„Locke & Key” tom 6: „Alfa i Omega” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 24-09-2016 22:46 ()


Fabuła nakreślona przez Joe Hilla dotarła do momentu, gdy wszystkie karty wydają się być rozdane, a przed nami już tylko zamknięcie tej pasjonującej i trzymającej w napięciu historii. Mimo to ostatnie rozdziały opowieści o demonie z Lovecraft nie zawodzą. Precyzyjny plan Dodge'a wydaje się nie mieć słabych punktów, a dzierżony przez niego w dłoni klucz omega otwiera przed nim możliwość zemsty za lata uwięzienia, a także zaprowadzenia własnych porządków na świecie. Niewiele dzieli już bohaterów od otwarcia Czarnych Drzwi, wrót, którymi przybędą hordy posłusznych demonów i istot z piekła rodem. Zanim jednak to nastąpi, Dodge chce napawać się chwilą triumfu, zadać ogromny ból rodzeństwu Locke'ów, toteż urządza sobie pożegnalną imprezkę. Makabryczną i przerażającą.

Ostatni tom bestsellerowej serii syna Stephena Kinga i rysownika Gabriela Hernandeza ładnie wpisuje się w słynny cytat Leszka Millera, że mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Twórca „Rogów" przygotował fabułę na jej finalny akt z tak wielką wirtuozerią, że mogło się wydawać, iż tutaj pozwoli sobie na trochę rozluźnienia i zaserwuje zbyt rozbuchane zakończenie, koniecznie z happy endem. Na szczęście, wprawny pisarz pozostawił sobie kilka asów w rękawie, pokazując jak powinno się doprowadzać do końca ciekawe pomysły i atrakcyjne projekty. Pod tym względem jest całkowitym przeciwieństwem Scotta Snydera, który rozbudza apetyty nadzwyczaj udanym początkiem, a potem ma kłopot z doprowadzeniem opowieści do finału. W „Alfie i Omedze” ten problem nie istnieje z dość prostej przyczyny. W godzinie próby autor pozwala sobie nawet na spowolnienie akcji, a mimo to interakcje między rodzeństwem Locke'ów a ich przyjaciółmi czy pobocznymi postaciami i tak okazują się niezwykle interesujące, stanowiąc o obliczu tej utytułowanej serii.

Koncepcja kluczy i ich zależności, a także pokonywanie kolejnych zagrożeń oraz przeszkód nie tylko udanie tworzyło napięcie, ale też hipnotyzowało widza, nie pozwalając mu oderwać się od lektury. Podobnie jest z albumem wieńczącym cykl, który nie tylko stara się nie ujawnić wszystkiego od razu, ale też zgrabnie łączy wszystkie wątki, przywołuje postaci, które z przebiegu fabuły powinny odegrać jakąś, nawet niewielką rolę. Pod tym względem tytułowi nie można nic zarzucić, a Hill z powodzeniem może budować swoją karierę w oderwaniu od sławniejszego ojca.

Tak jak wspomniałem powyżej, przy stopniowo rosnącym napięciu można było przedobrzyć z ilością atrakcji przygotowaną na finał. Niemniej autorzy nie pozwolili sobie, aby poniosły ich emocje. Dzięki temu otrzymaliśmy wyważone zakończenie, mroczne, krwawe, spektakularne, ale nieprzeszarżowane, gdzie każdy element znajduje się na swoim miejscu. Ale chyba najważniejsze, że nie jest ono przesłodzone, nadal wyczuwa się enigmatyczną atmosferę oraz uczucie grozy towarzyszące czytelnikowi od samego początku. Ręce same składają się do oklasków.

Wydawnictwo Taurus Media po raz kolejny może pochwalić się niezwykle trafnym doborem tytułu z amerykańskiej oferty, aż chce się więcej takich strzałów w dziesiątkę byczej oficyny. „Locke & Key" bez wątpienia jest jedną z tych serii, do których będę powracał, uważnie przyglądając się wspaniałym ilustracjom Rodrigueza i odnajdując w nich nieodgadnione dotąd detale skrzętnie ukryte przez Joe Hilla. Jeżeli ktoś nie miał jeszcze styczności z niniejszym tytułem, niech czym prędzej przekroczy bramy Lovecraft. Naprawdę warto!

 

Tytuł: „Locke & Key" tom 6: Alfa i Omega"

  • Scenariusz: Joe Hill
  • Rysunek: Gabriel Rodriguez
  • Wydawnictwo: Taurus Media
  • Tłumaczenie: Jakub Pietrasik
  • Data premiery: 12.09.2016 r.
  • Liczba stron: 200
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 85 zł

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus