„Thor” tom 2: „Preludium wojny światów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 01-06-2022 21:00 ()


Czym byłby rok w uniwersach DC i Marvela, gdyby nie na ogół dramatyczne wydarzenia wymuszające na zamieszkujących te przestrzenie przedstawione superbohaterach ścisłą współpracę… Piszący te słowa zaryzykuje twierdzenie, w myśl którego pod względem fabularnego rozmachu byłyby one znacząco uboższe. Nie zaskakuje zatem okoliczność, że zapoczątkowana za sprawą Gardnera Foxa tradycja (o czym więcej w historycznym 21. epizodzie „Justice League of America vol.1” oraz 64. tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics”) nadal ma się bardzo dobrze. Przejawem tej okoliczności okazała się opowieść z 2019 roku pt. „Wojna światów”.    

Mowa tu o przedsięwzięciu podjętym przez bardzo dobrze znanego czytelnikom „gromowładnych” serii (a przy okazji także drugiej odsłony filmowego „Thora”), tj. przewodzącego mrocznym elfom Malekitha. Jemu to bowiem (który notabene wraz z ocieplaniem wizerunku Lokiego de facto przejął jego rolę) zamarzyła się ekspansja na „terytoria” światów innych niż jego macierzysty Svartalfheim. Boleśnie przekonali się o tym znacznie przyjaźniej usposobieni pobratymcy jego poddanych zamieszkujący Alfheim (zob. „Thor Gromowładny: Przeklęty”). Pomimo utemperowania jego chorobliwych ambicji nie zrezygnował on jednak z zamiaru wdarcia się w przestrzeń Midgardu (czyli oczywiście siedziby ludzkości).

Zanim jednak zgromadzone przezeń hordy lodowych i płomiennych gigantów oraz monster skrywających się w czeluściach krainy Hel wyruszą ku Ziemi, by siać na niej zniszczenie Syn Odyna zmuszony będzie do podjęcia kilku czynności na zasadzie swoistego remanentu. Wszak dopiero co powrócił on do pełnienia funkcji Gromowładnego, a w tzw. międzyczasie, gdy zastępowała go Jane Foster (o czym więcej m.in. w serii „Potężna Thor” i „Avengers”) nagromadziło się nielicho zaległości. Niegdyś bardzo bliska relacja z Ros Solomon, zupełnie nowa interakcja z She-Hulk, uśpiona aktywność Roxxonu czy napięcia pomiędzy nim a Odynem nie wyczerpują listy spraw do jak najszybszego załatwienia. Tym bardziej że pomimo dysponowania arsenałem wykutym w bezkonkurencyjnych pod tym względem kuźniach kierowanych niegdyś przez krasnoluda Dwalina, nie może on jednak zapomnieć o wręcz definiującym jego status orężu. Jak bowiem pamięta przynajmniej część czytelników perypetii bóstwa gromów Mjolnir poszybował ku wnętrzu gwiazdy systemowej Układu Słonecznego. Mimo tego osobliwa więź łącząca Thora z jego bojowym młotem zdaje się trwać w najlepsze, a on sam raz za razem przemierza wnętrze Słońca w poszukiwaniu choćby okruchów uru, z którego owa broń została uformowana. Tymczasem na horyzoncie znać już widmo najazdu, który okazać się może jeszcze większym wyzwaniem niż pamiętny Ragnarok (zob. „Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” tom 89)…

Pomimo jakby z definicji „służebnej” funkcji niniejszego tytułu wobec rychło nadciągającej „Wojny światów” scenarzysta tego przedsięwzięcia (za „sterami” niezmiennie Jason Aaron) całkiem wprawnie zdołał uniknąć uczynienia zeń jedynie tzw. produktu towarzyszącego. Nie dość na tym uzupełnił biografię tytułowego bohatera o wcześniej nieznany epizod z jego przeszłości, nie wolny od sercowych uniesień oraz posoki pokonanych wrogów. Ponadto Thor i Odyn musieli wyjaśnić sobie, określmy to umownie, to i owo, co przejawiło się rozbudowaną sekwencją konfrontacyjną. Szanowny pan scenarzysta tego przedsięwzięcia na ogół radzi sobie w takich sytuacjach bardzo dobrze i tak się sprawy mają także tym razem. Nie zabrakło przy tym drobnej futurospekcji odnoszącej się do odległej przyszłości, tj. czasów „(…) gdy zgasły gwiazdy”. Ogólnie wspomniany autor dołożył starań, by wraz z niniejszym wydaniem zbiorczym wielbiciele perypetii Gromowładnego otrzymali produkcję w wymiarze rozrywkowym satysfakcjonującą, a przy okazji nieurągającą ich inteligencji. Jest zatem dobrze, a są widoki na jeszcze lepiej. Wszak przed nami awantura na skalę de facto niemal całokształtu stworzenia.

Panowie plastycy także nie dali powodu do formułowania utyskiwań. O tyle to nie dziwi, że na ich grono złożyła się grupa gotowych do czynu profesjonalistów. Przy czym zróżnicowanie stylistyczne nie kłuje w oczy, a miast tego umożliwia rozpoznanie różnorodnych manier interpretacyjnych przygód Syna Odyna. Niejedna sekwencja iskrzy epickością oraz poczuciem uczestniczenia w wydarzeniach faktycznie przełomowych. Tradycyjnie dla opowieści rozrysowywanych według scenariuszy Aarona akcji nie brakuje, a co za tym idzie, ewentualni odbiorcy tej propozycji wydawniczej z nudów zdecydowanie nie uschną.

Podsumowując, „Preludium do wojny światów” okazało się więcej niż tylko „ścieżką” wiodącą ku bardziej rozbuchanej fabule. Ma to „coś” i z tego względu warto poświecić swój czas i odrobinę biletów Narodowego Banku Polskiego na rozpoznanie tej propozycji wydawniczej. Rozczarowania z dużym prawdopodobieństwem raczej nie będzie.

 

Tytuł: „Thor: Preludium do wojny światów”

  • Tytuł oryginału: „Thor vol.2: Road to War of the Realms”
  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Rysunki: Mike Del Mundo, Tony Moore, Lee Garbett
  • Kolory: Mike Del Mundo, Marco D’Alfonso, Johna Rauch, Antonio Fabela
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marceli Szpak
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont 
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 2 lipca 2019 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 27 kwietnia 2022 r.
  • Oprawa: miękka „ze skrzydełkami”
  • Format: 16,8 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 120
  • Cena: 49,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w serii „Thor vol.5” nr 7-11 (styczeń-maj 2019).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus