„Czerwony Pingwin musi umrzeć” cz. 1 – recenzja
Dodane: 07-07-2013 00:14 ()
Śledziu popuścił tym razem wodzę fantazji. Fani „Osiedla Swoboda” i „Na szybko spisane” poczują się mocno zaskoczeni, gdy ich ulubiony autor zabierze ich z polskiego podwórka do odległych krain. A są to światy kompletnie pokręcone, gdzie wszystko może się zdarzyć. Jak na przykład… karpie kolosy przemieszczające się między planetami.
Muszę zastrzec na początku, że nigdy nie byłem wielkim wielbicielem twórczości Michała Śledzińskiego. W polskim fandomie komiksowym jest on darzony szczególnym szacunkiem za działalność przy magazynie „Produkt” oraz stworzenie „Osiedla Swoboda”, dzieła doskonale oddającego ducha polskich miast w latach 90. Śledziu był wrażliwy na slang tamtego czasu, specyficzne zachowania polskich przechodniów, życie towarzyskie tworzone wokół blokowisk.
O ile w „Osiedlu Swoboda” kreska jego prac była starannie poprowadzona, utrzymana w jednolitej estetyce, tak w późniejszych albumach dla Kultury Gniewu kreska zaczęła ewoluować w stronę, która niespecjalnie mi odpowiada. Od czasu „Na szybko pisane” mam wrażenie, że staranność zeszła na dalszy plan wobec intuicji, dynamizmu i (niestety) pośpiechu. Postacie są bardziej przerysowanie, ogólniej odwzorowane, a tło historii niekiedy też pozostawia do życzenia jeżeli chodzi o staranność. Niektóre z tych problemów zostają powielone w „Czerwony Pingwin musi umrzeć” do skrajnych rozmiarów. Tutaj jest to zamierzone z racji tego, jak wielką inspiracją przy tym komiksie okazały się gry komputerowe.
Czytając najnowszego Śledzia ma się poczucie, że autor postawił sobie za ambicję oddać istotę interaktywnego świata gier w języku komiksowym. Fabuła ma formę przygodówki, w które się zarywało noce w latach 90. Szczególnie te ze stajni LucasArts. Tutaj są one zmiksowane z estetyką rodem z klasycznych animacji Cartoon Network i szaleństwem indie games. W tym komiksie „sky is the limit”. Śledziu nie ma tutaj absolutnie żadnych hamulców twórczych. Tworzy świat, który jest efektem jego radości i dziecinnej fantazji.
Oczywiście inspiracji jest więcej, a w międzyczasie Śledziu nawet śmieje się z popkulturowych schematów, uproszczeń i tendencji. Świetnie się to komponuje z formatem wydawniczym komiksu, który podkreśla jego unikalny charakter. O ile tutaj mogę zrozumieć przerysowaną formę rysunków, odwołujących się do atmosfery ulubionych filmów przygodowych, gier i seriali autora, to nie potrafię być wyrozumiały dla warstwy kolorystycznej. Chwilami jest ona tak niestaranna, że zakrywa tusz i kształt poszczególnych postaci i tła, przez co komiks jest nieczytelny. Zamiast skupiać się na samej historii i na tym, co ma ona do zaoferowania, irytujemy się z powodu wyrazistości poszczególnych kadrów.
„Czerwony Pingwin musi umrzeć” to komiks specyficzny, którym Kultura Gniewu stara się zdobyć serca graczy, nieskupiających tak wielkiej uwagi na komiksach. Niewątpliwie jest to ciekawy eksperyment, przerabiający na swój sposób growe modły. Gdyby nie chwilami męcząca, kolorystyczna mozaika oraz niezbyt wysmakowane dialogi, to byłby to świetny album. A tak jest kolejną pozycją, którą położy się na półkę i już raczej się do niej nie wróci. Aż do nadejścia kolejnej części…
Tytuł: „Czerwony Pingwin musi umrzeć” cz. 1
- Scenariusz i rysunki: Michał „Śledziu” Śledziński
- Okładka: Michał „Śledziu” Śledziński
- Wydawca: Kultura Gniewu
- Data premiery: 16.05.2013 r.
- Oprawa: Twarda
- Format: 235 × 165 mm
- Papier: Arctic the Volume
- Druk: kolorowy
- Liczba stron: 52
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus