„Szybcy i wściekli 9” - recenzja
Dodane: 25-06-2021 19:21 ()
Szybkim i wściekłym stuknęło właśnie dwadzieścia lat. Dokładnie w piątek 22 czerwca 2001 roku zadebiutowała w amerykańskich kinach pierwsza część cyklu w reżyserii Roba Cohena. Od tamtej pory wiele się zmieniło, a przede wszystkim przedwcześnie pożegnaliśmy nieodżałowanego Paula Walkera - odtwórcę roli Briana O'Connera. I mimo że jego postać w długoletniej serii ma się dobrze (wspominany jest dość często), tak na ekranie brakuje tej młodzieńczości i zawadiackości niebieskookiego blondyna.
Po dwóch częściach przerwy (a właściwie trzech, licząc spin-off o przygodach Hobbsa i Shawa) za kamerą stanął ponownie Justin Lin. To już jego piąte spotkanie (z krótką przerwą na Star Treka: W nieznane) z ekipą Dominica Toretto, więc każdy fan serii raczej wie, czego może się spodziewać. W Dziewiątce nie bez echa pozostają wydarzenia z poprzedniej odsłony, w której głównym złoczyńcą była Cipher, grana przez zjawiskową Charlize Theron. W przypadku najnowszej części również wtrąca swoje pięć groszy do intrygi, ale kamera skupia się na całkiem nowej postaci. Twórcy serwują nam kilka retrospekcji z młodości Doma, ujawniając, że oprócz siostry miał również młodszego brata, Jakoba. I to on – w interpretacji Johna Ceny – jest naczelnym zakapiorem Szybkich i wściekłych 9.
Dom, Letty i mały Brian żyją z dala od zgiełku miast i cywilizacji. Wiodą spokojne, acz niepewne życie z obawą, że któregoś dnia pojawi się zagrożenie, któremu nie sprostają. Nieoczekiwanie u progu ich drzwi pojawiają się starzy znajomi, którzy dostali sygnał SOS od ich poprzedniego mocodawcy – Pana Nikt. Jego samolot został zniszczony, on zniknął bez śladu, a na pokładzie był drogocenny ładunek. Grupa nieulękłych najemników w swoich wypasionych brykach, a czasem prawie czołgach rusza więc z odsieczą, by przejąć przesyłkę, a jednocześnie odnaleźć Pana Nikt. Na miejscu czekają ich tylko kłopoty, które prowadzą do kolejnych pościgów, wyścigów, walki wręcz, w powietrzu i na lądzie, a przy okazji świat poznaje Jakoba. Brat Doma chce wyjść z jego cienia, a przy okazji zaprowadzić nowy ład za pomocą cacka wydobytego z wraku samolotu.
Dalej mamy już standardowo próbę pokrzyżowania zbrodniczych planów okraszoną scenami akcji prowadzonymi w zawrotnym tempie, gdzie prawa fizyki są naginane do granic możliwości. W obrazie nie zabrakło też niespodziewanych powrotów, ale tak to już jest z seriami ocierającymi się o science fiction, że podobnie jak w komiksach śmierć jest tylko umownym stanem, który da się zmienić dzięki retconom uzupełniającym znane wydarzenia o nowe okoliczności. Może nie jest to zabieg wprowadzany w iście wirtuozerskim stylu, ale trzeba przyznań, że manipulowanie wsteczną ciągłością wychodzi twórcom całkiem zgrabnie, a przy okazji wątki z kilku filmów są łączone w jedną całość. Tym samym nie odczuwa się jakichś wielkich luk fabularnych. Te zawsze były domeną podobnych produkcji – które zawsze nastawiały się na umowność, a ich nadrzędnym celem było dostarczenie widzowi wysokooktanowej akcji. I tak też się dzieje w tym przypadku.
Pojedynek między Domem i Jakobem jest widowiskowy, ma wiele zabawnych momentów, przekombinowanych scen akcji wgniatających w fotel czy krótkich dialogów, które na zawsze zapadną w pamięci. Charlize Theron kradnie jedną z takich scen, gdy rozmowa z jej oponentem schodzi na analogię z Gwiezdnymi wojnami. Trudno nie zapamiętać tej sceny, jak i samej kreacji aktorki, która - mimo że niewielka - z pewnością wybija się na tle pozostałych. Adrenalina, życie na krawędzi, ratowanie świata po raz osiemnasty – to elementy nieodzowne w Szybkich i wściekłych. Obok nich wciąż egzystuje nieśmiertelny wątek rodzinny, który tym razem postrzegany jest przez pryzmat młodości Doma oraz jego relacji z ojcem i bratem. Twórcy rzecz jasna nie silą się tu na oryginalność, ale poukładali fragmenty z przeszłości rodu Toretto na tyle udanie, że całość nie rozłazi się w szwach i daje mocne podwaliny pod fabularną rozwałkę. Tej nie brakuje, a wydaje się nawet, że z odcinka na odcinek ekwilibrystyczne wybryki bohaterów są coraz bardziej skomplikowane, kuriozalne, nieprawdopodobne i niewiarygodne. Justin Lin i spółka wciąż dobrze się bawią, sięgając po brawurowe rozwiązania, dzięki którym wizualnie obraz stoi na wysokim poziomie, a sceny akcji można oglądać z opadem szczęki. Nikogo też nie powinien zaskoczyć finałowa operacja, od dawna mówiło się, że jedynym miejscem, którego nie odwiedziła ekipa Toretto jest… lokacja, do której swego czasu zmierzał również niejaki Maczeta. Nie chcę zdradzać miejsca, ale z pewnością niejednemu widzowi pojawi się wtedy duży banan na twarzy. Zwłaszcza że tego typu akcję i przekomarzanie się bohaterów należy traktować z dużym przymrużeniem oka, z korzyścią dla – jakby nie patrzeć – czysto rozrywkowego widowiska.
Chyba jedynym mankamentem niniejszego obrazu jest zbyt mały dopływ świeżej krwi, przydałoby się dołożenie kilku nowych twarzy, charyzmatycznych postaci, które zagoszczą na ekranie nieco dłużej. Można też odnieść wrażenie, że nagromadzenie sporej ilości dynamicznej akcji bez typowych jej przerywników może wywołać uczucie przesytu lub znużenia. Obraz nie należy do najkrótszych i wydaje się, że kilka minut można było wyciąć. Niemniej dla zatwardziałych fanów serii są to nie mające znaczenie szczególiki.
Szybcy i wściekli po raz dziewiąty, czy warto? Bez wątpienia tak. Raczej na film nie trafią przypadkowi widzowie, a miłośnicy Toretto i spółki będą mieli kolejną okazję do podziwiania wspaniałych mężczyzn i kobiet w ich jeszcze szybszych i wścieklejszych brykach, a czasami nie tylko brykach. Odmóżdżacz pełną gębą skupiający się na rodzinnych animozjach z ratowaniem świata w tle. Czegóż chcieć więcej? Dziesiątka już w planach. Finał cyklu zapowiada się bardziej niż bombowo!
Ocena: 6/10
Tytuł: „Szybcy i wściekli 9"
Reżyseria: Justin Lin
Scenariusz: Chris Morgan
Obsada:
- Vin Diesel
- Charlize Theron
- John Cena
- Michelle Rodriguez
- Jordana Brewster
- Tyrese Gibson
- Ludacris
- Sung Kang
- Kurt Russell
- Nathalie Emmanuel
- Helen Mirren
- Anna Sawai
- Michael Rooker
Muzyka: Brian Tyler
Zdjęcia: Stephen F. Windon
Montaż: Greg D'Auria, Dylan Highsmith, Kelly Matsumoto
Scenografia: Lucy Eyre, Brana Rosenfeld
Kostiumy: Sanja Milković Hays
Czas trwania: 145 minut
comments powered by Disqus