„Niemożliwe” - recenzja
Dodane: 19-01-2013 09:01 ()
Oglądając „Niemożliwe”, zdałem sobie sprawę, jak często bezwiednie i ze wzruszonymi ramionami oglądamy relacje klęsk żywiołowych z serwisów informacyjnych. O ile tam wszystko obserwujemy z lotu ptaka, to film Bayony pozwala wejść nam do skali mikro dramatu, jakim jest tsunami. Mówiąc konkretniej, przyglądamy się tragedii brytyjskiej rodziny wypoczywającej w 2004 r. na Tajlandii.
Tłem filmu jest trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce na Oceanie Indyjskim prawie 8 lat temu. Sejsmolodzy przekonują, że było to czwarte co do intensywności trzęsienie ziemi w historii pomiarów sejsmicznych. Tarcia płyt tektonicznych były na tyle silne, że wywołały potężne fale oceaniczne, które dotarły zarówno do państw Azji Południowej, jak i Afryki. Wiele krajów ogłosiło stan klęski żywiołowej, dla ONZ zaś ratowanie ludzi z tamtego tsunami okazało się być najdroższą akcją ratowniczą w dziejach tej organizacji. Zginęło ponad 120 tysięcy osób, zniszczenia były niewyobrażalne, a takie kraje jak Sri Lanka, Indonezja oraz Malediwy podnoszą się z tej katastrofy do dziś, reperując szkody.
Żeby zrozumieć nieszczęście osób będących w centrum żywiołu, Bayona skupia się w filmie na rodzinie zamożnych Brytyjczyków. Przybywają oni do Tajlandii, by odpocząć od swojego stałego miejsca zamieszkania i srogiej zimy, gdyż mówimy tutaj o okolicach Bożego Narodzenia. Z początku nic nie zapowiada traumatycznych wydarzeń. Rodzina przybywa do hotelu pełnego wygód i sympatycznej atmosfery. Jest idyllicznie, sielankowo. Dzieci beztrosko grają w ping-ponga, rodzice delektują się winem. Gdy nagle rozlega się niewytłumaczalny huk. Drzewa opadają. Nad hotelem zaczyna się tlić ogromna fala. Strumień wody niszczący wszystko, co napotka na swojej drodze. Od tej chwili rozpoczyna się chaos, rozpacz i walka o przetrwanie.
Wartością filmu „Niemożliwe” jest wierne oddanie stanu zagrożenia i bezładu, jaki pozostawia za sobą tsunami. Produkcja Bayony to ultrarealistyczne kino zawierające wręcz naturalistyczne sceny, obrazy opadającego mięsa z ciał ofiar oraz bolesnych chorób zakaźnych, jakim później muszą sprostać. Bezkompromisowość, z jaką reżyser przedstawia bezlitosną siłę żywiołu, idzie tutaj w parze z przejmującymi scenami i wrażliwością. Doświadczeni aktorzy pokroju Naomi Watts i Ewana McGregora doskonale oddają zarówno rozpacz matki pogodzonej ze śmiercią swojego męża i dzieci, jak i bezradność ojca poszukującego swoich najukochańszych. Zresztą nic w tym dziwnego – Watts i McGregor mają doświadczenie w ukazywaniu cierpienia oraz zagubienia, które wypracowali w obrazach typu „21 gramów” czy „Ostatnia miłość na Ziemi”. W dramatach katastroficznych czują się nieźle i to widać na ekranie – każda scena rodzinna, mająca miejsce po tsunami, naładowana jest szczerymi, poruszającymi emocjami, zmuszającymi niekiedy aż do płaczu.
Co prawda film był kręcony głównie w Hiszpanii, niemniej scenografowie i montażyści doskonale odzwierciedlili magię tropików południowej Azji. Oglądając film, mamy wrażenie, jakbyśmy przebywali w raju utraconym – przepięknej krainie, gdzie czas jakby spowolnił. Tym bardziej jest nam szkoda jej, gdy zostanie kompletnie zdewastowana. Porusza to, z jaką dokładnością został zobrazowany bałagan, brud i syf, jaki wytworzyło tsunami. Boli świadomość, że ci, co przeżyli, będą musieli się zmagać z infekcjami. Gdy ofiary są ciągane przez stosy połamanych drzew, pełnych drzazg, szkła i ostrych gałęzi, widz dosłownie odczuwa ból postaci muszących przeżyć takie doświadczenie. Atmosferę melancholii potęgują bezradność lekarzy mających problem z lekarstwami, kompletna anarchia (ludzie, tracąc cały swój dobytek, zostają pozostawieni sobie – chodzą niekiedy bez ubrania, dzieci natomiast są przewożone z jednego miejsca do drugiego często bez wiedzy rodziców) oraz nerwowa, mocna gra skrzypiec w ścieżce dźwiękowej. Muzyka Fernando Velázqueza jest wyjęta niczym z horroru – odznacza się napięciem, szokiem, utratą kontroli. W sam raz jak na taką tematykę.
„Niemożliwe” to kawał solidnego, uczciwie zrobionego kina katastroficznego ukazanego w skali mikro. Dawno nie widziałem tak rzetelnego odtworzenia tragedii tysiąca rodzin, które musiały poradzić sobie nie tylko z utratą bliskich, ale także ze swoją traumą, bólem i szokiem wywołanym kontaktem z potworną falą tsunami. Naomi Watts od dawna lubuje się w rolach ciężkich, wymagających poświęceń. Film Bayony nie jest wyjątkiem – wraz z Watts przechodzimy przez kolejne stadia cierpień i udręki, jakie osoba ocalała musi przeżyć, żeby wyjść z takiego piekła. I choć film zawiera nieco mdłe motywy metafizyczne i filozoficzne, to pojawiają się one na tyle rzadko, że nie przesłaniają wartości dokumentalnej całego obrazu. Jest to bowiem gratka nie tylko dla osób lubujących się w prawdziwych historiach oraz w kinie katastroficznym, ale nade wszystko mocnych produkcjach, wymagających mocnego żołądka i nerwów ze stali. Dzieją się tutaj bowiem rzeczy dosłownie… niemożliwe.
Tytuł: „Niemożliwe”
Reżyseria: Juan Antonio Bayona
Scenariusz: Sergio G. Sánchez
Obsada:
- Naomi Watts
- Ewan McGregor
- Tom Holland
- Samuel Joslin
- Oaklee Pendergast
- Geraldine Chaplin
Muzyka: Fernando Velázquez
Zdjęcia: Óscar Faura
Montaż: Bernat Vilaplana, Elena Ruiz
Scenografia: Eugenio Caballero
Czas trwania: 114 minut
comments powered by Disqus