„Sęp” - recenzja

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 18-01-2013 15:26 ()


"Polskie kino gatunkowe" to sformułowanie, które wydaje się być zaprzeczeniem samym w sobie. Kryminał, film akcji, horror - czegoś takiego (normalnie) u nas po prostu się nie kręci, a przyczyn takiego stanu rzeczy można doszukiwać się w najróżniejszych miejscach: poczynając od braku pieniędzy i przemysłu filmowego, który dzięki takim filmom by się kręcił, na braku doświadczonych w tym kierunku filmowców kończąc. Bo przecież nie stanie się tak, że ktoś przez całe życie kręcący dramaty społeczne za otrzymane z PISF-u pieniądze, nagle przesiądzie się na pościgi, strzelaniny i intrygi z gangsterami w tle. A kiedy już ktoś zaryzykuje i nakręci coś, co nie opowiada o trudach życia w postkomunistycznej rzeczywistości kraju nad Wisłą (a nawet da się to coś wpisać w ramy amerykańskiego rzemiosła), to trudno powściągnąć ciekawość.

I może właśnie dlatego, że określenie "thriller z Polski" brzmi tak abstrakcyjnie, zainteresowałem się "Sępem". Z tego samego powodu trudno było mi podejść do tego filmu bez pewnej spolegliwości i nie stosując taryfy ulgowej. A trzeba było ją stosować już niemal od pierwszych scen filmu, w których ubrany w bluzę z kapturem Michał Żebrowski uprawia amatorski parkour w jakichś betonowych lokacjach z Mostem Świętokrzyskim w tle. Samo to wygląda trochę zabawnie, a całości nie pomaga fakt, że montażysta podczas pracy nad tą sceną najwyraźniej musiał się czymś krztusić, ponieważ obraz rwie się nie mogąc podjąć decyzji czy chce pokazywać akcję normalnie, czy w zwolnionym tempie.

Trochę uwiera również fakt zupełnego niewykorzystania postaci na drugim planie. Bohaterowie grani przez Pawła Małaszyńskiego i Annę Przybylską pojawiają się w filmie dlatego, że tak wypada. O ile jednak Przybylska pełni jakąś (w miarę) istotną dla rozwoju fabuły rolę, to grany przez Małaszyńskiego pyskaty gliniarz-dupek ma na celu tylko i wyłącznie "ubarwianie" akcji oraz bycie kontrastem dla opanowanego i trochę sztywnego głównego bohatera. Wszystko zgodnie z rzemieślniczym założeniem, ale da się odczuć, że fachowiec odpowiedzialny za scenariusz w swoim fachu nie czuł się zbyt dobrze i zabrakło mu wyczucia.

Pisząc o scenariuszu czuję się jednak trochę rozdarty, bo z jednej strony nadaje się on wyłącznie do ponownego napisania - tylko w ten sposób dałoby się naprawić dialogi i postacie - ale z drugiej strony opowiedziana w filmie historia jest... naprawdę dobra. I to nie "dobra jak na polskie standardy, gdzie taki film trafi się raz na ruski rok", tylko po prostu: dobra. Jest tu fajny punkt wyjścia pod postacią gangu porywającego i trzymającego w szczelnie zamkniętych, sterylnych celach bezwzględnych morderców. Gang, którego motywacja jest główną zagadką filmu. Całkiem sprawnie wychodzi twórcom podsuwanie poszlak, dzięki którym można dojść do rozwiązania zanim zrobi to główny bohater, nie czując jednocześnie wycelowanego w twarz uderzenia scenariuszowej łopaty. A kiedy już wszystko się wyjaśnia okazuje się, że film stawia przed głównym bohaterem (jak również przed widzem) ciekawy dylemat moralny, nie dając jednocześnie jednoznacznej, jasnej i szablonowej odpowiedzi.

Na dodatek nie jest też tak, że film przez cały czas leży na poziomie realizacyjnym. Szczególnie podobać mogą się zdjęcia, które co prawda są mocno nierówne, ale kiedy już ekipie udało się ustawić na planie wszystkie sprzęty jak trzeba, efekt jest bardziej niż zadowalający. Sceny w lesie albo ujęcie słabo oświetlonego gabinetu z aktami porozkładanymi na podłodze naprawdę budują odpowiedni klimat, którego próżno było się spodziewać na pierwszy rzut oka. Pozytywne wrażenie sprawia też oryginalna ścieżka dźwiękowa, szkoda tylko, że często zagłusza dialogi, bo jak zwykle w polskich filmach jakość ich nagrania pozostawia sporo do życzenia i aż chciałoby się, żeby w kilku miejscach na dole ekranu pojawiły się napisy.

"Sęp" ma swoje bolączki. Pisałem niegdyś o „Hansie Klossie", że jest to film zły, ale potrzebny i cieszę się, że powstał, bo pokazuje, że ktoś próbuje kręcić u nas coś innego. O "Sępie" mógłbym napisać to samo z jedną różnicą: pomimo swoich bolączek ten film nie jest zły! Bardzo dobry też nie jest, ale z czystym sumieniem mogę napisać, że to już "niezły początek".

6/10

 

Tytuł: „Sęp”

Reżyseria: Eugeniusz Korin

Scenariusz: Eugeniusz Korin

Obsada:

  • Michał Żebrowski
  • Paweł Małaszyński
  • Daniel Olbrychski
  • Anna Przybylska
  • Piotr Fronczewski
  • Andrzej Grabowski
  • Mirosław Baka
  • Andrzej Seweryn
  • Anna Dereszowska

Muzyka: Archive

Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak

Montaż: Marcin "Kot" Bastkowski

Kostiumy: Dominika Gebel

Czas trwania: 133 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus