"Valerian - wydanie zbiorcze" tom 3 - recenzja
Dodane: 17-12-2015 13:59 ()
Cytując jednego z współczesnych polskich publicystów: „(…) jeżeli ktoś wierzy w możliwość zaistnienia społeczeństwa multikulturowego to znaczy, że mu odbija”. Siłą rzeczy Pierre Christin nie miał sposobności zapoznać się z intelektualnym dorobkiem Stanisława Michalkiewicza (bo o nim właśnie mowa) i nic sobie z jego mądrości nie czyniąc, forsował we współtworzonych przezeń utworach właśnie ów model społeczny.
Doskonałym tego przykładem jest trzecie już wydanie zbiorcze kronik Valeriana, w którym mamy okazję przyjrzeć się m.in. spełnionej, multikulturowej utopii. Tą bowiem jest Punkt Centralny, konglomerat niezliczonych cywilizacji powstały z połączenia placówek ich przedstawicieli. Ów kosmiczny odpowiednik rafy koralowej od niezliczonych eonów zdaje się rządzić własnymi prawami sprowadzającymi się do poszanowaniu obyczajów i odrębności każdej z partycypujących w tym przedsięwzięciu ras. Żadna z nich nie aspiruje do hegemonii nad pozostałymi, co umożliwia trwanie i dalszy rozwój tej niezwykłej symbiozy. Jedyną formą samorządu jest rada złożona z ambasadorów reprezentujących poszczególne społeczności Punktu Centralnego. Periodycznie zwykło się wyznaczać honorowego przewodniczącego tego kolegium i do tego faktycznie ograniczają się wszelkie tendencje centralistyczne. Krótko pisząc: spełniony sen anarchosyndykalistów. Sęk w tym, że częścią tej wspólnoty są od względnie niedawna również Ziemianie i to właśnie ich ambasador ma niebawem objąć wspomnianą chwilę temu funkcję. Przynajmniej dla części czytelników nie będzie zapewne zaskoczeniem, iż wspomniany zamierza skorzystać z nadarzającej się okazji, aby wprowadzić – nazwijmy to umownie – nieco porządków w ziemskim stylu. I co więcej, w owym celu nie zawaha się użyć przewagi technologicznej nad pozostałymi mieszkańcami Punktu Centralnego. Przy czym rola Valeriana i Laureliny (oddelegowanych do wpierania zamysłów wspomnianego urzędnika) ma się sprowadzać do wykonującej bez szemrania asysty szanownego dyplomaty.
Zapewne niejeden czytelnik z rozrzewnieniem wspominający czasy świetności „Świata Młodych” wyczekiwał premiery niniejszego wydania zbiorczego (a przynajmniej tak się sprawy miały w przypadku piszącego te słowa). Tak się bowiem złożyło, że na niniejszą publikację złożył się również album „Na fałszywych Ziemiach”, fragmentarycznie zaprezentowany niegdyś (tj. na początku 1984 r.) na łamach wspomnianej gazety. Podobnie jak inne zamieszczone w niej przedruki komiksów frankofońskich (np. „3 X kontra Mamuty” i „W kuźni piorunów”), również „Kosmiczne fanaberie” (bo taki tytuł nadała niemiłosiernie poszatkowanemu albumowi nad wyraz kreatywna redakcja „Świata Młodych”) wzbudziły wśród polskich czytelników mnóstwo emocji i na trwałe zapisały się w świadomości co najmniej jednego pokolenia odbiorców tego medium. Po przeszło trzydziestu latach nareszcie przytrafia się okazja do zapoznania z pełną wersją tego albumu. Nie zdradzając więcej szczegółów wypada zapewnić, że osoby zaznajomione z „Kosmicznymi fanaberiami” czeka co najmniej kilka niespodzianek, ale też ogólnie udana lektura.
Ostatni z zaprezentowanych w tym wydaniu zbiorczym albumów – „Bohaterowie równonocy” – charakteryzuje się nie mniejszym rozmachem scenograficznym i plenerowym niż obie poprzedzające go fabuły. Tym razem Valerian podejmuje się wzięcia udziału w specyficznych zawodach rozgrywanych na pozostającej poza strefą wpływów Galaxity planecie Simlan. Mieszkańcy tego świata są bowiem z natury bezpłodni, a jedyna szansą na odtworzenie miejscowej populacji są właśnie owe zawody, w efekcie których wyłaniany jest protoplasta nowej generacji Simlańczyków. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że szranki, o których mowa to relaksujący spacer po puchar przechodni. I nawet jeśli chętnych do wzięcia w nich udziału nie jest wielu (łącznie z Valerianem ledwie czterech), to jednak każdy z nich nie ustępuje kontrkandydatom zarówno umiejętnościami, jak i determinacją w zmaganiu się z trudnościami podjętego wyzwania. Stąd Valerian już w momencie startu wydaje się tkwić na straconej pozycji…
W albumie znajdziemy ponadto kolejny, całkiem obszerny zestaw materiałów dodatkowych zawierających m.in. refleksje na temat charakteru współpracy pomiędzy twórcami tej serii oraz udziału w tym przedsięwzięciu Évelyne Tranlê, kolorystki nie tylko „Valeriana”, ale też licznych epizodów serii takich jak „Blueberry” i „Asteriks”.
O ile we wcześniejszych odsłonach serii (zwłaszcza albumie „zerowym”) daje się niekiedy odczuć znamiona urokliwych anachronizmów, o tyle zawarte w niniejszym wydaniu zbiorczym opowieści nie zestarzały się ani o sekundę. Łatwej i przyjemnej przyswajalności tych fabuł nie zaburza „udział” wszechwiedzącego narratora, ostatnimi czasy nie cieszącego się nadmierną łaskawością skoncentrowanych głównie na przekazie wizualnym scenarzystów. Wręcz przeciwnie, narracja w jego wykonaniu pogłębia nastrój obcowania z utworem stylizowanym na baśń. Jak przystało na scenarzystę tych utworów nie mogło się obyć bez odniesień do preferowanych przezeń standardów światopoglądowych charakteryzujących się na swój sposób urokliwym utopizmem i naiwną wiarą w człowieka. Na kartach zaprezentowanych w niniejszym albumie opowieści tradycyjnie tłoczno od coraz to nowych, wymyślnych ras i emocjonujących intryg. W skryptach Christina trudno dopatrzeć się dłużyzn, fabularnych dziur i niekonsekwencji. A nawet jeśli niekiedy takowe się przytrafiają to ogólny urok tych opowieści „przykrywa” owe w gruncie rzeczy nieznaczące niedostatki.
Pełnie swej pierwotnej świeżości zachowuje również ogólna estetyka zaproponowana przez Jeana-Claude’a Mèzièresa. Być może zabrzmi to nazbyt pompatycznie, ale imponuje tu niemal wszystko: począwszy od swobody, z którą rzeczony nakreśla realia kolejnych okresów dziejowych („Na fałszywych Ziemiach”), poprzez pełne rozmachu kompozycje ukazujące metropolie pozaziemskich cywilizacji („Bohaterowie równonocy”) oraz wyszukane formy zamieszkujących je istot („Ambasador cieni”). Równocześnie (podobnie zresztą jak miało to już miejsce w poprzednim wydaniu zbiorczym) dostrzegalna jest dalsza ewolucja stylistyki wzmiankowanego plastyka ku znacznie bardziej realistycznej manierze niż przy okazji „Miasta wzburzonych wód”. Co prawda skłonność do groteski i karykatury nadal pozostaje immanentną częścią taktyki przyjętej przez Mèzièresa. Niemniej gdy wymaga tego potrzeba chwili (m.in. przy okazji scen batalistycznych w albumie „Na fałszywych Ziemiach”) z powodzeniem (by nie rzec, że wręcz brawurą) płynnie modyfikuje on swój styl.
Kolejny, czwarte już zbiorcze wydanie przygód Valeriana i Laureliny, będzie pierwszym zawierającym w całości niepublikowany dotąd w Polsce materiał. Co więcej, z powodu nadspodziewanie dobrego odbioru tej serii wśród polskich czytelników (nakład pierwszego tomu jest na ten moment wyczerpany) ów album trafi do dystrybucji o miesiąc wcześniej (tj. w kwietniu 2016 r.) niż wynikało to z pierwotnego planu wydawniczego. Tym samym w przyszłym roku doczekamy się nie dwóch jak dotychczas, lecz trzech wydań zbiorczych. Nie da się ukryć, że z tej perspektywy można się tylko cieszyć.
Tytuł: „Valerian – wydanie zbiorcze” tom 3
- Tytuł oryginału: „Valerian – L’intégrale – volume 3”
- Scenariusz: Pierre Christin
- Rysunki: Jean-Claude Mèzières
- Kolor: Évelyne Tranlê
- Przedmowa: Stan Barets
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud
- Wydawca wersji polskiej: Taurus Media
- Data premiery wersji oryginalnej: 8 stycznia 2009 r.
- Data premiery wersji polskiej: 1 grudnia 2015 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 21,5 cm x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 160
- Cena: 85 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w albumach w latach 1975 („Ambasador cieni”) 1977 („Na fałszywych Ziemiach”) i 1978 („Bohaterowie równonocy”).
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus