„Skarga Utraconych Ziem - Rycerze Łaski” tom 4: „Sill Valt” - recenzja
Dodane: 04-01-2015 12:51 ()
Nadeszło to co było nieuniknione – kulminacja zmagań tytułowego zakonu z władającymi niegdyś wyspiarską krainą czarownicami. W owym starciu nie będzie zarówno jeńców jak i prób zawarcia chociażby cząstkowego kompromisu. Zanim to jednak nastąpi Sill Valt – najdzielniejszy przedstawiciel rycerskiej wspólnoty – podejmie próbę wyeliminowania z konfrontacji Gwineę Lorda.
Fabułę finalnego tomu tej odsłony sagi o tępicielach reliktów zła w krainie Eruin Dulei zdominowały dwa nurty opowieści. W pierwszym Seamus wciąż czuwa nad aktualną inkarnacją czarodziejki Sanctus. Dodajmy, że nie bez znamion ryzyka, jako że tropem uciekinierów podążają opłaceni przez Morigany siepacze. Co gorsza również Gwinea Lord ani myśli porzucać wyznaczonej mu przez wiedźmy misji. Ów odpowiednik urządzenia znanego w kinematografii science-fiction jako T-800, uparcie dąży do eliminacji wyrodnej czarownicy. Jak się jednak okazuje, także i on staje się celem łowów, w których rola myśliwego przypadła zakonnemu rycerzowi. I to właśnie wątek z udziałem Sill Valta zdominował ów album. Nic w tym zresztą dziwnego, bo jak zapewne pamiętają czytelnicy wcześniejszych epizodów, Gwinea Lord zwykł wykazywać się zarówno gorliwością jak i skutecznością. Przekonał się o tym także Sill Valt, który miał już sposobność skrzyżować oręż ze wspomnianym emisariuszem służek mroku. Najwyraźniej poczucie obowiązku okazało się silniejsze od instynktu samozachowawczego przez co zakonnik decyduje się na kolejną konfrontację ze zdawałoby się niepokonanym adwersarzem.
Niewykluczone, że czytelnicy serii o zmaganiach Rycerzy Łaski spodziewają się po niniejszej opowieści pełnowymiarowej konfrontacji. Po części tak się sprawy istotnie mają, chociaż odpowiedzialny za skrypt tej serii - Jean Dufaux - miast pojedynków na miecze zaproponował nieco odmienną formułę rozstrzygnięcia głównej intrygi. Wkomponowując w tok fabuły Panią z Gronostajem (a przy okazji także jej córkę), ów autor zwalnia nieco tempo opowieści, ale też po raz kolejny akcentuje dualizm kobiecej natury. Tkwi w niej bowiem zalążek zarówno nowego życia jak destrukcyjnej furii. Dało się to zresztą zauważyć w poprzednich epizodach „Rycerzy…” (zwłaszcza „Moriganach”), co samo w sobie może być przesłanką na rzecz metaforycznego rozpatrywania tej opowieści jako zmagań porządku patriarchalnego z reliktami matriarchatu. Biorąc pod uwagę, że świat kreowany „Skargi Utraconych Ziem” wiele zawdzięcza realiom wczesnośredniowiecznej Irlandii wspomniany model interpretacyjny być może nie jest aż tak odległy od prawdy jak mogłoby się to z pozoru wydawać. Zwłaszcza, że wśród celtyckich mieszkańców „Zielonej Wyspy” społeczności matriarchalne okazały się znacznie bardziej żywotne niż na kontynencie.
Narracje niniejszego tomu (i to w jeszcze większym stopniu niż przy wcześniejszych spotkaniach m.in. z Seamusem i Moriganami) znamionuje przewaga w prezentacji świata przedstawionego przez wszechwiedzącego opowiadacza. Dla części czytelników ów zabieg być może wyda się nieco zbyt staroświecki. Także z tego względu, że Dufaux zazwyczaj unika sięgania po tego typu rozwiązania formalne. Po bliższym zapoznaniu się z utworem w tym kształcie można śmiało stwierdzić, że wybór tej taktyki scenopisarskiej okazał się właściwie dobrany. Pogłębia bowiem poczucie iż mamy do czynienia z mroczną baśnią snutą przez wędrownego bajarza, a równocześnie umożliwia autorowi skondensowanie treści i dopięcie tego podcyklu fabularną klamrą z serią macierzystą (tj. sagą o Sioban).
„Sill Valt” to również pożegnanie z przedwcześnie zmarłym Phillipem Delaby. Autor warstwy plastycznej zarówno „Mureny” jak i „Rycerzy Łaski” w tym akurat przypadku nie zdążył dokończyć swojej pracy. Stąd w roli ilustratora zastąpił go Jérémy Petiqueux, wcześniej odpowiedzialny za kolorystykę serii. Tak się fortunnie złożyło, że także i jego z pełnym przekonaniem można uznać nie tylko za twórcę wykazującego warsztatową biegłość, ale też autentyczny talent. Toteż plansze wykonane w zastępstwie nieodżałowanego Delaby’ego zasadniczo nie odróżniają się od tego co zaprezentował on na przeszło trzydziestu stronach tego albumu. Tak jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszych przejawów jego twórczości także i tutaj nie szczędzi on detali dla przekonującego oddania świata przedstawionego. Realia Eruin Dulei ukazano ze skrupulatnym zachowaniem charakterystycznych elementów kultury materialnej zwizualizowanej we wcześniejszych tomach. Sfera istot nadprzyrodzonych (Kryptos!) również nie pozwala o sobie zapomnieć i została odpowiednio makabrycznie rozrysowana. Z kolei zawarte tu sceny intymne mają szansę wzbudzić zainteresowanie nie tylko u kierowców ciężarówek, ale też koneserów komiksowej erotyki.
Jean Dufaux to wyjątkowo specyficzny scenarzysta. Z jednej strony daleko mu do wirtuozów komiksowej branży; z drugiej – trudno nie docenić jego pracowitości i rozmachu tworzonych przezeń fabuł. Nawet jeśli część proponowanych przez tego autora rozwiązań fabularnych sprawia wrażenie co najmniej dyskusyjnych i jakby nadmiernie wydumanych. Równie niełatwo odmówić mu umiejętnego budowania nastrojowości oraz kamuflowania prawdziwej natury niektórych przewijających się tu bohaterów. Tak się sprawy mają zarówno w „Moriganach” jak i w niniejszym tomie. Stąd cykl o Rycerzach Łaski rozpatrywany jako całość wypada uznać za udany. I to być może nawet w większym stopniu niż wznawiane w kolekcjonerskich wydaniach (także u nas) dzieje Sioban. Choć z zastrzeżeniem, że ów zbiór opowieści lokuje się raczej w grupie miłych dla oka, niezobowiązujących średniaków niż dzieł-zwrotnic, o których czytelnicy zwykli wspominać z entuzjazmem i podziwem. Nie ma w tym zresztą nic zdrożnego; wszak tego typu lektury również mają swoją rację bytu.
Tytuł: „Skarga Utraconych Ziem - Rycerze Łaski” tom 4: „Sill Valt”
- Scenariusz: Jean Dufaux
- Rysunki: Phillippe Delaby (plansze 1-32), Jérémy Petiqueux (plansze 33-54)
- Kolory: Jérémy Petiqueux
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Egmont Polska
- Data premiery: 8 grudnia 2014 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21 x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 56
- Cena: 29,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus