„Skarga Utraconych Ziem – Rycerze Łaski” tom 3: ”Czarodziejka Sanctus" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 04-09-2014 21:05 ()


Odmieniony Seamus wyrusza na poszukiwanie tytułowej czarodziejki. Nie tylko ze względu na jej decydujące znaczenie w nadciągającej kulminacji konfliktu pomiędzy starym, a nowym porządkiem. Równie silnym imperatywem mobilizującym zakonnika do działania jest trawiąca go tęsknota. Czy Rycerz Łaski zdoła odnaleźć ukochaną?

Oczywiście jak niemal zawsze w podobnych przypadkach również i tym razem owo zadanie wiąże się ze znacznym ryzykiem. Zwłaszcza, że Morigany zdają się czuć coraz pewniej, a pozostający na ich usługach Gwinea Lord ani myśli rezygnować z podjętego zadania.  Z kolei Rycerze Łaski robią co mogą, aby rozeznać się w zamiarach przeciwnika. Niestety dotychczasowe źródła informacji wymykają się spod ich kontroli, co może stanowić kolejny symptom narastającego zagrożenia. Wśród zdezorientowanych rycerzy-zakonników próżno doszukiwać się znamion porozumienia co do spójnej strategii obrony. Stąd w swoich poszukiwaniach Seamus może liczyć wyłącznie na siebie i ewentualnie swojego mentora w osobie Sill Valta…

Kolejny tom „Rycerzy Łaski” nie rozczarowuje. Owszem, jak to zwykle bywa w przypadku utworów Jeana Dufauxa, także i tutaj mamy do czynienia z co najmniej kilkoma nie w pełni przekonującymi konceptami (np. w kontekście Eirella, niegdysiejszego przyjaciela Seamusa). Nie obyło się również bez wyraźnie przezeń nadużywanych metod zawiązania akcji (motyw wyroczni). Można by rzec, że tym sposobem konsekwentnie zachowuje on klimat cyklu. Niestety dla części potencjalnych odbiorców tego typu zabiegi mogą okazać się trudne do pełnego zaakceptowania. Przymykając jednak nieco oko na owo zmanierowanie Dufauxa okazuje się, że opowieść o zmaganiach czarownic i wojowniczych zakonników jako pełnokrwiste fantasy zapewni fanom tego gatunku zadowalającą rozrywkę. Zwłaszcza że kluczowe osobowości rozgrywającego się na jej kartach dramatu, dostrzegalnie zyskują na ogólnym rysie psychologicznym. Poszerzeniu ulega również topografia świata kreowanego (siedlisko Morigan na wyspie Scarfa, Odwrócona Kaplica, władztwo feudała Doganna) oraz bestiariusz cyklu (humanoidalny potwór Braghen, przewodząca Moriganom Mater Obscura). Wszystkie te elementy przyczyniają się do poczucia, że seria zyskała na unikalności korzystnie wyróżniającej ją np. na tle większości tytułów prezentowanych w ramach magazynu „Fantasy Komiks”. Pytanie tylko czy owo dobre wrażenie nie ulegnie zdruzgotaniu w efekcie nijakiego finału serii. Biorąc pod uwagę dorobek scenarzysty cyklu (vide  nieprzekonujące zakończenie „Drapieżców”) nie jest to wcale nieprawdopodobne. Pewne jest natomiast, że na obecnym etapie można śmiało rzec iż „Rycerze Łaski” w niczym nie ustępują opowieści z Sioban w roli głównej, a być może nawet górują nad pierwszą serią umiejętnie podsycaną atmosferą zagrożenia.

Być może niełatwo w to uwierzyć, niemniej rysunki autorstwa Phillipe’a Delaby’ego sprawiają wrażenie w jeszcze większym stopniu dopracowanych niż miało to miejsce w poprzednich odsłonach tej serii. Dwa lata, które upłynęły od chwili publikacji poprzedniego tomu (rzecz jasna na rynku frankofońskim) bez cienia wątpliwości nie były dlań czasem straconym. Toteż współautor „Mureny” nakreślił świat przedstawiony z jeszcze większą precyzją, a kompozycja przynajmniej części kadrów wręcz zachwyca. Przy czym z równą wprawą rozrysowuje on zarówno urodziwe niewiasty jak i demoniczne monstra. Z tym większym żalem po raz kolejny wypada ubolewać nad przedwczesnym odejściem twórcy o tak dojrzałym warsztacie i niewątpliwym talencie. Ileż znakomitych prac mogło jeszcze wyjść spod jego ręki… Zwłaszcza, że na przykładzie wizerunku m.in. macierzy czarownic widać wyraźnie, iż ów plastyk nie poprzestawał jedynie na wzorach zaczerpniętych ze schyłkowej fazy rozwoju kultury celtyckiej. Nie unikał on bowiem stosowania autorskich innowacji, które z powodzeniem sprawdziłby się również w seriach z uniwersum Incala. Zaiste szkoda, że pomijając finalny tom „Rycerzy Łaski” nie będzie nam dane podziwiać kolejnych przejawów  jego talentu.

Zwyżkującą formę daje się również dostrzec w warstwie kolorystycznej autorstwa Jérémy’ego Petiqueuxa („Barracuda”, „Murena”). Nic nie uchybiając jakości pracy Delaby’ego przyznać trzeba, że za sprawą trafnego doboru barw wizualnie seria zyskuje na ogólnej jakości. Pochmurna aura wyspy zostaje zachowana (a nawet jakby dodatkowa zaakcentowana) wpisując się w ogólny nastrój serii. Bowiem los wpieranych przez Rycerzy Łaski klanów Eruin Dule wydaje się przesądzony. Wszak jakim sposobem przeciwstawić się demonowi z samego dna piekła jakim zdaje się być Gwinea Lord… Jedyną nadzieją na powstrzymanie odradzającego się zła pozostaje czarodziejka Sanctus. Zwłaszcza, że już raz wspomniany emisariusz Morigan miał sposobność odczuć drzemiącą w niej potęgę.

Końcowe partie tej opowieści upływają pod znakiem narastającego napięcia. I chociaż niektóre spośród zastosowanych tu rozwiązań fabularnych zdają się aż nazbyt mocno przewidywalne (m.in. kamuflaż tytułowej bohaterki), to jednak nieuchronność konfrontacji pomiędzy pradawnym złem a formującą się według nowych zasad społecznością, pozwala mieć nadzieję na spektakularne zwieńczenie serii. Czy tak się sprawy istotnie będą miały, przekonamy się już w listopadzie bieżącego roku. Właśnie wówczas przewidziana jest światowa (i równocześnie także polska) premiera „Sill Valty”, ostatniego tomu tej klimatycznej serii fantasy.

 

Tytuł:  „Skarga Utraconych Ziem – Rycerze Łaski” tom 3:” Czarodziejka Sanctus”   

  • Scenariusz: Jean Dufaux
  • Rysunki: Phillippe Delaby
  • Kolory: Jérémy Petiqueux
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca: Egmont Polska
  • Data premiery: 11 sierpnia 2014 r.
  • Oprawa: miękka 
  • Format: 21 x 29 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor  
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 29,90 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus