„Maczeta” - recenzja
Dodane: 02-11-2010 09:06 ()
Chyba nikt się nie spodziewał, że jeden z fałszywych trailerów wyprodukowanych przy okazji poprzedniego filmu Roberta Rodrigueza i Quentina Tarantino trafi na duży ekran. Mowa rzecz jasna o Maczecie, którą zapowiedź mogliśmy zobaczyć w Grindhouse’ie. Swoisty hołd dla kina exploitation okazał się wielkim sukcesem, toteż Rodriguez postanowił pójść za ciosem i dać widzom bezkompromisowego meksykańskiego bohatera, który nie patyczkuje się ze swoimi przeciwnikami, a wrogów posyła do piachu na różne wymyślne sposoby.
Maczeta to zabawa formą nakręcona z miłością do kina klasy B. Rodriguez wykorzystuje przerysowaną, groteskową przemoc jako środek wyrazu, którym przemawia do wyobraźni widzów. Mimo że posoka leje się gęsto, a flaki latają w powietrzu z gracją, to reżyser nie stara się scen bezpardonowej przemocy wytłumaczyć byle fabularną mielizną. Na pierwszym planie bryluje meksykański mściciel, który musi schwytać narkotykowego bossa, a zostaje wrzucony w sam środek afery z imigrantami. W międzyczasie Maczeta otrzymuje zlecenie zabicia pewnego senatora. Szybko wychodzi na jaw, że to wszystko jedna wielka podpucha.
Maczeta to zbitka rodzajowych scen nastawionych na ekspozycję bogatej galerii bohaterów granych przez niegdysiejszych tuzów kina akcji. Fabuła jest absurdalna ociekająca przemocą w jej najbardziej wykoślawionej formie. Te mocne przejaskrawienie ma w tym przypadku walor rozrywkowy, gdyż Rodriguez poprzez morze scen, w których Maczeta robi użytek ze swoich umiejętności, kasując zastępy przeciwników, nadaje im lekkości, a zarazem kreuje napięcie, które zapewnia widzowi mnóstwo frajdy. Jest w tym wszystkim i przejaw altruistycznego bohaterstwa, naiwności, ale też bezkompromisowego działania w sytuacjach
Rodriguez przetwarza motywy kina klasy B, wskrzesza najlepsze dokonania grindhouse'u oraz dostarcza wyrazistego bohatera, postrach złoczyńców o zaoranej bruzdami twarzy wiecznie pochmurnego meksykańskiego twardziela. Maczeta to udany występ Danny’ego Trejo, który ze śmiertelną powagą gra groźnego mściciela, jednocześnie puszczając oczko do widza, że nie wszystko należy brać tu na poważnie. Jego bez emocjonalna gra podkreślająca charakter zimnego drania lubiącego zadawać ból wrogom to majstersztyk. Popis dają z kolei Robert De Niro i Stevenowi Seagalowi, którym udało się wypaść przekonująco w tej parodii kina akcji. Maczeta powróci, nie ulega to żadnej wątpliwości, któż bowiem oparłby się urokowi tego meksykańskiego zabijaki, który nawet wypruwając flaki przeciwnikom, czyni to w iście poetycki sposób. Warto wybrać się do kina.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Maczeta”
Reżyseria: Robert Rodriguez
Scenariusz: Robert Rodriguez, Álvaro Rodríguez
Obsada:
- Danny Trejo
- Robert De Niro
- Jessica Alba
- Steven Seagal
- Michelle Rodriguez
- Jeff Fahey
- Cheech Marin
- Don Johnson
- Shea Whigham
- Lindsay Lohan
Muzyka: Chingon
Zdjęcia: Jimmy Lindsey
Montaż: Rebecca Rodriguez
Scenografia: Bart Brown
Kostiumy: Nina Proctor
Czas trwania: 105 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...