interesujących propozycji wydawniczych jak serie „Animal Man vol.1” oraz „Doom Patrol vol.2”. Szczególnie jednak docenionym utworem jego autorstwa okazał się powstały we współpracy z wyróżniającym się plastykiem (notabene również Brytyjczykiem) Dave’em McKeanem „Azyl Arkham”. Na swój sposób mistyczna wędrówka Batmana poprzez miejsce odosobnienia jego owładniętych szaleństwem adwersarzy, dosycona dualistyczną symboliką, a nade wszystko zilustrowana pełnymi głębi malarskiej kompozycjami, do dziś uznawana jest za jedno z najważniejszych osiągnięć komiksu superbohaterskiego. Tym samym Morrison nie tylko osiągnął poziom artystyczny porównywalny z wychwalanymi fabułami takimi jak „Powrót Mrocznego Rycerza” i „Rok Pierwszy”, ale też udanie nawiązał do gotyckich początków Zamaskowanego Krzyżowca, wysiłków na rzecz wskrzeszenia tej nastrojowości przez duet Denny O’Neil/Neal Adams, a z czasem także Jima Starlina. Po latach tylko pozornie stresujących zmagań Batmana m.in. z władcą miejskiego półświatka w osobie Oswalda „Pingwina” Cobblepota czy niegdysiejszego prokuratora generalnego Harveya Denta vel Two-Face można rzec, że za sprawą ostatniego z wymienionych twórców żarty się skończyły. Dowiodła tego zarówno rozpisana przezeń „Śmierć w rodzinie”, jak i mini-seria „The Cult”, na której kartach Bruce Wayne zmuszony był stawić czoła sekcie Diakona Blackfire’a. Tym sposobem, krok po kroku, perypetie Mrocznego Rycerza ewoluowały ku poetyce, która na przełomie lat 80. i 90. uczyniła zeń najpopularniejszą osobowość uniwersum DC.

Czytelników choćby tylko cząstkowo zaznajomionych z dorobkiem Granta Morrisona nie trzeba nadmiernie przekonywać, że w ramach owej tendencji zdawał się on czuć niczym przysłowiowy pączek w maśle. Nic zatem dziwnego, że gdy tylko zaistniała możliwość kontynuowania osobistej przygody z marką Obrońcy Gotham „Szalony Szkot” skwapliwie ją podjął. Okazja ku temu przytrafiła się nie byle jaka, ponieważ w listopadzie 1989 r. zainicjowano serię „Batman: Legends of the Dark Knight”, traktującą o wczesnych latach aktywności dziedzica fortuny Wayne’ów. Trzeci miesięcznik z udziałem rzeczonego (po „Detective Comics vol.1” i „Batman vol.1”) z założenia kierowany był do nieco bardziej oczytanego i wymagającego odbiorcy. Nie zaskakuje zatem, że wśród autorów, którym zaproponowano udział w jego realizacji, nie mogło zabraknąć scenarzysty „Azylu Arkham”. Tym sposobem nabywcy „Legend Mrocznego Rycerza” mieli okazję zapoznać się z rozpisaną przezeń opowieścią pod jakże wymownym tytułem „Gotyk”.

Gotham City niebawem po konfrontacji jej zamaskowanego obrońcy z Diakonem Blackfirem. Liderom lokalnej bandyterki zdają się puszczać nerwy. Niektórzy spośród ich grona giną bowiem z rąk enigmatycznego osobnika zwanego przez nich Panem Szeptem. Tymczasem wedle ich mniemania został on skutecznie wyeliminowany ze świata żywych już w czasach ich młodości. Kim zatem jest ów osobnik ponoć nierzucający cienia, a przy tym niepodlegający przypisanego upływowi czasu prawu entropii? Miejską legendą? Wymysłem zmierzających do wykończenia Batmana gangsterów? Determinacja, z jaką usiłują oni nawiązać kontakt z Mrocznym Rycerzem, potwierdza jedynie, że sprawy nie należy lekceważyć. Tym bardziej że Bruce boryka się z nawiedzającymi go sennymi widziadłami, które być może mają z nią więcej wspólnego, niż może się to z pozoru wydawać…

Niniejsza opowieść, mimo że na ogół wymieniana w zestawieniach najbardziej udanych fabuł z udziałem Detektywa w Pelerynie, zdaje się ustępować popularnością choćby kilkukrotnie przywoływanemu w tym tekście „Azylowi Arkham”. Istotnie, skalą ogólnej złożoności, „Gotyk” ustępuję kooperacji Morrisona i McKeana. Trudno jednak odmówić także i tej fabule co najmniej kilku walorów. Pierwszym z nich jest posępny nastrój, pokrewny osiągniętemu w „The Cult” przez Starlina i wspierającego go Berniego Wrightsona. Wśród kolejnych warto wymienić ponadto udane nawiązania do „Mrocznego Rycerza Mrocznego Miasta” Petera Milligana i Kierona Dwyera („Batman” nr 8/1991), osobowość głównego antagonisty, nakreślonego jakby w kontrze do typowych sparing-partnerów alter ego Bruce’a Wayne’a oraz odniesienia wobec domniemanej magii zaklętej w gotyckiej architekturze. W tym ostatnim przypadku znać zresztą nie tak znowu odległe echo lektury swego czasu nagłośnionej książki „Jack The Ripper: The Final Solution” Stephena Knighta, która nie pozostała bez wpływu na twórczość skądinąd znanego Alana Moore’a. Te oraz jeszcze kilka innych elementów przyczyniły się do wygenerowania motywów zdecydowanie bliższych percepcji dojrzalszego czytelnika niż ogół historii prezentowanych ledwie kilka lat wcześniej m.in. na stronicach „Detective Comics vol.1” i „World’s Finest Comics”. Stąd nawet pomimo braku estymy porównywalnej z „batmanicznymi” dokonaniami Franka Millera „Gotyk” wpisuje się w ową jakościową rewolucję Błyskotliwej Ery, za której sprawą różnej maści mądrale, definiujący komiks superbohaterski jako rozrywkę skierowaną wyłącznie do dzieci, zmuszeni byli gruntownie zweryfikować swój dotychczasowy ogląd.

Udział w tym przedsięwzięciu miał również ilustrator Klaus Janson, zasłużenie ceniony nakładacz tuszu udzielający się niegdyś przy trudnych do zliczenia tytułach (by wspomnieć m.in. „Elektra Saga” i „Howard The Duck”). „Gotyk” to jedna z tych jego prac, w której odnalazł się on zarówno w najbardziej charakterystycznej dla niego roli, jak i jako autor całości warstwy ołówkowej. Cechująca jego stylistykę osobliwa nonszalancja w prowadzeniu kreski (swoją drogą po dziś dzień wykpiwana przez część czytelników pamiętających opublikowaną także u nas w marcu 1992 r. komiksową adaptację „Terminatora 2: Dzień sądu”) w tym akurat przypadku jedynie pogłębiła nastrojowość tej opowieści. Rwane kontury dodatkowo akcentują quasi-metafizyczny wymiar fabuły, wprost odnoszący się do sfery nadprzyrodzonej.

„Batman”: „Gotyk” zaliczany bywa do tzw. klasyki mniej znanej. Niedorównującej co prawda kanonicznym utworom takim jak „Zabójczy żart” czy „Długie Halloween”, ale również wartej uwagi i rozpoznania przez czytelników gustujących w fabułach doby Błyskotliwej Ery, tj. okresu pomiędzy wydobyciem się komiksu superbohaterskiego z ograniczeń komiksu młodzieżowego, a jego przesadną komercjalizacją w toku lat 90. Do tego polski czytelnik zaznajomiony z prezentowanymi niegdyś przez wydawnictwo TM-Semic przedrukami z „Batman: Legends of the Dark Knight” (wśród nich znalazły się tak docenione historie, jak „Venom”, „Sanctum”, „Machiny” i „Maski”) raz jeszcze ma sposobność, by przekonać się o wyjątkowości tego tytułu, nieprzypadkowo uznawanego przez wielu za najbardziej udany miesięcznik w dotychczasowych dziejach Mrocznego Rycerza.

 

Tytuł: „Batman”: „Gotyk”

  • Tytuł oryginału: „Batman: Gothic Deluxe Edition”
  • Scenariusz: Grant Morrison
  • Szkic i tusz: Klaus Janson
  • Kolory: Steve Buccellato
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Posłowie: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data premiery wersji oryginalnej (w tej edycji): 28 lipca 2015 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 7 grudnia 2016 r.
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 18 x 27,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Batman: Legends of the Dark Knight” nr 6-10 (kwiecień-sierpień 1990).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus