„Koszmary” - recenzja
Dodane: 19-12-2020 23:53 ()
Mijający rok jest kolejnym, w którym miłośnicy komiksowych reinterpretacji i nawiązań do prozy Lovecrafta mają powody do zadowolenia. Dostaliśmy trzeci, ostatni tom serii „Providence” Alana Moore'a, autorskie „Góry szaleństwa” Adama Fyda, a Joe Hill przy udziale rysownika Gabriela Rodrigueza odniósł sukces osadzoną w lovecraftowskich dekoracjach Nowej Anglii serią „Locke & Key”.
Z początkiem grudnia, w okresie gorączki przedświątecznych zakupów, groza Przedwiecznych powraca raz jeszcze tym razem pod postacią publikacji przygotowanej przez wydawnictwo Mandioca - komiksu włoskiego artysty Michele Penco „Koszmary”.
Penco, absolwent szkół artystycznych w rodzinnej Pizie, Carrarze i Florencji, szkolący warsztat ilustratorski u Gianniego Pacinottiego znanego jako Gipi (komiks „S”, „Ziemia swoich synów”, „Sala prób”), przygodę ze światem komiksów rozpoczął właśnie od „Koszmarów” będących jego debiutanckim albumem. Trzeba od razu zaznaczyć, że jest to debiut udany, dobrze unaoczniający skalę talentu Penco, który na kartach „Koszmarów” prezentuje się najbardziej spektakularnie w warstwie graficznej komiksu.
We wstępie do „Koszmarów” chilijski reżyser Patricio Valladares, zachwalając komiks Michele Penco, kilka słów poświęca innym, znanym interpretacjom dzieła Lovecrafta, gdzie obok realizacji filmowych (co nie dziwi), przywołuje też słynne „Mity Cthulhu” Alberto Brecci. I jest to o tyle szczęśliwe przytoczenie, że w kontrze do dzieła argentyńskiego klasyka łatwo da się zaznaczyć odrębność i oryginalność „Koszmarów”. Przede wszystkim jest to bowiem komiks, dla którego teksty i świat wyobraźni Lovecrafta są punktem wyjścia do poszukiwań przez Penco stylu, zarówno w warstwie scenariuszowej, jak i graficznej. Tak się bowiem składa, że wszystkie cztery nowelki tworzące „Koszmary” nie są adaptacjami prozy Samotnika z Providence, lecz źródłem inspiracji. Jedynie w nowelce numer dwa, czyli „Mieście nad oceanem” artysta dość wiernie podąża fabularnie za tekstem Lovecrafta, dając w tym epizodzie wariację na temat „Widm nad Innsmouth”. Pozostałe trzy opowieści, czyli ironiczny „Autoportret”, naigrywający się z miłośników malarstwa, króciutki „Model” oraz zamykający album epizod zatytułowany „Postać ze snów”, to owoce inwencji własnej włoskiego artysty.
Z tego zestawu, jeśli za kluczowe kryterium przyjąć oryginalność historii, najlepiej wypada „Autoportret” – z puentą wybrzmiewającą co prawda bardziej w duchu „Opowieści z krypty” niż Lovecrafta, ale jest to historia, którą warto poznać. „Model”, przywołujący dalekie skojarzenia z opowiadaniem „Piekielna ilustracja”, swoją wyjątkowość zawdzięcza przede wszystkim ilustracjom, podobnie zresztą, jak i „Postać ze snów", w której oniryczne przygody narratora mogą przywodzić na myśl perypetie Randolpha Cartera, bohatera wielu podobnych do tych przedstawionych w „Postaci ze snów” peregrynacji po uniwersum Lovecrafta. Dorzucając do tego zestawu „Miasto nad oceanem”, czyli przepisane na nowo „Widma nad Innsmouth”, wyłania nam się z „Koszmarów” obraz Michele Penco, twórcy, który przeczytał Lovecrafta uważnie, rozpoznając fenomen pisarza, powodzenie swojej literackiej wizji opierającego w dużej mierze na niedopowiedzeniach. Takie też są nowelki Penco: kończą się zawieszeniem fabuły, pozostawiając wyobraźni czytelnika przestrzeń na snucie domysłów, dalszych ciągów.
Jednak nie w wymiarze fabularnym „Koszmary” błyszczą najbardziej. Ich wyjątkowość i klimat budują bowiem ilustracje Penco, który niejako wbrew strategii samego Lovecrafta, ale i wspomnianego Brecci kosmiczny horror Samotnika z Providence pokazuje jak na dłoni. Jest to duże osiągnięcie, bo jednak straszyć tym, co widać, jest o wiele trudniej niż grozą ukrytą w mrokach wyobraźni odbiorcy. Decyzja autora „Koszmarów”, by komiks pozostał w czarno-białej konwencji była dobrym posunięciem, dzięki temu opowieści z albumu sprawiają wrażenie wyjątkowo spójnych i stylowych. Penco stosuje bardzo gęste kreskowanie, świetnie czuje architekturę („Miasto nad oceanem”), ładnie bawi się gradacją czerni i udanie operuje efektami świetlnymi - zanurzając scenerię na przemian w głębokich cieniach, przecinanych ostrymi, punktowymi źródłami światła pochodzącego z nocnych lamp czy mlecznym, rozlewającym się po kadrach światłem księżyca. Wspomniana dosłowność w obrazowaniu lovecraftowskich maszkar udała się włoskiemu twórcy wyjątkowo, są one niepokojące i karykaturalne, łączą w sobie imaginaria takich klasyków jak Goya czy Bosch, a z twórców komiksu przywoływanego w opisie wydawcy Thomasa Otta.
Jest jeszcze jeden wizualny aspekt „Koszmarów”, na który należy zwrócić szczególną uwagę, o co nie powinno być specjalnie trudno, bo jest on wyeksponowany na grafice zdobiącej okładkę albumu. Chodzi mianowicie o chmury, ich przytłaczającą obecność w kadrach, chmury stanowiące tło wszystkich historii poza nowelką „Model”. Majestatyczne, skłębione, wydają się generować niesamowitość i odrębność kreowanych przez Penco światów. To z nich, a nie z zimnej pustki kosmosu, którą zazwyczaj przesłaniają, schodzi na strony „Koszmarów” lovecraftowska groza. Trzeba przyznać, że to świetnie działający lejtmotyw.
„Koszmary” nie są lekturą długą, ale satysfakcjonującą. Michele Penco, składając swój komiksowy debiut, nie bawił się w rozbudowane narracje, w czterech nowelkach zawierając syntezę lęków, które kolejnym pokoleniom entuzjastów talentu Lovecrafta każą zanurzać się w jego imaginarium. Wystarczy jeden pochmurny wieczór, by samemu się o tym przekonać.
Tytuł: Koszmary
- Tytuł oryginalny: Incubis
- Scenariusz i rysunki: Michele Penco
- Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska
- Redakcja i korekta: Iwona Gawryś
- Liternictwo: Raraku
- Druk: czarno-biały
- Oprawa: twarda
- Papier: offsetowy
- Stron: 76
- Format: 215x290
- ISBN: 978-83-953191-9-8
- Data wydania: 15.12.2020 r.
- Cena: 55 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus