"Skład główny" tom 2 - recenzja
Dodane: 24-03-2016 12:41 ()
Są takie komiksy, którym warto dać kolejne szansę. Tak się miały sprawy w przypadku zarówno kilku serii z rynku europejskiego (by wspomnieć chociażby „Valeriana”, „Storma” i „Skorpiona”), jak i dorobku autorów anglosaskich („Sláine”, „Amerykański wampir”). Do grupy tych tytułów wypada również zaliczyć „Skład główny”, serię, która pomimo entuzjastycznych opinii ze strony części czytelniczej braci spotkała się u nas z zaskakująco chłodnym przyjęciem.
Dość wspomnieć, że w październiku 2010 r. (tj. w momencie polskiej premiery pierwszego wydania zbiorczego tegoż cyklu) ów album okazał się najmniej chętnie nabywanym tytułem z ówczesnego pakietu Egmontu. Toteż na przysłowiowy wyrok skazujący nie trzeba było długo czekać. Znaczna część nakładu powędrowała na przemiał, a wspomniany wydawca kategorycznie odcinał się od zamiaru kontynuacji „Składu głównego”. Nie pomogły zarówno lamenty nielicznego grona wielbicieli tej nastrojowej opowieści, jak i ponawiane zapytania o ewentualną drugą szansę dla jej bohaterów. Tak jak jednak chwilę temu wspomniano, „Skład…” trafił do dystrybucji w roku 2010, tj. momencie, gdy polski rynek komiksu znajdował się na przysłowiowym rozdrożu. Ówcześni włodarze naszego kraju wpadli na „genialny” plan podratowania finansów publicznych wprowadzeniem podatku VAT od książek, największy wydawca – wspomniany Egmont – zdawał się stopniowo redukować swoją ofertę, a pozostali rynkowi gracze również nie nadużywali hojności swoich klientów. Ponadto główny dystrybutor publikacji drukowanych skwapliwie korzystał z pozycji rynkowego monopolisty, co przejawiało się m.in. znacznymi opóźnieniami w uiszczaniu należności za sprzedany towar. Tym samym przyszłość historyjek obrazkowych nad Wisłą i Narwią jawiła się jako wysoce niepewna.
Na obecnym etapie trudno uwierzyć, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce, zwłaszcza że komiksowi wydawcy (których nota bene jest więcej niż nawet w czasach wydawniczej eksplozji z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych minionego wieku) prześcigają się w dostarczaniu coraz to nowych tytułów, a czytelnicy głowią się jakim to sposobem zwiększyć metraż półek uginających się pod ciężarem elegancko wydanych woluminów (nie wspominając już o wygenerowaniu niezbędnych do ich nabywania tzw. biletów Narodowego Banku Polskiego). Hossa trwa zatem na dobre. Co chwilę daje się słyszeć wieści o kolejnych inicjatywach (by wspomnieć chociażby zapowiedź spolszczenia przez Wydawnictwo Kurc „Druuny” i z dawna wyczekiwanego powrotu „Largo Wincha”). Ponoć znacznym zainteresowaniem cieszy się również wznowienie „Black Hole” Charlesa Burnsa oraz dalszy ciąg „XIII”. Nie dziwi zatem, że swoją drugą szansę otrzymał „Skład główny”, bowiem za sprawą coraz śmielej poczynającego sobie wydawnictwa Ongrys, kontynuacja tej serii trafiła właśnie do dystrybucji.
Codzienność w kanadyjskiej wioseczce Notre-Dame-Des-Lacs zdaje się upływać według dawno ustalonych schematów. Trudno jednak nie dostrzec, że obecność Serge’a Brouilleta, wytrawnego znawcy kulinariów rodem z odległej Francji, w istotny sposób wzbogaca koloryt tej zdawało się zapomnianej przez Boga i ludzi miejscowości. Bowiem to właśnie on narobił mnóstwo zamieszania, zarówno w obyczajach żywieniowych przedstawicieli tej społeczności jak i emocjach wrażliwej z natury Marie Ducharme, właścicielki tytułowego składu głównego. Składające się na niniejsze wydanie zbiorcze albumy rozwijają zarówno tę relację, jak i pozostałe osobowości udzielające się w poprzednich opowieściach. Mamy tu zatem jednookiego Noela nieporzucającego zamiaru budowy pełnowymiarowej jednostki pływającej, triadę leciwych niewiast czujnie obserwujących miejscową społeczność, nieco pogubionego proboszcza Rejeana oraz co najmniej kilka innych umiejętnie rozpisanych postaci. Na tyle, że ów epos codzienności, fabularną werwą zdaje się nie ustępować najbardziej emocjonującym sensacyjniakom. Choć oczywiście, nastrój opowieści podporządkowano prawidłom gatunkowym dramatu obyczajowego. Zwłaszcza, gdy niezbędna dla właściwego funkcjonowania wioski Marie decyduje się na wyjazd do wielkiego miasta.
Tak jak w poprzednim tomie, także i tutaj wątkiem wiodącym uczyniono problem zderzenia się norm przypisanych tradycyjnym społecznościom z obyczajowymi nowinkami. W najpełniejszym stopniu ów zamysł twórczy realizuje postać niezbyt umiejętnie kamuflującego się homoseksualisty. Swoją rolę w oswajaniu z odmiennościami spełnia także wspomagający Serge’a w jego kuchennych aktywnościach Gaetan. Nie zaskakuje również typowa dla przejawów frankofońskiej kultury popularnej krytyczna prezentacja katolickiego duchownego. Mimo że owo ujęcie ma znacznie mniej kąśliwą wymowę niż ta, z którą mieliśmy do czynienia m.in. w przypadku „Baru starego Francuza”, to jednak autorska spółka, odchowana w sferze oddziaływania tzw. światopoglądu republikańskiego, nie omieszkała sięgnąć po do bólu zgraną formułę dyskredytowania katolickich kapłanów. Nawet jeśli zgodnie z regułą tej serii proboszcz parafii Notre-Dame-Des-Lacs został ukazany jako z gruntu pocieszna osobowość. Nie trudno jednak poczuć sympatię zarówno dla pogrążonego w osobistych wątpliwościach kapłana, jak i wyżej wspomnianych protagonistów. Autorska spółka nie kryje zresztą, iż wizja społeczeństwa wolnego od ograniczeń tradycyjnych norm, spełnionego snu o multikulturowości (którego całkiem zabawnym symbolem zdają się być egzystujące w udanej symbiozie zwierzaki z miejscowych obejść) jest dla nich optymalnym modelem społecznych relacji.
Bezapelacyjnie urokliwa jest plastyczna strona tego przedsięwzięcia. Zachowuje ona wszystkie walory wcześniejszych albumów wliczając idealne wręcz komponowanie poszczególnych kadrów, dobór nastrojowej kolorystyki, charakterystyczne dla maniery Loisela zbliżenia oraz różnorodność perspektywiczną. Istotną rolę odgrywa również nasycenie szkiców wrażeniowymi szarościami (brawa dla Jeana-Louisa Trippa!) Nawet okazjonalnie rozsierdzone osobowości rozrysowano z wyraźnie dostrzegalną sympatią dla tych postaci. Stylistyka zaproponowana przez twórców to znany z cykli „W poszukiwaniu Ptaka Czasu” i „Piotruś Pan” amalgamat realizmu (zwłaszcza w kontekście scenografii) i groteski. Ponadto przewaga ziemistych barw idealnie współgra z wiejską scenerią, w której osadzono znaczną część tej fabuły. Forma edycji drugiego wydania zbiorczego w niczym nie ustępuje pierwszemu. Stąd wysoka jakość zastosowanego papieru, twarda, lakierowana oprawa oraz satysfakcjonujące nasycenie barw. Całość uzupełniono o kompozycje zdobiące okładki poszczególnych albumów tej serii oraz szkice niektórych plansz. Pod tym względem, podobnie jak miało to miejsce przy okazji zbiorczej edycji „Bruce’a J. Hawkera”, zawodu nie powinni doznać nawet najbardziej rozkapryszeni czytelnicy.
Bardzo dobrze, że jeszcze jedna, zarzucona niegdyś seria, doczekała się swojego ciągu dalszego. Nie tylko ze względu na jej zadeklarowanych i stęsknionych fanów, ale też tę część czytelniczej społeczności, która dotąd nie miała sposobności odwiedzić wioski Notre-Dame-Des-Lacs. Przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa, warto to uczynić. Atmosfera tego miejsca jest bowiem trudna do podrobienia, a przypisana niniejszej opowieści sielskość paradoksalnie tętni od napięć, a niekiedy wręcz dramatów.
Tytuł: „Skład główny” tom 2 - recenzja
- Tytuł oryginału: „Magasin Général: Confessions, Montréal, Ernest Latulippe”
- Pomysł serii: Régis Loisel
- Scenariusz i rysunki: Régis Loisel i Jean-Louis Tripp
- Kolory: François Lapierre
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
- Wydawca wersji oryginalnej: Casterman
- Wydawca wersji polskiej: Ongrys – Leszek Kaczanowski
- Data premiery wersji oryginalnej:
- Data premiery wersji polskiej: 21 marca 2016 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 21,5 x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 224
- Cena: 99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w formie osobnych albumów: „Conffesions” (12 listopada 2008 r.), „Montréal” (4 listopada 2009 r.) i „Ernest Latulippe” (10 listopada 2010 r.)
Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus