„Murena” tom 9: „Ciernie” - recenzja
Dodane: 04-07-2018 22:37 ()
Jean Dufaux ma to do siebie, że chętnie angażuje się w realizowanie nowych serii i jeszcze skwapliwiej je kontynuuje, nie zawsze wiedząc, kiedy skończyć. Przykładów tego typu przedsięwzięć nie brakuje, przy czym owa przypadłość niekiedy przejawia się chybionymi inicjatywami (vide „Krucjata” i wyrosła z niej seria „Nomade”), inne zaś („Skarga Utraconych Ziem”, „Niklos Koda”) miały więcej szczęścia. Tak się szczęśliwie złożyło, że dzieje rzymskiego arystokraty Lucjusza Mureny należą do drugiej grupy tych tytułów.
Gwoli ścisłości: nie tyle za sprawą rzeczonego scenarzysty, ile raczej ogólnej atrakcyjności momentu dziejowego, w którym tę opowieść osadzono oraz wysiłków plastyków, którzy zaangażowali się przy produkcji niniejszej serii. Mowa tu zwłaszcza o nieodżałowanym Phillipe Delaby, zmarłym w początkach 2014 roku plastyku, który współpracował z Dufauxem przy drugim cyklu „Skargi…” („Rycerze Łaski”). Pieczołowitością i rozeznaniem w kulturze materialnej Rzymu okresu kierowania tą strukturą polityczną przez przedstawicieli dynastii julijsko-klaudyjskiej udało mu się raz jeszcze odtworzyć realia antycznego imperium i tym samym przyczynić się do przychylnego odbioru serii. Stąd doczekała się ona trzeciego już cyklu, którego niniejszy album – „Ciernie” – jest inicjującą odsłoną.
Rok 64 po Chrystusie. Strawiony pożarem wznieconym z rozkazu Nerona Rzym powoli podnosi się z pogorzelisk. Wśród zaangażowanych przy odbudowie miasta odnajdujemy także tytułową osobowość serii. Niegdyś zaliczający się do grona bliskich przyjaciół imperatora obecnie wypadł z jego łask. Nie zamierza jednak opuszczać rodzinnego miasta i stąd jego udział w podnoszeniu go ze zgliszczy. Tymczasem na cesarskim dworze intrygi nie ustają. Tym bardziej że w nieco nerwowej atmosferze trwają pośpieszne poszukiwania domniemanych winnych spalenia ówczesnej stolicy świata. Za sprawą sprzyjającej Żydom cesarzowej Sabiny Poppei wybór Nerona pada na chrześcijan (zwanych także „nazarejczykami”), w mniemaniu Rzymian - w tym także uznawanego za najwybitniejszego dziejopisa tamtej epoki Tacyta - wyznawców „zgubnego zabobonu”. Znane z kart m.in. jego „Roczników” prześladowania, których ofiarą padła ta społeczność przejawiły się „najbardziej wyszukanymi kaźniami”. Stąd na widok takowych zmuszeni są przygotować się odbiorcy tego albumu. To jednak istotny, acz niejedyny wątek „Cierni”, jako że jest okazja do przyjrzenia nasilającej się degeneracji Nerona, w niczym już nieprzypominającego zagubionego młodzieńca z albumu „Purpura i złoto”. Wśród uczestników dworskich „przepychanek” nie zabrakło stałych rezydentów otoczenia cesarza-megalomana w osobach m.in. Seneki, Petroniusza i wzmiankowanej Poppeii. Całość uzupełniono kolejnymi perypetiami sercowymi Lucjusza Moreny.
W wymiarze fabularnym „Ciernie” to solidna propozycja wydawnicza, acz momentami „przegadana” nie w pełni przemyślanymi dialogami (Dufaux nigdy nie był w nich „mocny”). Rozwój kluczowych postaci postępuje, a stopień ryzyka narastającego wokół centralnej osobowości serii paradoksalnie zdaje się obiecująco rokować w perspektywie kolejnych epizodów. Równocześnie scenarzysta stara się, jak może, aby podtrzymać swoją wątpliwą renomę „podgryzacza” chrześcijaństwa przy każdej nadarzającej się okazji. Tak było w przypadku „Krucjaty”, kuriozalnej wizji III wyprawy krzyżowej, a w szerszym kontekście całego ruchu krucjatowego. Podobnie sprawy mają się także tutaj, tym razem ogniskując ową antykatolicką zajadłość licznego grona twórców frankofońskich (nie tylko zresztą scenarzystów komiksowych) wobec osoby Piotra Apostoła. Wizja zaproponowana przez pomysłodawcę „Sagi Valty” nijak się bowiem ma do zachowanych tradycji starochrześcijańskich. Oczywiście twórca ma pełne prawo do autorskiej wizji rzeczywistości oraz uczestniczących w jej ramach osobowości. Problem w tym, że twórczość Jeana Dufauxa charakteryzuje uwłaczająca inteligencji choćby pobieżnie zorientowanego w poruszanej przezeń tematyce czytelnika tendencyjność. Tymczasem „Murena” to seria stylizowana na historyczną, a zatem, pomijając fabularne zawirowania uatrakcyjniające jej ogólny odbiór, z ambicjami do prezentacji pewnej konkretnej epoki taką, jaka wyłania się z dostępnych nam źródeł historycznych. Efekt jest taki, że przynajmniej w kontekście osoby wzmiankowanego Apostoła potencjalny odbiorca zostaje wmanewrowany wprost na przysłowiowe manowce. Do tego bez słowa wyjaśnienia, że w tym akurat przypadku mamy do czynienia z interpretacją dokładnie odwrotną od przekazów z epoki. Stąd piszący te słowa zaryzykuje graniczące z pewnością przypuszczenie, że przynajmniej część potencjalnych odbiorców tej produkcji potraktuje narzuconą przez Dufauxa „interpretację” w kategorii rzeczywistości historycznej. Notabene nie tylko ten autor dał się ponieść tendencji do manipulowania czytelnikom za pomocą suflowania zdeformowanych według ściśle przemyślanego „klucza” ideologicznego treści. Świadectwa jej niemal permanentnego występowania odnajdujemy bowiem m.in. w takich seriach jak skądinąd fachowo zrealizowanych produkcjach takich jak „Ramiro”, „Vasco” i „Tajemnica Trójkąta”.
Niczego natomiast nie sposób zarzucić przywoływanemu już wcześniej Delaby’emu. Wystarczy bowiem ledwie rzut oka na plansze również wzmiankowanego albumu „Złoto i purpura” jak znaczny skok w rozwoju plastycznego warsztatu wykonał ten twórca. Stopień dokładności nakreślanych przezeń form jest na kartach „Cierni” jeszcze bardziej drobiazgowy przy równoczesnym, zdecydowanie bardziej finezyjnym prowadzeniu kreski. Stąd stolica Imperium Romanum doby panowania cezara Nerona urzeka skalą dokładności. Nie bez znaczenia jest także warstwa kolorystyczna autorstwa Sébastiana Gérarda. W jego wykonaniu nastrojowo prezentują się zarówno sceny nocne oraz rzymskie lochy, jak i kadry spowite światłem śródziemnomorskiego słońca.
Skoro już o świetle mowa to tytułem podsumowania wprost trzeba przyznać, że dziewiąty album serii „Murena” to zarówno blaski, jak i cienie twórczości jej scenarzysty broniącą się bazowaniem na materiale adaptowanym, a nie jego autorskich konceptach (podobnie zresztą rzecz się miała we współtworzonej przezeń serii „Dżinn”). Fortunnie z przewagą tych pierwszych. Zapewne także z tego względu, że nośność tematyki związanej ze starożytnym Rzymem raz jeszcze, podobnie jak przy okazji takich propozycji wydawniczych jak „Alix Senator” czy „Attyla i papież Leon”, okazała się na tyle atrakcyjna, by przyciągnąć do siebie odpowiednią liczbę odbiorców.
Tytuł: „Murena” tom 9: „Ciernie”
- Tytuł oryginału: Murena 9 – Les épines”
- Scenariusz: Jean Dufaux
- Rysunki: Phillppe Delaby
- Kolor: Sébastian Gérard
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud-Lombard
- Wydawca wersji polskiej: Taurus Media
- Data publikacji wersji oryginalnej: 2013
- Data publikacji wersji polskiej: 28 czerwca 2018
- Oprawa: miękka
- Format: 21,5 x 29 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 48
- Cena: 40 zł
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus