„Co to za Smerf?” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Redakcja

Dodane: 25-07-2024 22:58 ()


Trzeba przyznać, że dysponenci praw do marki Smerfów wprost dwoją się i troją, by ta nie zniknęła z horyzontu postrzegania jej potencjalnych odbiorców. Trudno się zresztą temu dziwić, bo podaż na globalnym rynku popkultury z roku na rok narasta. Stąd by Smerfy nie podzieliły losu niegdyś pierwszoligowych, a dziś nieco już zapomnianych osobowości komiksu (by wspomnieć m.in. Tarzana i Popeye’a), wspomniani opiekunowie dzieła życia Peyo oferują coraz to nowe inicjatywy z nimi związane.

Nie licząc regularnie uzupełnianej o nowe odsłony głównej serii o niesfornych skrzatach (vide m.in. „Zakochany czarownik” i „Smerfy w Pilulicie”) dostępne są także inne, powiązane z nią inicjatywy twórcze. Przeznaczona dla najmłodszych odbiorców seria „Smerfy i świat zmysłów” oraz poszerzające to uniwersum „Smerfy i Wioska Dziewczyn” od dawna już bawią także polskich czytelników. Jak się jednak okazuje na tym nie koniec. Oto bowiem do dystrybucji trafił album inicjujący jeszcze jedno tego typu przedsięwzięcie. Tym razem jednak w wykonaniu zaproszonego autora, który w odróżnieniu od imitujących styl nieodżałowanego Peyo (tj. Alaina Maury, Pascala Garraya i Jeroena DeConinck) rozrysował „smerfną” opowieść swoją autorską manierą.

Mowa tu o Frédéricu Thébault, znanym wśród admiratorów komiksowego medium pod jego artystycznym pseudonimem Tebo. Wcześniej udzielał się on m.in. wśród twórców magazynu „Tchô!” (notabene przed dwudziestu laty krótkotrwale dostępnego także w polskiej edycji jako „Cześć!”). To właśnie na łamach tego czasopisma powołał on do „istnienia” serię „Samson et Néon” oraz (wraz z Zepem) szczególnie popularnego Kapitana Bicepsa (oba przedsięwzięcia doczekały się animowanych „emanacji”). Uczestniczył ponadto we współtworzeniu również u nas znanych „Kronik Armady”, ciesząc się uznaniem wielbicieli humorystycznego rysunku. Nie ma zatem zaskoczenia, że właśnie ów twórca wytypowany został do współpracy przy projekcie formalnie bardziej „luźnym” niż wspominana kontynuacja serii zapoczątkowanej przez Peyo.  

Efekt? Zdecydowanie satysfakcjonujący. W przypadku Tebo mamy przecież do czynienia z twórcą aktywnym na komiksowej niwie już od ćwierćwiecza. Tym samym można o nim mówić jako o autorze w pełni rozrysowanym, świadomym prawideł wspomnianego medium, a przy tym dysponującym własnym, rozpoznawalnym stylem. Do tego odmiennym od stylistyki Peyo oraz kontynuatorów jego pracy, co samo w sobie jest już ciekawostką. Przytrafia się bowiem okazja, by na świat rezolutnych skrzatów spojrzeć przez plastycznie odmienną „optykę”. W manierze Tebo znać skłonność do nieco mniej „wygładzonej” estetyki, niż „wieczorynkowy” fason (w pozytywnym rozumieniu tego terminu) klasycznego pierwowzoru. Daje się za to dostrzec wpływy twórców aktywnych właśnie w przywoływanej gazetce „Tchô!”. A przyznać trzeba, że było na kim się wzorować, bo to właśnie na jej stronicach udzielali się m.in. Phillipe Chappuis/Zep i Michel Ledent/Midam, twórcy, których autorskie dokonania (odpowiednio dla wspomnianych: „Titeuf” i „Kid Paddle”) same w sobie są wystarczającą rekomendacją.

Fabularnie rzecz również nie zawodzi. „Zaczynem” dla tej historii jest pojawienie się swoistego „Jana-przybysza znikąd”, tj. nikomu nieznanego Smerfa, a przy tym całkowicie zdezorientowanego. Wysiłki na rzecz uzyskania odeń jakichkolwiek wyjaśnień, okazują się równie „owocne” jak w przypadku protagonisty serii „XIII” we wczesnych jej epizodach. Pomimo licznych prób zaradzenia tej deprymującej sytuacji, również wysiłki Papy Smerfa nie przynoszą pod tym względem oczekiwanych rezultatów. Jak to często w przypadku mieszkańców leśnej wioseczki bywa, także tym razem odpowiedź na nurtujące ich pytania przyniesie wraz z sobą daleka i obowiązkowo obfitująca w liczne niebezpieczeństwa wyprawa. Gigantyczne ryby (rzecz jasna z perspektywy bohaterów tej serii) oraz nadspodziewanie wygadany smok to jedynie preludium do właściwego wyzwania w podjętej przez m.in. bezimiennego Smerfa wędrówce. Wszak na Gargamelu mnogość zagrożeń się nie kończy, a wielki świat jest nimi wręcz przesycony.

Tebo zdecydował się na stopniowe „podgrzewanie” nastrojowości swojego utworu, wraz z jego rozwojem „uposażając” fabułę o kolejne jej „składniki” i detale. Stąd finalnie zaproponował on opowieść wręcz epicką, a przy tym emocjonującą i dopełnioną narastającym napięciem. Przy czym zgodnie z poetyką pierwowzoru to nadal realizacja skierowana przede wszystkim do młodych czytelników. Równocześnie jednak trudno opędzić się od poczucia, że pod względem złożoności tego typu fabuła sprawdziłaby się znacznie lepiej na wielkim (a przy okazji także małym) ekranie, niż nieprzystające do zamysłu Peyo wizyty Smerfów w Nowym Jorku czy Paryżu. Nie zabrakło natomiast odrobiny przewrotności i niezbędnych dla zdynamizowania fabuły zwrotów akcji. Tebo skorzystał również z okazji, by w pomysłowy sposób nawiązać do debiutu podopiecznych Papy Smerfa, tj. ich gościnnego występu w jednym z epizodów serii „Johan & Pirlouit”.

Jeśli kolejne albumy tej linii wydawniczej prezentować się będą równie udanie jak niniejszy, to bez cienia wątpliwości warto ich wypatrywać. Przy okazji można się pokusić o przypuszczenie, że zgodnie z oczekiwaniami wspominanych na początku tego tekstu dysponentów praw do marki Smerfów, przyczynią się one do potrzymania jej popularności.

 

Tytuł: „Co to za Smerf?”

  • Tytuł oryginału: „Qui est ce Schtroumpf?”
  • Scenariusz:  Frédéric „Tebo” Thébault
  • Rysunki: Frédéric „Tebo” Thébault
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 5 maja 2023 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 17 lipca 2024 r. 
  • Oprawa: miękka
  • Format:  217 x 285 mm
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 34,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus