„Red”- recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 30-05-2017 21:26 ()


Jeśli komuś wydawało się, że kosmiczni herosi rodzimego komiksu skończyli się wraz z Funky Kovalem i Tajfunem to się srodze pomylił. W całkiem już zamierzchłym roku 2002, na łamach efemerycznego (acz interesującego) magazynu „SFera” debiutował Red, cieszący się w pełni zasłużoną sławą niezawodnego łowcy nagród. Zaistniały być może jako swoista maskotka wzmiankowanego periodyku okazał się nad wyraz charakterystyczną, trudną do zapomnienia osobowością. Nie tylko ze względu na typową dla fachowców jego pokroju charakterologiczną szorstkość i konkretne podejście do życia, ale też… humor.

„Red” to bowiem nie tyle klasycznie pojmowana „twarda” science fiction czy space opera, ile raczej obficie czerpiąca z owych nurtów fantastyki humoreska. Dodajmy, że nie wolna od akcentów (rzecz jasna w ujęciu satyrycznym) przypisanych czarnemu kryminałowi. Stąd, mimo że od czasów aktywności Phillipa Marlowe’a dzieli Reda być może nawet kilka stuleci to jednak w konstrukcji nowelek z jego udziałem znać posmak konwencji uprawianej niegdyś przez Raymonda Chandlera. Nie mogło zatem zabraknąć „twardzielskich” monologów, scen z udziałem osobliwych zleceniodawców tytułowego bohatera oraz wyrachowanej niewiasty (krótka, acz wyrazista rólka „żony” Reda). Przede wszystkim jednak zebrane tu krótkie formy (bo właśnie w takiej jak dotąd formule udzielał się wspomniany) to pole do popisu dla sprawnie operującego blasterem (i każdą inną bronią) międzyplanetarnego „cyngla” do wynajęcia. Musi ona zatem poradzić sobie m.in. z likwidacją magazynu podrabianych androidów „kobiecych”, dystrybucją specyficznych jaj, namolnymi prawnikami, a także… przedłużającą się posuchą w zakresie zlecanych mu „prac”.

Wygląda na to, że także w konwencji fantastycznej Maciej Jasiński, na ogół kojarzony przede wszystkim z komiksami stricte humorystycznymi („Krasnolud Nap”, „Detektyw Miś Zbyś na tropie”) i wojennymi („Tajemnice D.A.G. Fabrik Bromberg: Na linii frontu”) zdaje się odnajdywać z niemałym powodzeniem. Ta okoliczność nie zaskakuje natomiast w przypadku współautora debiutu Reda, Łukasza Chmielewskiego, który ma w swoim dorobku m.in. skrypty do kontynuacji przygód Tajfuna („Bez kompromisów”, „Nowe reguły gry”). Gatunkowa zabawa przejawia się nie tylko zazwyczaj udanymi pointami i ogólną lekkością w prowadzeniu akcji, ale też całkiem licznymi nawiązaniami do klasyki gatunku - m.in. „Łowcy androidów”, „King Konga” oraz cyklu „Terminator” (a przy okazji również komiksu superbohaterskiego). Wydawać by się mogło, że nic w tym oryginalnego. Wszak mariaż humoru i fantastyki to żadna nowość, wystarczy nadmienić „Stana Pulsara”, „Lanfeusta w kosmosie”, a nade wszystko naszego „Kajtka i Koka w kosmosie”. Sęk w tym, że polski czytelnik raczej nie ma powodów, by narzekać na przysłowiową klęskę urodzaju tego typu produkcji. Toteż inicjatywa wydawnictwa Ongrys, za sprawą której komplet dotychczas zrealizowanych opowiastek z udziałem Reda doczekał się edycji albumowej, chociaż symbolicznie zdaje się zapełniać tę lukę.

Niniejsza publikacja jest tym bardziej godna polecenia, że za jej zilustrowanie odpowiada Andrzej Janicki, twórca wielozadaniowy, jeden z filarów tzw. środowiska bydgoskiego. Niedokończona „Stalowa twierdza”, inne jego prace zrealizowane na potrzeby pamiętnego magazynu „Awantura” czy też współpraca przy realizacji serii „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” to tylko część spośród dokonań tego autora, który miał to nieszczęście, że swoją aktywność w komiksowej branży rozpoczynał w dobie rynkowego kolapsu przełomu lat 80. i 90. XX w. Tym bardziej że z pełną swobodą rozrysowuje on komiksy zarówno w stylistyce realistycznej, jak i groteskowej. Nowelki z udziałem Reda wykonał on za pomocą drugiej z wymienionych, nie szczędząc równocześnie szczegółów, wymyślnych konceptów wizerunkowych, zaawansowanych technicznie urządzeń i wszelkich innych elementów świata kreowanego. Być może nie wszystkim potencjalnym odbiorcom przypadnie do gustu skłonność autora do geometryzacji nakreślanych przezeń form. Trudno jednak odmówić rzeczonemu zarówno konsekwencji w dobranej manierze, jak i biegłości w karykaturze. Dla osób zainteresowanych przekrojowym rozpoznaniem jego dorobku wypada polecić obszerny, starannie wydany album „Andrzej Janicki – Napalony na komiks”, który trafił do dystrybucji równolegle z niniejszą produkcją.

Tak jak miało to już miejsce przy okazji jubileuszowej publikacji „Tajfun: Antologia 30 lat. W hołdzie Tadeuszowi Raczkiewiczowi” tak i tym razem albumik wzbogacono o ilustracje wykonane specjalnie na tę okazję przez kolegów autora, również udzielających się na komiksowej niwie. Stąd kompozycje w wykonaniu Michała Śledzińskiego („Czerwony Pingwin musi umrzeć”), Jacka Michalskiego („Marian Rejewski, bydgoszczanin, który złamał szyfr Enigmy”) oraz Krzysztofa Różańskiego („Eko-Pamiętnik”), zgodnie z duchem zebranych tu nowelek utrzymane w tonacji humorystycznej. Zabrakło natomiast choćby zdawkowej informacji dotyczącej ich genezy i pierwotnej publikacji.

Z pewnością chciałoby się, aby objętość zbiorku była jednak nieco większa, bo jego skromność w tym kontekście to de facto jedyny poważny mankament tej propozycji wydawniczej. Niestety wzmiankowana „SFera” nie przetrwała zbyt długo na prasowym rynku. Gdyby nie ta okoliczność zapewne doczekalibyśmy się więcej „zleceń” dla operatywnego speca od rozwałki. Jedno jest pewne: dobrze, że o przypomniano o tej postaci, tym bardziej że fabularnego potencjału nadal jej nie brakuje.

 

Tytuł: „Red”

  • Scenariusz: Maciej Jasiński, Łukasz Chmielewski
  • Rysunki: Andrzej Janicki (gościnnie: Michał Śledziński, Jacek Michalski, Krzysztof Różański)
  • Wydawca: Ongrys
  • Data premiery: 18 maja 2017
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 24
  • Cena: 17,95 zł

Większość zawartości niniejszej publikacji zaprezentowano pierwotnie na łamach magazynu „SFera” nr 1-6/2003.

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus