„Comanche” tom 7: „Palec diabła” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-08-2017 22:48 ()


Cywilizacja nieuchronnie zmierza ku Wyoming, a wraz z nią wszystkie przypisane jej osiągnięcia i mankamenty. Dla pełniącego funkcje zastępcy szeryfa w Greenstone Falls Red Dusta to jednak zbyt wiele. Stąd porzuca on swoją posadę (a przy okazji również przyjaciół z rancza Trzy Szóstki) i wyrusza na poszukiwanie oczekiwanego przezeń środowiska do sąsiedniej, usytuowanej przy granicy z Kanadą Montany. To właśnie w tej części Stanów Zjednoczonych, wspomniany bohater usiłuje na nowo poukładać sobie życie. 

Oczywiście także w Montanie nie brak wyzwań godnych umiejętności i talentów Red Dusta, o czym rzeczony przekonuje się bardzo prędko. Ów obszar obfituje bowiem w znaczne złoża miedzi, surowca niezbędnego dla rozwoju amerykańskiego przemysłu. Stawka jest zatem wysoka i nic dziwnego, że Montana przyciąga nie tylko uczciwych, nielękających się ciężkiej pracy osadników, ale też przysłowiowe ludzkie hieny, osobników bezwzględnych, wyzutych choćby ze śladowej empatii, a przy okazji łasych na dobra doczesne w znacznej ilości. Jednym z nich jest Augustus Heinze, potentat w branży wydobywczej, który swoją pozycję osiągnął w dużej mierze za pomocą tzw. wrogich przejęć. Co więcej, swoje wpływy rozciąga on na formujące się struktury władzy – w tym także lokalną straż obywatelską. To właśnie jej przedstawiciele ochraniają interesy Heinze’ego, wymuszając na farmerach przekazanie należących do nich gruntów (a tym samym znajdujących się na nich złóż miedzi) w zamian za kolokwialny talon na balon.

Pozbawieni realnego wsparcia władz federalnych z odległego Waszyngtonu koloniści nie mają szans w konfrontacji z rosnącym w siłę lokalnym możnowładcą. Nawet jeśli podejmują próbę oporu, to rychło jest ona utrącana w zarodku przez opłaconych drabów. Tak się sprawy mają w przypadku napotkanych przez Red Dusta hodowców trzody chlewnej w osobach „Bo” Fletchera i Baldy’ego. Na tym jednak nie koniec nowych znajomości, jako że niedawny towarzysz Comanche trafia na niewielką farmę niejakiego Jesepha Duncana i jego córki Patricii. Jak się niebawem okazuje, także oni zmuszeni są borykać się z natarczywością najmitów Heinze’ego, który upatrzył sobie działkę wspomnianych na kolejny łup.

Dla wiernych czytelników tej serii zapewne nie będzie zaskoczeniem okoliczność, że punkt ciężkości także tej fabuły został przeniesiony na Red Dusta. Tym bardziej że ma to miejsce nie po raz pierwszy (by wspomnieć album „Czerwone niebo nad Laramie”), a i sam wspomniany, jako postać o wyrazistej osobowości, jest w pełni predestynowany ku funkcji głównego protagonisty. Toteż jakby wbrew tytułowi cyklu w niniejszej jego odsłonie Comanche jest jedynie wzmiankowana. Wielbicieli postaci kobiecych wypada jednak uspokoić, bo na kartach „Palca diabła” znalazło się miejsce również dla takowej. Ponadto mamy do czynienia ze sprawnie sprofilowanymi specami od rozwałki co również wypada uznać za utrzymanie udanego trendu tej serii (vide „Mroczna pustynia”). Dramat porzuconych na łaskę wyzbytego skrupułów potentata został poprowadzony w sposób przekonujący. Odpowiedzialny za scenariusz Greg zadbał o wyeksponowanie emocji towarzyszących narastającemu zagrożeniu oraz ścieraniu się twardych osobowości. „Palec diabła” to również opowieść o przemijaniu i nieuchronności pewnych procesów. Po pierwsze na obszarach nasilającej się kolonizacji etos Dzikiego Zachodu stopniowo przechodzi do przeszłości, przyjmując formę niezbyt wyrafinowanego mitu. Po drugie czas jest nieubłagany; także wobec najzdolniejszych nawet rewolwerowców. To właśnie te elementy fabuły sprawiają, że „Palec diabła” to więcej niż tylko wzorcowo zrealizowana fabuła osadzona w realiach amerykańskiego pogranicza schyłku XIX w. To także refleksja dotycząca wspomnianych zjawisk.

Wyjątkowość tej zasłużenie uznanej za klasykę serii raz jeszcze podkreśla warstwa plastyczna w wykonaniu Hermanna Huppena. W odróżnieniu od zaprezentowanych niedawno pierwszych epizodów serii „Bernard Prince” oraz wciąż oczekujących polskiej edycji albumów inicjujących cykl „Jugurtha”, w przypadku niniejszego tomu mamy do czynienia z w pełni już ukształtowanym artystą, świadomym ogromnych możliwości otwierających się przed zdolnym twórcą aktywnym w ramach komiksowego medium. Stąd pomysłowość w zakresie kadrowania (by wspomnieć planszę otwierającą ów tom oraz podróż Red Dusta do Montany), urokliwe plenery oraz trafnie uchwycona ekspresja emocji wkomponowanych w tok fabuły postaci. Uwagę zwraca charakterystyczny wizerunek Dana Wallacha. Hermannowi udało się ponadto uchwycić różnicę pomiędzy nieco cieplejszym klimatem Wyoming a usytuowaną na północnym zachodzie Montaną. Wszystko to składa się typową dla tego twórcy wirtuozję plastyczną, nie przez wszystkich w pełni akceptowaną (m.in. ze względu na charakterystyczny sposób nakreślania fizjonomii portretowanych przezeń postaci), ale na ogół szanowaną. Dziki Zachód w jego interpretacji zdaje się nadal tętnić życiem; jakby na przekór nieuchronnego schyłku zjawiska pogranicza, którego w niniejszym albumie stajemy się świadkami.

Przynajmniej dla piszącego te słowa przejawów twórczości Hermanna nigdy za wiele. Dodajmy do tego pomysłowość i fachowość Michela Grega a otrzymamy kolejną, satysfakcjonującą lekturę. Nie tylko zresztą dla wielbicieli westernu.

Tytuł: „Comanche” tom 7: „Palec diabła”

  • Tytuł oryginału: „Le doigtdu diable”
  • Scenariusz: Michel Greg
  • Rysunki i kolory: Hermann Huppen
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombrad
  • Wydawca wersji polskiej: Prószyński Media Sp. z o.o.
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1977
  • Data publikacji wersji polskiej: sierpień 2017
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24,5 x 32 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus