„Skarga Utraconych Ziem. Cykl Czarownice” tom 1: „Czarnogłowy” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-04-2021 21:37 ()


Jean Dufaux ma to do siebie (a przynajmniej tak się sprawy miały jeszcze względnie niedawno), że nadzwyczaj łatwo przychodzi mi rozpoczynanie nowych serii. Z trudem natomiast finalizuje projekty teoretycznie niewymagające ciągu dalszego. Jednym z takich projektów jest „Skarga Utraconych Ziem”, planowana pierwotnie jako ledwie dyptyk. Na ten jednak moment owa inicjatywa rozrosła się już do trzech niemal pełnych cykli – „Sioban”, „Rycerze Łaski” i „Czarownice”. „Czarnogłowy” to album otwierający ostatni ze wspomnianych.
 
Podobnie jak w przypadku „Rycerzy Łaski” także przy okazji „Czarownic” chronologia świata przedstawionego uległa cofnięciu względem opowieści z udziałem Sioban i m.in. Kyle’a z Klanach. Tym razem jednak w jeszcze większym stopniu, niż miało to miejsce przy okazji wspomnianego cyklu drugiego. Mamy zatem do czynienia z realiami sprzed zaczątków chrystianizacji wyspy Eruin Dulea. Toteż prastare wierzenia i zabobony mają się w najlepsze i pomimo znamion zaawansowanej kultury materialnej relikty plugawych kultów raz za razem dają o sobie znać. Równolegle rody władające tą krainą nie ustają w knowaniach zmierzających do poszerzenia sfery ich oddziaływania. Boleśnie i dotkliwie przekonuje się o tym Vivien, młody przedstawiciel jednego z takich właśnie rodów. Oto bowiem w trakcie swojej podróży do siedziby nominalnego przywódcy wyspiarskiego władztwa zostaje on podstępnie zamordowany. Jak się jednak okazuje, nie na długo „zasila” on grono mieszkańców sfery pozagrobowej. A to z tego względu, że za sprawą obserwującej przebieg mordu dziewczyny imieniem Oriana młodzieniec powraca do życia. Dzieje się tak dzięki znajomości tajników magii, które rzeczona posiadła od swojej matki, jednej z tytułowych czarownic. I to właśnie niniejsza okoliczność staje się zaczątkiem fabularnego rozwoju tego cyklu.  
 
Pomimo niemałego rozmachu, wystawności kultury materialnej i niemal bizantyjskich intryg uczestników tzw. dramatu niestety znowuż dają o sobie znać znane z wcześniejszych inicjatyw Dufauxa mankamenty w prowadzonej przezeń narracji. Nie wszystkie bowiem rozwiązania fabularne sprawiają wrażenie w pełni sensownych i przemyślanych. Z jednej strony cieszy okoliczność, że świat przedstawiony „Skargi…” ulega sukcesywnemu rozwojowi i wzbogaceniu o kolejne wątki i motywy. Z drugiej natomiast chwilami trudno opędzić się od poczucia towarzyszącego w trakcie lektury serii „Yans” mniej więcej od etapu „Planety czarów”. Bowiem za sprawą niemożności zaproponowania przez scenarzystę tego przedsięwzięcia – André-Paula Duchâteau – choćby poprawnie rozpisanych opowieści, seria ta gwałtownie traciła na swej jakości. Z przypadku Dufauxa nigdy aż tak źle nie było, niemniej zarówno motywacja niektórych postaci, jak i „mechanika” rzeczywistości kreowanej nie zawsze jawiła się jako w pełni klarowana. Stąd także w przypadku tej pozycji warto mieć na uwadze takową ewentualność, choć ogólnie dobre strony tego przedsięwzięcia zdecydowanie przeważają nad mniej przekonującymi. Ponadto przynajmniej część postaci (m.in. wspomniana Oriana) sprawia wrażenie perspektywicznych pod względem ich ewentualnego dalszego rozwoju, podobnie zresztą jak nieuchronna konfrontacja z utrwalonym w mitycznej tradycji czarownic Czarnogłowym. Ogólnie można rzec, że wraz z tym albumem znajdujemy się ledwie na „rozbiegu” rozleglejszej, a przy tym przełomowej intrygi.  
 
Trudno natomiast zgłaszać obiekcje wobec plansz wykonanych przez Béatrice Tillier, bo z powierzonej jej części tego przedsięwzięcia wywiązała się ona pierwszorzędnie. Pochodną  pracy rzeczonej charakteryzuje precyzja i sumienność w oddawaniu licznych detali świata przedstawionego, w czym notabene kontynuuje taktykę plastyczną nieodżałowanego Phillipe’a Delaby'ego (tj. autora ilustracji cyklu „Rycerze Łaski”). Równocześnie łatwo dostrzec artystyczną indywidualność wspomnianej, obok zasygnalizowanej już skrupulatności przejawiającą się swoistym „rozedrganiem” kreski, a co za tym idzie pogłębioną wrażeniowością rozrysowywanych przez nią form. Istotnym walorem tego przedsięwzięcia okazała się także kolorystyka, niekiedy złamana i tym samym podkreślająca mroczną aurę pogrążonej w pogaństwie krainy; w innych natomiast sekwencjach tętniąca życiem bujnej przyrody Eruin Dulea. Nie sposób ponadto nie docenić formuły edycji albumu, tj. zwiększonym formatem i ogólnie lepszą jakością poligraficzną, niż miało to miejsce w przypadku pojedynczych odsłon cykli „Sioban” i „Rycerze Łaski”.
 
Na kolejną wizytę w wyspiarskiej krainie nie trzeba będzie długo czekać. Okazja ku temu nastąpi mniej więcej w połowie czerwca. Wówczas to bowiem do dystrybucji trafi drugi tom „Czarownic” o wymownie brzmiącym tytule „Inferno”. Zapowiada się zatem nie mniej mrocznie i emocjonująco niż do tej pory.

 

Tytuł: „Skarga Utraconych Ziem. Cykl Czarownice” tom 1: „Czarnogłowy”

  • Tytuł oryginału: „Complainte des Landes perdues-Cycle 3 volume 1-Téte noire”
  • Scenariusz: Jean Dufaux
  • Rysunki i kolory: Béatrice Tillier
  • Koncepcja graficzna: Piotr Rosiński/Libertago
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 30 października 2015 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 marca 2021 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 32 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus