„Mission: Impossible - Dead Reckoning” część 1 - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 11-07-2023 20:38 ()


W ubiegłym roku Tom Cruise przez kolegów z branży został nazwany tym, który uratował kino. Po miesiącach pandemii, gdy praktycznie cały przemysł filmowy zamarł, wydawało się, że nie prędko widzowie wrócą do kin, a i wstrzymane produkcje zwiastowały przestój w premierach kolejnych blockbusterów. Pojawienie się Top Gun: Maverick zmieniło jednak sytuację, a rok po tamtej premierze wiecznie młody Tom ponownie nawiedza kina ze swoją sztandarową już serią, czyli Mission: Impossible. Pierwsza odsłona kinowego przeboju wyszła spod ręki utytułowanego Briana de Palmy i debiutowała na rynku bagatela 27 lat temu. A to jeszcze nie koniec wrażeń, gdyż Dead Reckoning został podzielony na dwie części i finał kolejnej niemożliwej misji Ethana Hunta poznamy dopiero za rok. Niemniej nie warto czekać tak długo, bo dzieło Christophera McQuarrie'a, z którym Cruise współpracuje dość często, jest ze wszech miar warte uwagi. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, aktor wielką wagę przykłada do swoich produkcji, pod tym względem jest profesjonalistą, nie pozwala sobie na pójście na łatwiznę i chce, aby finalny produkt dał widzom kolejne niezapomniane widowisko. I takim właśnie jest Dead Reckoning. Jedna z najlepszych odsłon serii (mnie jak dotąd najbardziej podobał się Ghost Protocol).

Tym razem Ethan Hunt musi skrzyknąć swoją ekipę, aby odzyskać tajemniczy klucz, który może przysłużyć się agenturze Stanów Zjednoczonych do sięgnięcia po broń, o jakiej nikt nie śnił. Broń, która już wymknęła się spod kontroli i stała się samoświadomym Bytem, który nie tylko jest aktywnym graczem w tej zabawie, kto kogo przechytrzy i zdobędzie upragnione narzędzie prowadzące do nieskończonych możliwości kreacji nowoczesnego świata, ale pociąga za wszystkie sznurki. Byt pokazuje tylko ułamek swojego potencjału i już na wstępie krzyżuje plany ekipie Hunta. Im dalej, tym nie jest łatwiej, bo Ethan ponownie jest poszukiwany przez swoich, musi zawierać delikatne alianse, a zaawansowana technologia, zamiast wspierać jak dotychczas, jest przekleństwem i słabym ogniwem w kolejnych działaniach. Toteż najważniejszy pozostaje czynnik ludzki i odwieczne pytanie: komu można zaufać, a kto po raz kolejny przywdziewa maskę zdrajcy.

Tom Cruise lubi sobie podnosić poprzeczkę dość wysoko. Inaczej zresztą nie sposób, gdy mówi się o siódmej odsłonie serii, która w pewnym momencie wydawała się już martwa (po części trzeciej). Natomiast począwszy od części piątej fabuła i postaci są od siebie w pewnym elemencie zależne. Wszystko się ładnie zazębia, a kolejne misje wydają się coraz bardziej rozbuchane i niemożliwe. Twórcy reagują też na zmiany, jakie zachodzą w naszej rzeczywistości. Mówi się obecnie dużo o rozwoju sztucznej inteligencji i wynikających z tego faktu zagrożeniach i profitach. Dlatego też wykorzystanie tego wątku w filmie należy nazwać strzałem w dziesiątkę. Zagrożenie wkracza bowiem na niewidziany dotąd w serii poziom, gdy za niebezpieczeństwem dla świata nie stoi człowiek, a jedynie jest wykorzystywany jako marionetka. Do tego przeciwnik, który może przewidzieć ruchy agentów, staje się wręcz niepokonaną machiną wojenną, którą należy obezwładnić sposobem, a nie siłą.

Obraz obfituje w liczne pościgi, sceny kaskaderskie i walki wręcz. Napięcie nie opuszcza nas ani przez moment, a kolejne kłody rzucane pod nogi Hunta i jego ekipy pokazują, że nawet w tak wiekowej serii można się pokusić o jeszcze coś nowego i przyciągającego atencję widza. Połączenie akcji i humoru wypada tutaj wręcz mistrzowsko, szczególnie w akcji na wąskich rzymskich uliczkach. Z ekranu uwodzą diwy, którymi niezmiennie otacza się Hunt, czyli urokliwa w roli złodziejki Hayley Atwell, która w końcu może pokazać pełnię swoich umiejętności. W produkcjach Marvela zawsze wydawała się trochę na uboczu bez wykorzystania pełnego jej potencjału. Równie fantastycznie prezentuje się nieobliczalna i zawadiacka Vanessa Kirby, a także chłodno kalkulująca Rebecca Ferguson. A nie zapominajmy jeszcze o Pom Klementieff, która w przeciwieństwie do swojej roli w Strażnikach Galaktyki, gra tu niezrównoważoną krejzolkę, która szaleństwo wypisane ma na twarzy. Nie można też zapomnieć o rutyniarzach pokroju Vinga Rhamesa (jako jedyny obok Cruise'a wystąpił we wszystkich częściach), a także zawsze zabawnego Simona Pegga. Powraca też Henry Czerny, który zadebiutował w tej serii na samym początku. Nie można też zapomnieć o polskim epizodzie, w niewielkiej rólce na samym początku pojawia się Marcin Dorociński i nie jest to jedyny rodzimy akcent w filmie. Sprawne oko widza wyłapie kolejny. A nie zapominajmy, że w filmie mógł pojawić się jeszcze jeden polski element.

Widać, że twórcy traktują serię priorytetowo. Montaż scen dynamicznej akcji pozwala z przyjemnością śledzić niesamowite wyczyny bohaterów, do tego odpowiednio dobrana muzyka, nieodłączny motyw przewodni, a także karkołomne sceny kaskaderskie – to zawsze było znakiem rozpoznawczym serii i tak jest tym razem. Co najważniejsze, sceny akcji są przemyślane, trzymają w napięciu i nie wnoszą do filmu znużenia, co zdarza się w obrazach nastawionych przede wszystkim na ciąg pościgów i ucieczek. Dostajemy też pewną ewolucję postawy głównego bohatera. Hunt nie jest już takim narwańcem jak w pierwszych odsłonach. Nadal dużo biega, ale jego cele są bardziej klarowne. Misja jest ważna, ale ekipa oddanych ludzi ważniejsza. Twórcy nie spoczywają zatem na laurach i starają się zmieniać speca od misji niemożliwych.

Pierwsza część Dead Reckoning to gorący hit tego lata. Kino angażujące od pierwszej do ostatniej minuty. Zbierające w sobie wszelkie cechy ponadprzeciętnego kina akcji, które przede wszystkim ma zapewnić niezapomnianą rozrywkę. Najnowsza odsłona Mission: Impossible czyni to z nawiązką i zaostrza apetyt przed finałem tej historii. Brawa należą się wytwórni i Cruise'owi, że jeszcze im się chce produkować filmy, które mają zadziwić widza. Czapki z głów.

Ocena: 8,5/10

Tytuł: Mission: Impossible - Dead Reckoning część 1

Reżyseria: Christopher McQuarrie

Scenariusz: Christopher McQuarrie, Erik Jendresen

Obsada:

  • Tom Cruise
  • Simon Pegg
  • Rebecca Ferguson
  • Ving Rhames
  • Hayley Atwell
  • Vanessa Kirby
  • Esai Morales
  • Pom Klementieff
  • Henry Czerny
  • Shea Whigham
  • Frederick Schmidt
  • Mariela Garriga
  • Cary Elwes

Muzyka: Lorne Balfe

Zdjęcia: Fraser Taggart

Montaż: Eddie Hamilton

Scenografia: Raffaella Giovannetti

Kostiumy: Jill Taylor

Czas trwania: 163 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus