„Batman Death Metal” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-10-2021 17:41 ()


Zabieganie o uwagę coraz bardziej rozkapryszonego (a przy okazji także mniej niż jeszcze kilkanaście lat temu licznego) czytelnika z oczywistych względów nie należy do zadań najłatwiejszych. Zwłaszcza że nie ma co karmić się złudzeniami i wprost skonstatować trzeba, że dni komiksowego medium jako zjawiska faktycznie masowego są już policzone. Trudno zatem dziwić się niekiedy desperackim wręcz zabiegom podejmowanym przez tzw. siły zwierzchnie inicjatyw wydawniczych specjalizujących się właśnie w komiksowych produkcjach. Nie inaczej sprawy mają się oczywiście także w przypadku DC Comics.
 
A że w wydawnictwie stanowiącym część koncernu Warner Bros. już od jakiegoś czasu nie dzieje się, delikatnie rzecz ujmując, najlepiej (o czym więcej dowiedzieć się można z refleksji m.in. takich autorów jak Chuck Dixon i Ethan Van Sciver), toteż nie ma zaskoczenia w okoliczności, iż ta część jego zespołu, której zależy na kontynuowaniu tradycji tak zasłużonych opiekunów tego długowiecznego przedsięwzięcia jak m.in. Julius Schwartz, Dick Giordano, a wbrew pozorom także znienawidzony przez wielu Dan DiDio dwoi się i troi, by ocalić resztki z dawnej sławy i chwały najstarszego wydawnictwa specjalizującego się w superbohaterskich produkcjach. Stąd „drążenie” wątków i motywów, które pośród natłoku propozycji konkurencyjnych wydawców okazały się wystarczające nośne, by przykuć uwagę stosownie licznego grona odbiorców. Mniej więcej pięć lat temu tak się sprawy miały w przypadku wydarzenia przybliżonego w historii znanej jako „Batman Metal”, a koordynowanej przez dobrze wspominanego z tzw. okresu „Nowego DC Comics!” Scotta Snydera.
 
Szczególne emocje wzbudziła zwłaszcza nowa i zdecydowanie wyróżniająca się osobowość w ramach mitologii Mrocznego Rycerza. Mowa tu oczywiście o Batmanie, Który się Śmieje, przybyłej z mrocznego multiwersum personifikacji skomasowanych koszmarów i lęków Bruce’a Wayne’a. Nie da się ukryć, że owo skrajnie perwersyjne (a przy tym porażająco wręcz skuteczne) indywiduum można śmiało uznać – obok m.in. Trybunału Sów – za trwały i znaczący implant Scotta Snydera w ów wspominany chwilę temu konstrukt znany jako właśnie mitologia Zamaskowanego Krzyżowca. Na tyle, że ów doczekał się solowej miniserii oraz jednej z najważniejszych ról w kolejnej inicjatywie z udziałem flagowej drużyny uniwersum DC (tj. oczywiście Ligi Sprawiedliwości). Jak się jednak okazało, był to ledwie wstęp do kolejnej przełomowej fabuły, jako że Batman, Który się Śmieje zdołał wkupić się w łaski Perpetuii, kreatorki multiwersum, określmy to umownie, właściwego, tj. złożonego ze swego czasu ocalonych przez Booster Golda pięćdziesięciu dwóch równoległych wszechświatów (zob. niestety niewydana wciąż w Polsce seria „52”). Efekt był taki, że dzięki swoistemu lennu nadanemu przez rzeczoną właśnie wspomnianemu, ucieleśnionemu horrorowi Ziemia-1 stała się podległą mu domeną, przepoczwarzoną wedle jego zwyrodniałych chuci i pragnień. I to w tym właśnie momencie rozpoczyna się niniejsza opowieść stanowiąca zaczątek zebranej w czterech tomach sagi, w której trakcie nieliczne grono dotąd niewymordowanych metaludzi (a wśród nich pełniąca funkcję władczyni podziemnych czeluści Wonder Woman) podejmie się trudu odwrócenia tej bez cienia wątpliwości mało komfortowej sytuacji.
 
Biorąc pod uwagę, że to ledwie początek większej całości z naturalnych względów trudno silić się na pełną ocenę tego przedsięwzięcia. A jednak już w tym momencie znać, że zarówno Scott Snyder, jak i wspierający go scenarzyści (wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć często z nim współpracującego Jamesa Tiniona IV) coraz pewniej nakreślają „ścieżkę kariery” Batmana, Który się Śmieje oraz bolesne konsekwencje jego objawienia się w przestrzeniach całokształtu stworzenia. Do tego na plan pierwszy wysuwają nie tyle „właściwego” Bruce’a Wayne’a, ile księżniczkę Amazonek, temperamentną i złaknioną radykalnej rozprawy z - chciałoby się rzec - adwersarzem ostatecznym (czy też jak zwykł on sam siebie definiować „drapieżnikiem szczytowym”). Niemniej także inne osobowości zyskują dobrze spożytkowany „czas antenowy”, co dotyczy zwłaszcza jeszcze jednego ucieleśnionego koszmaru rodem z mrocznego multiwersum, który zapewne odegra w tym dramacie bardzo istotną rolę. A co najważniejsze, nawet jeśli nie wszystkie detale fabuły jawią się jako w pełni przemyślane, to jednak retrospekcje o dotychczasowych poczynaniach m.in. Perpetuii i właśnie Batmana, Który się Śmieje stosownie podsumowują ten etap dziejów uniwersum DC. Toteż przy odrobienie cierpliwości zupełnie nowi czytelnicy nie będą mieli większych kłopotów, by odnaleźć się w niuansach tej opowieści. Natomiast grono potencjalnych odbiorców, które miało już sposobność rozpoznać konfrontację Batmana z demonem Barbatosem (tj. faktycznym akuszerem Batmana, Który się Śmieje) zyska okazję do swoistej „kodyfikacji” zaistniałych dotąd wypadków. Przy czym na tym rzecz jasna nie koniec, bo gra o zniwelowanie zwycięstwa najeźdźcy z mrocznego multiwersum dopiero się rozpoczyna. Do tego z uwzględnieniem zasobów fabularnych nie tylko z głównego nurtu tej przestrzeni przedstawionej, ale też, tropem Geoffa Johnsa (vide „Zegar zagłady”), także uniwersum Strażników.
 
W gronie plastyków kooperujących ze Snyderem i resztą zaangażowanego w ten projekt scenarzystów nie mogło rzecz jasna zabraknąć Grega Capullo. Wszak to właśnie ów twórca zdaje się rozumieć ze scenarzystą „Ostatecznej rozgrywki” najlepiej. Ogólnie jak to zwykle bywa przy tego typu projektach mamy do czynienia z zaangażowaniem licznej drużyny fachowców od kreski i plamy, wśród których dają o sobie znać inni dobrze znani polskim czytelnikom ilustratorzy (by wspomnieć choćby Tony’ego Daniela i Francesco Francavillę). Toteż nawet pomimo okazjonalnych znamion realizacyjnego pośpiechu, efekt pracy tak doświadczonych w twórczym boju autorów raz jeszcze potwierdza ich status profesjonalistów. Przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa szczególne uznanie należy się za przeszywający niemal metafizycznym dreszczem wizerunek Króla Robina oraz fenomenalną wręcz kompozycję zdobiącą okładkę niniejszego wydania zbiorczego.
 
Podsumowując: jest dobrze, a są widoki na to, że będzie jeszcze lepiej. Wszak nawet jeśli Scott Snyder znowuż pocznie rozwijać kierowane przezeń przedsięwzięcie w nie do końca spójnych i sensownych kierunkach, to mniemać można, że wspierający go scenarzyści (a niewątpliwie także redaktorzy prowadzący) umiejętnie owe niuanse „doszlifują”. Jest zatem na co czekać, bo raczej trudno przypuszczać by rozprawa z Perpetuą (a nade wszystko z Batmanem, Który się Śmieje) przebiegła bez wstrząsów i gwałtownych zwrotów akcji. Do tego na miarę oczekiwań czytelników, którzy widzieli już bardzo wiele, a chcą zobaczyć jeszcze więcej.

 

Tytuł: „Batman Death Metal” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Batman Death Metal” Tome 1
  • Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, Joshua Williamson, Peter J. Tomasi, Marguerite Bennett, Frank Tieri, Daniel Warren Johnson, Garth Ennis, Chip Zdarsky, Becky Cloonan, Vita Alaya, Christopher Priest
  • Szkic i tusz: Greg Capullo, Tony Daniel, Riley Rossmo, Jamal Igle, Francesco Francavilla, Daniel Warren Johnson, Joëlle Jones, Doug Mahnke, Khary Randolph, Becky Cloonan, Dan Panosian, Eduardo Risso
  • Tusz: Jaimie Mendoza
  • Kolory: FCO Plascencia, Ivan Plascencia, Marcelo Maiolo, Chris Sotomayor, Francesco Francavilla, Mike Spicer, Jordie Bellaire, David Baron, Emilio Lopez, Tamra Bonvillain, Luis Gerrero, Eduardo Riso
  • Projekt albumu: Charlotte Thomas i David  Laranjeira
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska 
  • Data publikacji wersji oryginalnej (w tej edycji): 27 listopada 2020 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 29 września 2021 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,7 x 26,6 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 200
  • Cena: 69,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Dark Nights: Death Metal” nr 1-3 (sierpień-październik 2020), „Dark Nights: Death Metal – Legends of the Dark Knights” nr 1 (październik 2020), „Dark Nights: Death Metal Guidebook” nr 1 (październik 2020).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus