„Krucjata” tom 3: „Pan maszyn” - recenzja
Dodane: 27-09-2016 10:26 ()
W przybliżonych na kartach poprzednich dwóch tomów wydarzeniach, kluczowy ośrodek Ziemi Świętej – Hierus Halem – znalazł się pod kontrolą sułtana Abdula Razima. Jednoczyciel wyznawców wiary Mahometa zdaje się zatem bliski całkowitego triumfu, tj. wypędzenia chrześcijan z Lewantu. Ci jednak, pomimo utraty stolicy Królestwa Jerozolimskiego, nie zamierzają dawać za wygraną i miast salwować się ucieczką do krain Zachodu, gromadzą siły do kontruderzenia.
Szkopuł w tym, że przewodzący Frankom (jak zwykło zwać się w świecie islamu chrześcijańskich rycerzy) diuk Robert z Tarentu boryka się z narastającym niezadowoleniem swoich podkomendnych, a grono zwolenników jego przywództwa topnieje niemal z dnia na dzień. Muzułmanie mogą zatem odczuwać pełnię satysfakcji. Wszak zgodnie z ewangeliczną sentencją „Każde królestwo podzielone samo w sobie pustoszeje, nie ostoi się też żadne podzielone wewnętrznie miasto lub dom” (Mateusza 12, 25). Toteż zdawać się mogło, że również zwycięski sułtan może spać spokojnie nie troskając się nadmiernie o pomyślność swoich planów. Jak się jednak okazuje na kartach niniejszego albumu, nie narzeka on na nadmiar snu. A to z tego względu, że czas po zmierzchu zwykł spędzać w towarzystwie urodziwej (a przy tym nad wyraz mownej) chrześcijańskiej niewiasty. Tymczasem Outremer (tj. obszar władztw Łacinników w Ziemi Świętej) stanowi teren oddziaływania nie tylko krewkich „Synów Marsa”, ale też istot spoza naszej sfery rzeczywistości. Drapieżne dżinny i pokrewne im byty duchowe rodem z wierzeń przedislamskiej Arabii dotrzymują kroku muzułmańskim najeźdźcom i tym samym los krzyżowców, nawet pomimo ich determinacji, wydaje się przesądzony.
Konflikt interesów, stanowiący trzon fabularny tej serii, rozgrywa się zatem równolegle na dwóch przenikających się wzajemnie płaszczyznach: fizycznej i duchowej. Ta zaś okoliczność udatnie podsyca ogólną dramaturgię „Krucjaty”, wzbogacając ją o dodatkowe, na ogół umiejętnie prowadzone wątki. Ponownie istotną rolę odgrywa wzmiankowany sułtan, jego chrześcijańska „towarzyszka zmierzchu” oraz rycerz Walter z Flandrii. Siłą rzeczy nie mogło zabraknąć udziału tytułowego Pana maszyn, aspirującego do roli przywódcy chrześcijańskiego rycerstwa w Ziemi Świętej. Scenarzysta tej serii nie omieszkał rozwinąć zapoczątkowanych we wcześniejszych albumach wątków, ujawniając rozwiązanie co najmniej jednego z nich. Jak przystało na autora wyrosłego w trawionym post-oświeceniowymi zabobonami kręgu kultury frankofońskiej, także i tym razem (zresztą już po raz kolejny) Dufaux okazał się dystrybutorem odkształconej wizji historii zmagań Krzyżowców z okupującymi dawne prowincje Bizancjum muzułmanami. Nie mogło się zatem obyć bez idealizacji wzorowanego na Saladynie sułtana Abdula Razima, wedle schematów forsowanych co najmniej od czasów Françoisa-Marie Aroueta, sprzedajnego pisarczyka skrywającego się pod pseudonimem „Wolter”. Tak się bowiem złożyło, że ów zacietrzewiony orędownik brudnej wojny propagandowej, wymierzonej w katolicyzm oraz całokształt dziedzictwa chrześcijańskiej Europy, z perwersyjną wręcz satysfakcją odnalazł się w roli krytykanta przedsięwzięcia, jakim były wyprawy krzyżowe. Przy czym nie powstrzymał się on od operowania kalumniami, taktownie dobierając do swoich paszkwili jedynie te epizody z dziejów krucjat (zakłamując przy tym ich właściwy sens), które odpowiadały z góry założonej przezeń tezie. Co więcej, owa odkształcona wersja wydarzeń okazała się zaskakująco wpływowa i żywotna, a jej epigonów nie brakuje również współcześnie, zarówno na wyższych uczelniach, jak i wśród twórców kultury popularnej. Tak też się sprawy mają w przypadku Jeana Dufauxa, który zdaje się bezmyślnie podpisywać pod wolteriańską propagandą. Nie usprawiedliwia go przy tym okoliczność, iż mamy do czynienia z komiksem jedynie quasi-historycznym, bo ta formuła nie upoważnia autora do powielania nieuzasadnionych źródłowo pomówień. Tym bardziej, że mamy do czynienia z osadzeniem miejsca akcji w konkretnym „tu i teraz”, nieco tylko zmodyfikowanym na potrzeby rozrywkowej fabuły.
Do rangi kuriozum urasta zwłaszcza tekst zamieszczony pod koniec albumu, zatytułowany jakże wymownym sloganem „Krucjata: historia i mit”. Zdawać by się mogło, że tak sformułowany tytuł zobowiązuje autora do uczciwości; i to zarówno wobec potencjalnych czytelników, jak i samego siebie. Tymczasem nic z tych rzeczy, bo pod przykrywką korygowania pozornych przekłamań forsuje on nieprawdziwą (i obowiązkowo krzywdzącą dla krzyżowców) interpretację wydarzeń, do których doszło w trakcie III krucjaty (1189-1192). Stąd idealizacja Saladyna, o której już wcześniej była mowa przy równoczesnym szkalowaniu przywódców tej wyprawy. Przejawiło się to przede wszystkim w oczernianiu króla Ryszarda Lwie Serce, który co prawda rzeczywiście nakazał egzekucję blisko trzech tysięcy muzułmańskich jeńców pochwyconych w trakcie oblężenia Akki. Niestety Dufaux, czy to z obawy przed zaburzeniem „jedynej, słusznej” interpretacji tego wydarzenia, czy też najzwyczajniej z powodu własnego niedouczenia, nie zdecydował się przybliżyć kontekstu decyzji angielskiego władcy. Wszak choćby zdawkowa wzmianka o wyżynaniu przez Saladyna więzionych przezeń krzyżowców (m.in. po zwycięskiej dlań bitwie pod Hittinem nakazał z miejsca stracić schwytanych Templariuszy i Joannitów bez standardowego naonczas prawa do wykupu z niewoli) oraz niedotrzymania umowy zawartej z Ryszardem (muzułmański władca odmówił m.in. przyrzeczonego wcześniej zwrotu relikwii Krzyża Świętego) mogłoby zaburzyć komfort psychiczny tej części czytelników, która zwykła dawać wiarę przeświadczeniu o domniemanej zbrodniczej działalności chrześcijańskiego rycerstwa w Ziemi Świętej.
Na tym jednak nie koniec, bo we względnie krótkim tekście nie obyło się również bez rażących błędów merytorycznych (m.in. twierdzenie jakoby oblężenie Akki przeciągnęło się cztery lata; w rzeczywistości trwało ok. osiemnastu miesięcy). O ile jest to na swój sposób zrozumiałe w przypadku Dufauxa, najwyraźniej ofiary systemu edukacyjnego republikańskiej Francji, o tyle dziwią te niedopatrzenia w kontekście osób odpowiedzialnych za polską edycję tego albumu. A przecież wystarczyłoby ledwie kilka przypisów korygujących mniej lub bardziej zamierzone mijanie się z prawdą wspomnianego autora. Widać jednak do poziomu Marii Mosiewicz i Artura Szrejtera (odpowiedzialnych za przekład i merytoryczne opracowanie m.in. „Krzyku Ludu” Jacquesa Tardiego) fachowcom najmowanym przez wydawnictwo Prószyński i S-ka jeszcze wiele brakuje.
Pomijając wymiar czysto propagandowy, od którego znakomita część frankofońskich twórców najwyraźniej nie potrafi się wyzwolić (nie wyłączając Grzegorza Rosińskiego), „Pan maszyn” to solidnie zrealizowana produkcja bez znamion ambicji artystowskich, z wystarczająco wyraziście nakreślonymi osobowościami, umieszczonymi w atrakcyjnym, orientalnym otoczeniu. Fabuła ma szansę zainteresować czytelników gustujących nie tylko w stylizowanych na historyczne fabułach, ale też tych spośród ich grona, którzy oczekują rozrywki w najczystszej postaci. Przyczynia się ku temu skrupulatnie wykonana warstwa plastyczna autorstwa dobrego znajomego Dufauxa w osobie rysownika Phillipe’a Xaviera (ten sam autorski tandem odpowiada za opublikowaną również u nas tetralogię „Konkwistador”). Rzeczonego wypada uznać raczej za sprawnego rzemieślnika w pozytywnym rozumieniu tego określenia. Stąd zarówno dostrzegalna w tle architektura średniowiecznej Palestyny, rynsztunek skonfliktowanych stron, a zwłaszcza demoniczne monstra nakreślono z wyraźnie dostrzegalną pieczołowitością. Znać jednak trudność w pełnym ujmowaniu sekwencji dynamicznych oraz mimiki bohaterów tej opowieści. Niemniej warto docenić wysiłki Xaviera (a przy okazji również Jeana-Jacquesa Chagnauda, autora warstwy kolorystycznej albumu) i jego dążenie do skrupulatnego ujęcia rzeczywistości kreowanej oraz swoistą drapieżność jego kreski. Wymienione czynniki do pewnego stopnia rekompensują ideologiczne skażenie tej opowieści. Mimo wszystko szkoda, że Dufaux nie odważył się podążyć jakby na przekór światopoglądowym cuglom narzucanym przez decydentów głównonurtowych wydawców rynku frankofońskiego, bo dzięki temu „Krucjata” mogłaby wiele zyskać na swej jakości.
Tytuł: „Krucjata” tom 3: „Pan maszyn”
- Tytuł oryginału: „Croisade - 3 - Le maître des machines”
- Scenariusz: Jean Dufaux
- Rysunki: Philippe Xavier
- Kolor: Jean-Jacques Chagnaud
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
- Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard
- Wydawca wersji polskie: Prószyński i S-ka
- Data premiery wersji oryginalnej: 28 maja 2009
- Data premiery wersji polskiej: 6 września 2016
- Oprawa: miękka
- Format: 21 x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 56
- Cena: 37 zł
- Komiks można kupić w sklepie gildii
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus