„Vuzz” - recenzja
Dodane: 07-10-2021 06:45 ()
Pomimo przyspieszonego tempa prezentacji rodzimym czytelnikom klasyki europejskiego komiksu wciąż nie brakuje interesujących tytułów, które dotąd polskiej edycji się nie doczekały. Tak się sprawy miały w przypadku m.in. jednej z najbardziej uznanych realizacji Phillipe’a Druilleta. Do tego pomimo okoliczności, że już przed ponad połową dekady polski oddział Egmontu podjął się zadania przybliżenia dorobku tego niewątpliwie wyróżniającego się twórcy. Stąd ofertę przywołanego wydawcy uzupełniły trzy sygnowane przezeń albumy: „Salambo” oraz dwa zbiory stanowiące swoistą kronikę przepadków Lone'a Sloane'a.
Zabrakło natomiast przybliżenia realizacji, które niczym w przysłowiowej soczewce ujmuje skalę zmian, do której doszło w ramach komiksu frankońskiego w toku lat 60. XX w. O ile bowiem na wcześniejszym etapie rozwoju tego medium przeważały opowieści utrzymane w konwencji humorystycznej i przygodowej, o tyle wraz z dorastaniem odbiorców tzw. prasy komiksowej (tj. m.in. tygodników „Le Journal de Tintin” i „Le Journal de Spirou”) wśród autorów, którzy dali się ponieść quasi-rewolucyjnej nastrojowości doby wspomnianej dekady, ujawniła się przemożna chęć do podejmowania zdecydowanie bardziej kontrowersyjnych (choć zarazem nierzadko także bardziej wyszukanych) treści. Nie dość na tym rozrysowywanych mniej skonwencjonalizowaną stylistyką, a przy tym nie bez wpływu na autorów tych realizacji substancji halucynogennych (o czym zresztą podczas łódzkiego festiwalu wspominał sam Jean „Moebius” Giraud). O stopniu odmienności tego typu utworów można się było stosownie przekonać w trakcie rozpoznawania m.in. „Scenek z życia osiedla” Phillipe’a „Cazy” Cazaumayou czy albumu „Arzach”. Do tej kategorii inicjatyw twórczych zalicza się także „Vuzz” i to właśnie o tym przedsięwzięciu była mowa jako docenionym, acz wciąż u nas niepublikowanym dokonaniu Druilleta.
Jak się jednak okazuje, owo niedopatrzenie zostało naprawione. Stało się tak za sprawą Wydawnictwa Kurc, które podjęło zarzuconą przez Egmont prezentacje prac wspomnianego autora. Co prawda na ten moment trudno orzec, czy ograniczy się ona do tzw. jednorazowej imprezy; niemniej już sama okoliczność polskiej edycji tej akurat pracy wypada potraktować w kategorii zdecydowanie pozytywnej. Bowiem tak jak wyżej zasygnalizowano to właśnie na jej przykładzie w sposób szczególny znać moment przełomu, kiedy to, ujmując rzecz kolokwialnie, komiks frankofoński na dobre pożegnał się ze swoim „dziewictwem”. Wszak taki był właśnie efekt rewolucji antykulturowej ujawnionej w pełni w roku 1968, acz pełzającej już co najmniej od trzynastu lat (tj. od pierwodruku „Erosa i cywilizacji” Herberta Marcuse).
Dość wspomnieć, że owa okoliczność przejawiła się nowym typem protagonistów, wśród których Vuzz jest modelem wręcz wzorcowym. A to z tego względu, iż ów włóczący się po bezdrożach spotworniałego świata kreowanego rzezimieszek i morderca reprezentuje typ osobowości zezwierzęconych, kierujących się tylko i wyłącznie pierwotnymi instynktami. I tak też jawi się szlak jego wędrówki naznaczony gwałtami, śmiercią i ogólnie zaspokajaniem najbardziej przyziemnych imperatywów. Zresztą już tylko realia, w których przyszło rzeczonemu się odnajdywać, sprzyjają tego typu postawie, jako że tak jak chwilę temu zasygnalizowano w ich przypadku mamy do czynienia z przestrzenią trawioną wewnętrzną zgnilizną, zapełnioną zdegenerowanymi indywiduami lub w najlepszym razie znamionami zaawansowanej dekadencji. Druillet nie ukrywał zresztą źródeł swoich inspiracji, wśród których szczególne miejsce zajmowała wciąż wówczas względnie świeża twórczość Michaela Moorcocka. Stąd skojarzenia z pogrążonymi w zwiastującym nieuchronny kres zepsuciu resztkach Cesarstwa Melniboné (o czym więcej w publikowanej przez Taurus Media serii „Elryk”) są jak najbardziej uzasadnione. Choć z drugiej strony w przemierzanej przez Vuzza rzeczywistości znać cienie dawnej sławy i chwały przejawiające się pozostałościami monumentalnej, wymagającej inżynieryjnego kunsztu architektury oraz finezyjnej, momentami cyzelowanej kultury materialnej. Nie zmienia to jednak poczucia rozpoznawania realiów skazanych na niechybną i nieodwołalną atrofię. Można przy tym rzec, że zdegenerowany Vuzz jest jej dopełnieniem i zarazem osobliwą personifikacją. Na tle najpopularniejszych wówczas osobowości komiksu frankońskiego pokroju Mike’a Blueberry’ego czy Valeriana niewątpliwie było to szokujące wręcz novum.
Toteż choćby z tego względu warto ów zbiór rozpoznać, bo pomimo awangardowych ambicji Druilleta ten akurat tytuł jego autorstwa nie tylko nadzwyczaj dobrze się zestarzał (a wiadomo, że nic tak źle się nie starzeje, jak właśnie przejawy awangardy), ale pod względem przyjętej stylistyki plastycznej okazał się wręcz prekursorski. Sama już tylko okoliczność pominięcia w warstwie plastycznej kolorów zdarzała się wówczas nader rzadko, a i znaczące ograniczenie zastosowania słowa także nie miało zbyt licznych precedensów. Tym sposobem przyszły autor „Salambo” wpisał się w poczet twórców, którzy w „tkance” komiksowego medium z powodzeniem testowali nowe metody artystycznego wyrazu. A stąd już prosta droga do pamiętnego magazynu „Métal Hurlant”, w którego to legendzie Phillipe Druillet ma swój zasadniczy wręcz udział.
Na tej drodze „Vuzz” okazał się bardzo ważnym „ogniwem” rozwojowym. Do tego zarówno dla samego klasyka, jak i dla nurtu który reprezentował. Z tego względu brak polskiej edycji tej wyjątkowej realizacji zakrawał wręcz na kuriozum. Fortunnie to już przeszłość, a dorobek odpowiedzialnego za ów popkulturowy „byt” został w końcu u nas uzupełniony o tę właśnie, zdecydowanie wartą rozpoznania propozycję wydawniczą.
Tytuł: „Vuzz”
- Tytuł oryginału: „Vuzz. L’intégrale”
- Scenariusz i rysunki (a także przedmowa): Phillipe Druillet
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
- Liternictwo: Raraku.pl
- Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
- Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
- Data publikacji wersji oryginalnej (w tej edycji): 30 listopada 2016 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 2 października 2021 r.
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Format: 21,5 x 29 cm
- Druk: czarno-biały
- Papier: offset
- Liczba stron: 128
- Cena: 65 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w magazynie „Phénix”.
Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus