Od czasu do czasu do kin wchodzi film, który ma potencjał. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że możemy mieć do czynienia z filmem ponadprzeciętnym. W końcu za kamerą stoi reżyser z głową na karku, przed kamerą kilku kompetentnych aktorów (to znaczy... Shia LaBeouf też tam jest, ale o nim później), a scenariusz umiejscawia akcję w samym środku amerykańskiej prohibicji.