„Luc Orient – wydanie zbiorcze” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 13-09-2017 20:36 ()


Na ten moment część wielbicieli komiksu zmuszona była czekać przeszło trzy dekady. Tyle bowiem czasu upłynęło od ostatniej „wizyty” w Polsce niegdyś jednego z najbardziej popularnych herosów frankofońskiego komiksu fantastycznonaukowego. Mowa tu o Lucu Oriencie, sportsmenie o błyskotliwym umyśle i rozległej wiedzy z różnorodnych dziedzin (w tym zwłaszcza fizyki), którego próbki przygód nieco bardziej leciwi czytelnicy mieli okazję poznać za pośrednictwem harcerskiej gazety „Świat Młodych”.

Przypomnijmy zatem, że za sprawą osobliwych poczynań redakcji tegoż zasłużonego na polu popularyzacji komiksu tytułu prasowego okazjonalnie publikowano na jego łamach przedruki frankofońskich cykli takich jak „Valerian” (pamiętne „Kosmiczne fanaberie”) czy „Yans” („Jan przybysz znikąd”). Ze względu na uwarunkowania tamtych czasów czyniono to bez wiedzy i zgody autorów tych albumów (nie wspominając o choćby symbolicznym wynagrodzeniu) oraz w formule nie zawsze logicznie wyselekcjonowanych fragmentów. Tym właśnie sposobem do Polski trafił również Luc Orient, z miejsca wzbudzając wśród czytelników zaintrygowanie przemieszane z entuzjazmem. Po raz pierwszy miało to miejsce w roku 1982, kiedy to zaprezentowano „pocięty” album „24 heurespour la planete Terre” („S.O.S. dla planety”). Zaradny fizyk raz jeszcze dał o sobie znać na początku roku 1986, kiedy to redakcja „Świata Młodych” zamieściła jeszcze bardziej emocjonującą historię pod tytułem „W kuźni piorunów” (na podstawie albumu „L'enclume de la foudre”). Uczciwie trzeba przyznać, że dla odseparowanej od zasobów zachodniej kultury popularnej polskiej publiki był to unikalny przykład sprawnie i jak na owe czasy nowocześnie zrealizowanego komiksu. Stąd dla przynajmniej niektórych wielbicieli tego medium (w tym także piszącego te słowa) obie krótkie „wizyty” Luca Orienta okazały się na tyle pamiętne, że brak polskiej edycji jego perypetii jawił się w kategorii niemal karygodnego niedopatrzenia.

Z tym większą satysfakcją wypada poinformować, że znalazł się nareszcie wydawca skłonny zapełnić tę dotkliwą lukę. Oto bowiem po przychylnej recepcji przygód Valeriana i Laureliny wydawnictwo Taurus Media zdecydowało się na spolszczenie także serii „Luc Orient”. Co więcej, nastąpi to w formule pięciu wydań zbiorczych zawierających kompletną edycję wszystkich składających się na ten cykl albumów. Rzecz jest tym bardziej godna polecenia, że za jej realizację odpowiadała dwóch zasłużenie cenionych twórców komiksu frankofońskiego w osobach Michela Grega i Eduarda „Eddy” Paape. Pierwszy z nich znany jest już naszym czytelnikom za sprawą tworzonego do spółki z Hermanem Huppenem westernu „Comanche”. Drugi z kolei oficjalnie dopiero u nas debiutuje (jak wyżej wspomniano przedruki ze „Świata Młodych” miały charakter nielegalny), mimo że echa jego sławy dawały o sobie znać co najmniej od stycznia 1990 r. (to właśnie wówczas w magazynie „Komiks-Fantastyka” opublikowano pierwszy tom serii „Rork” dedykowany temuż rysownikowi). Toteż po prezentacji przez polską filię Egmontu części dorobku Phillipe’a Druilleta („Salambo”, „Lone Sloane”) oraz przez Wydawnictwo Kurc „Scenek z życia osiedla” Cazy, kolejny dotąd nieobecny klasyk europejskiego komiksu wzbogacił ofertę krajowych wydawców.

Geneza przygód Luca Orienta jest ściśle powiązana z komiksową hossą lat 60. XX w. oraz wynikłego z niej rozkwitu komiksowej prasy. To właśnie za pośrednictwem periodyków specjalizujących się w narracjach obrazkowych ówcześni czytelnicy mieli możliwość emocjonowania się przygodami swoich ulubionych bohaterów. Stąd na ich łamach debiutowały takie osobowości jak m.in. wspominani agenci służby czasoprzestrzennej, duet galijskich obieżyświatów, wychowankowie papy Smerfa czy najsłynniejszy pokerzysta frankofońskiego westernu. W połowie wzmiankowanej dekady Michel Greg pełnił funkcję redaktora naczelnego „Tintina” (bodajże najchętniej wówczas nabywanego magazynu komiksowego) i to właśnie on doszedł do wniosku, że brakuje w nim fabuł fantastycznonaukowych. Te zaś, w efekcie zwiększającego się zainteresowania zarówno literaturą, jak i filmami spod znaku SF, cieszyły się coraz większą popularnością. Czujny szef, bądź co bądź komercyjnego przedsięwzięcia, jakim był ów magazyn, nie mógł pozwolić sobie na ignorowanie tegoż zjawiska.

Tym sposobem 17 stycznia 1967 r. („Tintin” nr 3/1967) na komiksową scenę wkroczył Luc Orient (a przy okazji jego narzeczona Lora oraz niezawodny doktor Hugo Kala), niemal z marszu zaskarbiając sobie przychylność czytelników magazynu. Nieprzypadkowo, bo tempo akcji opowieści z jego udziałem oraz ich ogólny rozmach nie mogły umknąć uwadze ówczesnych koneserów IX Muzy. Widać to już od pierwszych plansz albumu „Ogniste smoki”, otwierającego niniejsze wydanie zbiorcze. Tytułowy bohater cyklu zmuszony jest bowiem podjąć się rozwikłania zagadki odnalezionych w puszczach Środkowego Wschodu „zakazanych kamieni”. Stąd konieczność szybkiej zmiany lokalizacji, jako że zarówno on, jak i jego bliscy, na co dzień zwykli przebywać w usytuowanym w Europie Zachodniej laboratorium Eurocristal. Prędko zresztą okazuje się, że to ledwie początek burzliwej intrygi, w której efekcie bohaterowie tegoż cyklu trafią nie tylko na obszary Azji zamieszkiwane przez nieznane dotąd nauce plemiona, ale też na odległą planetę humanoidalnych istot dysponujących wiedzą i techniką dalece wyprzedzającą ziemskie osiągnięcia. Dodajmy przy tym, że akcja serii została osadzona w bliżej nieokreślonej, choć nie tak znowu odległej przyszłości. Ludzkość zdaje się bowiem bliska osiągnięcia upragnionego przez zwolenników scjentyzmu statusu naukowej utopii. Zresztą jeden z faktycznych współbohaterów tej serii, doktor Hugo Kala, to typowy, acz umiejętnie sportretowany zwolennik takiego właśnie światopoglądu. Nieco mniej wyraziście wypada pod tym względem Lora, dystyngowana, choć zarazem na ogół ustępująca pola męskim uczestnikom zebranych tu fabuł. Wielbicieli charakternych niewiast wypada jednak uspokoić, zwłaszcza że niniejsze wydanie zbiorcze to ledwie początek burzliwych, obfitujących w liczne zwroty akcji losów protagonistów tego cyklu.

Ewentualni czytelnicy tej propozycji wydawniczej z łatwością dostrzegą znamiona inspiracji ikonami kultury popularnej doby lat 30. minionego wieku. Stąd Luc Orient nierzadko określany jest mianem frankofońskiego Flasha Gordona. Znać to zarówno w jego wizerunku, brawurowych wyczynach, jak i ogólnie naturze intryg, w które zwykł on być przez szanownych autorów wplątywany. Na tym jednak nie koniec nawiązań do jakże istotnej dla rozwoju popkultury wspomnianej dekady, co daje się dostrzec w „klimatach” pokrewnych temu, z czym mieli do czynienia wielbiciele przygód m.in. Doca Savage’a i Bucka Rogersa. Duet twórców serii nigdy zresztą nie wypierał się tych inspiracji, a nawet podkreślał znaczenie amerykańskich historii obrazkowych (notabene masowo przedrukowywanych we francuskiej prasie do lata 1940 r.) dla ich osobistego rozwoju jako twórców komiksu. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że „Luc Orient” to jedynie pozbawione znamion oryginalności naśladownictwo wzorców wypracowanych po drugiej stronie Atlantyku. Tym bardziej że zarówno Greg, jak i Paape już wówczas byli autorami wysokiej klasy, władnymi do realizowania takich właśnie utworów, nieprzypadkowo po dziś dzień wznawianych i chętnie przez współczesnych czytelników nabywanych.

W sposób szczególny przyczynia się ku temu także plastyczna aranżacja scenariusza Grega w wykonaniu współpracującego z nim Eduarda „Eddy” Paape, artysty wzorcowego m.in. dla takich wirtuozów kreski i plamy jak Andreas Martens („Rork”, „Koziorożec”) i Hermann Huppen („Wieże Bois-Maury”, „Jeremiah”). Niewykluczone, że wśród części potencjalnych obiorców tej pozycji plansze w jego wykonaniu mogą wydać się zbyt tradycyjne w zestawieniu ze współczesnymi trendami w światowym komiksie. Nic w tym zresztą zaskakującego, wszak mamy do czynienia z przedsięwzięciem zaprezentowanym po raz pierwszy przeszło pół wieku temu. Dyskretny posmak retro przy równoczesnej fachowości wykonania zebranych tu opowieści to gratka nie tylko dla wielbicieli klasyki, ale też ogólnie czytelników, u których stylistyka realistyczna nie powoduje odruchów wymiotnych. Czysta kreska, za której pomocą Paape kształtował rzeczywistość kreowaną tej serii, nadal ma w sobie wiele powabu, a co więcej z czasem będzie ona zyskiwała na swej jakości. I chociaż projekty zaawansowanych technicznie urządzeń oraz obcych ras także znamionuje wyraźny wpływ twórczości takich autorów jak Alex Raymond (pomysłodawca Flasha Gordona), to jednak rysownik przygód Luca Orienta zawarł w nich swój indywidualny sznyt pogłębiający jakościową unikalność tej serii.

Ze względu na uwarunkowania jej pierwotnej formy publikacji (tj. z myślą o komiksowym magazynie) zarówno fabularnie, jak i graficznie zebrane tu opowieści są stosownie dosycone, bez zbędnego trwonienia miejsca. Owszem, w zamiarze podkreślenia dramatyzmu chwili, nie brakuje tu również większych objętościowo kadrów. Niemniej w odróżnieniu od wielu współczesnych produkcji komiksowych tworzonych z myślą o czytelnikach nieprzepadających za nadmiarem tekstu, w tym przypadku słowo odgrywa nie mniej istotną rolę niż obraz. I całe szczęście, bo w fabułach fantastycznonaukowych tego typu strategia – objaśniająca często złożone niuanse świata przedstawionego - jest wręcz wskazana.

Czy Luc Orient, jego narzeczona Lora oraz doktor Hugo Kala zdołają wkupić się w łaski polskich czytelników w porównywalnym stopniu, jak miało to miejsce w przypadku Valeriana i Laureliny? Przekonamy się zapewne niebawem. Pewne jest natomiast, że w natłoku rynkowej oferty warto dać tej serii szansę nie tylko ze względu na jej status klasyka, ale także dlatego, że pomimo upływu przeszło pięćdziesięciu lat od swego debiutu zachowuje ona większość jej pierwotnych walorów.

 

Tytuł: „Luc Orient – wydanie zbiorcze” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Luc Orient – Intégrale 1”
  • Scenariusz: Michel Greg
  • Rysunki: Eddy Paape
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud-Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Taurus Media
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 18 stycznia 2008 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 16 września 2017 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21,5 x 29 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 192
  • Cena: 99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego zamieszczono pierwotnie w magazynie „Tintin” pomiędzy numerem 3/1967 a 6/1969 (17 stycznia 1967 – 1 marca 1969) oraz w albumach „Ogniste smoki” („Lesdragons de feu”, 1969), „Lodowe słońca” („Lessoleils de glace”, 1970), „Władca Terango” („Le maître de Terango”, 1971) i „Planeta strachu” („La planète de l'angoisse”, 1972).

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus