„Alix Senator”: tom 1: „Cykl drapieżców” – recenzja
Dodane: 22-05-2018 21:43 ()
Określenie przygód Alixa mianem „serii z tradycjami” to banał. Tym większy, że mowa o przedsięwzięciu, którego początki sięgają schyłku lat 40. XX w. Stąd postać galijskiego chłopca, któremu dane było odnaleźć się w roli nieformalnego pomocnika Gajusza Juliusza Cezara to jedna z najbardziej rozpoznawalnych osobowości komiksu frankońskiego. Nie wnikając w zasadność wysługiwania się dziećmi przez aspirantów do rangi kontrolerów „wszystkiego i wszystkich” przyznać trzeba, że stałe miejsce tej serii w dziejach komiksowego medium jest uzasadnione.
Walnie przyczyniła się ku temu rzetelność twórcy cyklu w osobie Jacquesa Martina, który dokładał starań, by na kartach albumów z udziałem tytułowego bohatera wiernie oddać realia epoki doby I w. p.n.e. Nie mniej starannie rzeczony przykładał się do tworzenia warstwy plastycznej tego przedsięwzięcia za pomocą tzw. czystej kreski. Ponadto sam Alix z powodzeniem „wkupił” się w łaski młodocianych czytelników, których był on przecież rówieśnikiem. Nie trudno było zatem utożsamić się z rezolutnym potomkiem Galów, który w takich opowieściach jak „Le dernier Spartiate”, „L’or de Saturne” i „Le testament de César” przemierzał antyczne Śródziemnomorze w towarzystwie Egipcjanina Enaka. Stąd licząca sobie 36 odsłon seria „Alix” stała się nie tylko wydawniczym (a przy tym nad wyraz długowiecznym) przebojem, ale też wzorcem dla wielu tego typu przedsięwzięć rozgrywających się w różnych momentach dziejowych. „Vasco”, „Głowy Orłów”, „Jugurtha” – to tylko drobna część spośród licznej grupy tytułów, w których znać echo standardów narracyjnych i plastycznych wypracowanych przez Martina.
Nie dość na tym owa marka ma się na tyle dobrze, że nie tak znowu dawno temu (tj. na początku obecnej dekady) czytelnicy przygód Alixa doczekali się prezentacji dalszych losów tej postaci. Do tego nie tyle w czasach jego młodości, ile w momencie, gdy już jako dojrzały mężczyzna doczekał się on nobilitacji do grona rzymskich ekwitów oraz stałego miejsca w Senacie. Stało się tak za sprawą scenarzystki Valerié Mangin (wcześniej udzielającej się m.in. przy takich projektach jak „Jeanne D’Arc” i „KGB”) i rysownika Theirry’ego Damereza. Nie był to zresztą pierwszy wspólny projekt tej pary twórców, bo już niemal dekadę wcześniej mieli oni sposobność kooperować przy realizacji cyklu „Le dernier Troyen” (notabene tytułu również godnego czytelniczej uwagi). Dzięki porozumieniu z dysponentami praw do pierwotnego cyklu Alix mógł zatem uczestniczyć w zupełnie nowych intrygach, których w okresie panowania Oktawiana Augusta (bo właśnie w tym czasie – a konkretnie w roku 12 p.n.e. – rozgrywa się akcja niniejszego zbioru) ewidentnie nie brakowało. Wszak historia nigdy nie stoi w miejscu; nawet pomimo rozgromienia przez zwolenników przyszłego cesarza wojsk Marka Antoniusza i Kleopatry, opanowania kontrolowanej dotąd przez tę parę wschodniej części basenu Morza Śródziemnego oraz wygaszenia wszelkich potencjalnych źródeł oponowania wobec nowego porządku narzuconego w ramach tzw. komedii Republiki (tj. nominalnego zachowania instytucji republikańskich przy faktycznym wprowadzeniu nienazwanej po imieniu monarchii). Ofiarami mordów padają bowiem swego czasu istotne w państwie osoby: niegdysiejszy uczestnik tzw. drugiego triumwiratu Marek Lepidus oraz zięć i przysłowiowa prawa ręka Augusta w osobie faktycznego autora zwycięstwa pod Akcjum (to właśnie ta batalia zdecydowała o porażce zamierzeń Antoniusza), tj. Marka Agrypy. Obaj nobilowie giną w dramatycznych okolicznościach, a zmasakrowane przez orły zwłoki wskazywać mogą, że w obu przypadkach mogło dojść do boskiej interwencji wywołanej gniewem samego Jowisza. Z oczywistych względów owa sytuacja nie mogła zostać zignorowana przez Oktawiana Augusta, zwłaszcza że wiele wskazuje, iż oba gwałtowne zgony są częścią szerszej akcji.
Zdawać się mogło, że tajne spiski, skrytobójcze mordy i bezwzględne zmagania o władzę to nie pierwszyzna dla czytelników choćby symbolicznie rozeznanych w realiach wczesnocesarskiego Rzymu. Wszak tamtejsi dziejopisowie – by wspomnieć tylko Swetoniusza i jego „Żywoty cezarów” – skwapliwie dzielili się z odbiorcami swoich tekstów szczegółami z zakresu tzw. mechanizmów władzy. Z kolei komiksowi twórcy tacy jak Enrico Marini („Orły Rzymu”) czy Jean Dufaux („Murena”) nie mniej ochoczo włączali je w ramy swoich fabuł, o czym przekonali się również polscy czytelnicy. A jednak także ta część odbiorców nie powinna doznać podczas lektury niniejszego woluminu rozczarowania, bo scenarzystka z jednej strony nie przedobrzyła z nadmiarem zarówno scen drastycznych, jak i tzw. rozbieranych; z drugiej natomiast zaproponowała kunsztownie konstruowaną fabułę z udziałem licznych postaci. Wśród nich – obok rzecz jasna głównego bohatera – odnajdujemy jego syna Tytusa oraz przybranego brata rzeczonego w osobie Chefrena (syna wzmiankowanego Enaka). Wśród osobowości znanych z kart antycznych kronik nie mogło oczywiście zabraknąć Augusta oraz jego lubującej się w oddziaływaniu z tzw. tylnego fotela żony Liwii. Ponadto dają o sobie znać m.in. wspominani Lepidus i Agrypa, a także przyszły następca Oktawiana Tyberiusz i jeszcze jedna bardzo istotna osobowość związana z Cezarem i Kleopatrą. Niejako w tle wiodącej intrygi Mangin zdecydowała się umieścić nawiązania do primhistorycznych teorii dotyczących zamierzchłej przeszłości Egiptu oraz domniemanych, mitycznych twórców tamtejszej cywilizacji. Nie da się ukryć, że ów drobny „skok w przeszłość” w sposób interesujący poszerza ramy świata przedstawionego serii. Nastrój niesamowitości pogłębia ponadto wątek sekretnego stowarzyszenia, którego liderzy usiłują zza tzw. fasady modulować bieg spraw w „republice” rzymskiej. Ogólnie rzecz ujmując, ciąg fabularny zaproponowany przez wspomnianą scenarzystkę sprawia wrażenie wolnego od logicznych niedoróbek i nieścisłości. Akcja toczy się wartko, acz równocześnie nie brakuje sekwencji o z rozbudowanymi partiami dialogowymi. Motywacjom postaci również trudno cokolwiek zarzucić. Wszystkie te elementy przyczyniają się do poczucia obcowania ze zbiorem historii dogłębnie przemyślanych. W przypadku tej inicjatywy nie może być zatem mowy o kolokwialnym odcinaniu kuponów od sławy i chwały cenionego cyklu. Trudno przy tym orzec, czy scenarzystka dała z siebie wszystko. Można natomiast zaryzykować twierdzenie, że wykonała więcej niż tylko intratne zlecenie. Znać bowiem, że się przyłożyła.
Równie wysoka ocena należy się efektowi pracy Theirry’ego Damereza, któremu dane było zilustrować skrypt chwilę temu wspomnianej. W kontekście ujmowania detali świata przedstawionego w niczym nie ustępuje on zarówno twórcy „Orłów Rzymu”, jak i nieodżałowanemu Phillipowi Delaby. Ze względu na brak ambicji do wytworzenia własnej, łatwo rozpoznawalnej maniery (a tak się sprawy miały i mają z dokonaniami Mariniego, którego styl trudno pomylić z jakimkolwiek innym) zdecydowanie bliżej mu do tego drugiego. Skala precyzji rysunku jest nie mniejsza niż na kartach „Mureny” czy „Skargi Utraconych Ziem”, choć sposób prowadzenia kreski odmienny. O ile bowiem stałą cechą stylistyki Delaby’ego było pełne „dopinanie” konturu, o tyle Damerez pozwala sobie niekiedy na nieco więcej swobody, co nadaje jego pracom dodatkowej lekkości. Ponadto z miejsca widać, że niemało frajdy sprawia mu rozrysowanie obiektów architektonicznych, w czym znacząca pomaga mu bezbłędne opanowanie skrótów perspektywicznych. Na uwagę (i pochwałę zarazem) zasługuje także swoboda w kadrowaniu poszczególnych scen. Przy czym widać, że szczególnie bliska (a z punktu widzenia czytelników efektowna) jest dlań tzw. perspektywa z lotu ptaka. Tytułem podsumowania plastycznego wymiaru tego przedsięwzięcia wprost można rzec, że na stronicach tego wydania zbiorczego wczesnocesarski Rzym raz jeszcze staje się rzeczywistością niemal namacalną.
Znacznym walorem niniejszej inicjatywy są obszerne dodatki zamieszczone na końcu każdego z trzech zebranych tu albumów. Autorska spółka nie tylko kompetentnie przybliża eksploatowaną przez nich epokę, ale też niejako konfrontuje swoje autorskie koncepty z materiałem źródłowym. A wszystko to uzupełnione nie tylko o niektóre kompozycje zamieszczone w poszczególnych odsłonach tej serii, ale też szkice, wybrane fragmenty plansz serii „macierzystej” i portrety m.in. Cezara oraz jego niegdysiejszego wspólnika w ramach tzw. pierwszego triumwiratu, Gnejusza Pompejusza. Znaczny walor poznawczy tego uzupełnienia nie podlega dyskusji.
Wedle wstępnych zapowiedzi wydawcy polskiej edycji tej serii jej kontynuacji spodziewać się możemy jeszcze w tym roku. Niewątpliwie jest to dobra wiadomość, bo lektura tak fachowo i pieczołowicie wykonanych komiksowych produkcji to gwarant czytelniczej satysfakcji. Krótko pisząc, mocna pozycja.
Tytuł: „Alix Senator”: tom 1: „Cykl drapieżców”
- Tytuł oryginału: „Alix Senator. Le cycle des rapaces”
- Scenariusz: Valerié Mangin
- Rysunki i kolory: Theirry Damerez
- Dyrekcja artystyczna, logo i makieta: Denis Bajram
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej: Casterman
- Wydawca wersji polskiej: Elemental
- Data publikacji wersji oryginalnej (w zbliżonej edycji): 25 listopada 2015
- Data publikacji wersji polskiej: 7 maja 2018
- Oprawa: twarda
- Format: 22 x 29,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 168
- Cena: 99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w albumach „Les Aigles de sang” (12 września 2012), „Le Dernier Pharaon” (12 września 2013), „Le Conjuration des rapaces” (19 listopada 2014).
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus