Osiem dekad Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości
Dodane: 22-11-2020 14:33 ()
Komiksy drużynowe to w ramach konwencji superbohaterskiej zjawisko wręcz nieodzowne. Trudno bowiem wyobrazić sobie uniwersa m.in. DC i Marvela bez aktywności takich formacji jak Liga Sprawiedliwości, X-Men czy Avengers. Dotyczy to oczywiście także filmowych emanacji tych rzeczywistości kreowanych, które na razie wciąż należą do najchętniej oglądanych kinowych produkcji współczesności. Jak się okazuje, właśnie dzisiaj mija równo osiemdziesiąt lat od momentu zaistnienia pierwszej organizacji zrzeszającej odzianych w trykoty altruistów.
Mowa tu o Amerykańskim Stowarzyszeniu Sprawiedliwości, drużynie sformowanej niejako na raty. W trzeciej odsłonie kwartalnika „All-Star Comics”, za sprawą scenarzysty Gardnera Foxa i współpracujących z nim plastyków (wśród nich znaleźli się m.in. Martin Nodell i Bernard Bailly) odbiorców tej propozycji wydawniczej czekała nielicha niespodzianka. W dystrybuowanym od 22 listopada 1940 r. magazynie (a datowanym na zimę 1940-1941 r.) nagromadzono bowiem niespotykaną dotąd „hanzę” coraz popularniejszych superbohaterów, spośród których większość debiutowała na toku ledwie niecałego roku (by wspomnieć choćby pierwszą w dziejach popkultury „Zieloną Latarnię” w osobie Alana Scotta). W owym gronie znalazło się wówczas miejsce dla Hawkmana, Flasha, Spectre, Hourmana, Atoma, Doktora Fate'a, Sandmana i Green Lanterna. Z czasem skład formacji ulegał poszerzeniu, a w ich szeregach znalazło się miejsce (choć raczej jako członków honorowych) dla Wonder Woman, Supermana i Batmana.
Początkowo przyjęto formułę, w której zebrani przez Jonny’ego Thundera bohaterowie raczyli się wzajemnie opowieściami o swoich wyczynach. Niebawem jednak połączyli oni siły w duetach, a następnie już w ramach pełnowymiarowej drużyny. Przy czym nie mogło zabraknąć tzw. lokowania produktu informującego dotąd nieświadomych tej okoliczności czytelników o możliwości śledzenia solowych perypetii przedstawicieli Stowarzyszenia w innych publikacjach National Allied Publications (tj. ówczesnego DC Comics). Można zatem śmiało rzec, że niejako wypadkową chęci zaoferowania odbiorcom tego typu produkcji swoistego katalogu wydawnictwa udało się wypracować kolejny, charakterystyczny dla superbohaterskiej konwencji schemat. Przy czym skojarzenia z uczestnikami utrwalonej w mitycznych tradycjach antycznej Hellady wyprawy po złote runo wydają się formułowane na wyrost. Nie da się jednak ukryć, że ideowe pokrewieństwo pomiędzy skrzykniętą przez Jazona drużyną i superbohaterskimi formacjami jest mimo wszystko uchwytne. Natomiast działalność grupy udzielającej się na stronicach „All-Star Comics” z pewnością znacząco wpłynęła na kształtowanie się coraz bardziej wyrazistych ram przyszłego uniwersum DC.
Podobnie jak wspomniana konwencja także herosi Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości podlegali nieuniknionym wahaniom rynkowej koniunktury. Na początku lat 50. zanik zainteresowania tego typu produkcjami był na tyle dotkliwy, że „All-Star Comics” przemianowano na „All-Star Western” (wraz z numerem 58 z kwietnia/maja 1951 r.), a członkowie Stowarzyszenia powędrowali do komiksowego Limbo. Fortunnie do czasu, bo mniej więcej dekadę później (począwszy od przełomowego 123 numeru reaktywowanej serii „Flash” oraz zawartej w niej opowieści „Flash of Two Worlds”) herosi tzw. Złotego Wieku (bo tak z czasem zwykło się określać w dziejach uniwersum DC okres wczesnej działalności Stowarzyszenia) stopniowo byli przywracani do łask. Tym razem jednak jako mieszkańcy tzw. Ziemi-2, równoległej wobec zamieszkiwanej przez bohaterów Srebrnej Ery Ziemi-1 (o czym więcej m.in. w 64 i 70 tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics”). Na autentyczny renesans zainteresowania tą formacją (po nieudanych niestety próbach z lat 1991-1993) trzeba było czekać aż do schyłku XX w. kiedy to za sprawą Jamesa Robinsona oraz Geoffa Johnsa jednym z głównych hitów DC Comics okazała się traktująca o niej seria „JSA”. W tzw. międzyczasie doczekaliśmy się ponadto znakomitej realizacji pt. „Przyjdź Królestwo” Marka Waida i Alexa Rossa z 1996 r. osadzonej w wariancie rozwojowym rzeczywistości Złotej Ery.
Obecnie trudno mówić o przesadnym zainteresowaniu czytelników tą marką; zapewne z braku sensownego na nią pomysłu twórców angażowanych przez zarząd DC Comics. Co prawda reinterpretacja Stowarzyszenia w trakcie restartu oferty tego wydawcy w latach 2011-2016 (tzw. okres „Nowego DC Comics!”) okazała się interesująca, choć zarazem nie wolna od żenujących wad (vide bezceremonialne potraktowanie Alana Scotta). Nade wszystko jednak serie spod znaku „Earth-2” (bo właśnie na ich stronicach udzielali się „przetworzeni” przedstawiciele Stowarzyszenia) zniknęły z oferty wspomnianego wydawcy ponad trzy lata temu i nic nie wskazuje, by miały doczekać się jeszcze jednej reaktywacji. Bez względu na to jedno pozostaje pewne: Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości nie jest i nie było najpopularniejszym zespołem w dziejach superbohaterskiej konwencji. Z pewnością jednak było pierwszym, bez którego zaistnienia trudno wyobrazić sobie wszystkie inne.
comments powered by Disqus