„Providence” tom 3 - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 27-03-2020 20:56 ()


„Providence” to nie tylko najlepsza komiksowa wariacja na Lovecraftowskie tematy, ale być może najlepsza w ogóle interpretacja dzieła Samotnika z Providence. Alan Moore stworzył pasjonującą historię, która pozwala nie tylko zagłębić się w świecie wykreowanym przez Lovecrafta, ale oferuje również oryginalne rozwinięcie jego koncepcji.

Główny bohater opowieści, Robert Black, kontynuuje swoją podróż w poszukiwaniu tajemniczej księgi Halego oraz tematu na powieść. Chciał mianowicie opisać ukrytą Amerykę – mroczny świat schowany za fasadą zwyczajnej codzienności. Jednak to, co zaczęło się jako zwykłe zawodowe zadanie, zamieniło się w niezwykłą wyprawę po Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz „Heralda” przemierzał mroczne zaułki Nowego Jorku, odwiedził upiorne Salem oraz Athol, był w Manchesterze oraz Bostonie, by wreszcie zawitać do Providence i spotkać samego Howarda Phillipsa Lovecrafta. Pisarz został sportretowany przez Moore’a po mistrzowsku. Jego staroświecki sposób wysławiania się, zamiłowanie do gier słownych, stylizowanie się na starca (HPL mówiąc o sobie, używa takich chociażby określeń jak: „sędziwy dziadek”, „zniedołężniały mąż”, choć ma niewiele ponad trzydzieści lat), przekształcanie imion (Blacka nazywa Robertusem siebie zaś Theobaltem) oraz dobroduszne wypowiadanie się o znajomych, z którymi koresponduje, to mieszanka cech tworzących wizerunek dystyngowanego człowieka o ultrakonserwatywnych poglądach, kochającego literaturę oraz zapatrzonego w przeszłość i angielskie tradycje. Rozmowy z mistrzem grozy sprawiają, że Black zaczyna powoli wszystko rozumieć – dotychczasowe ustalenia układają mu się w spójną, logiczną i, rzecz jasna, przerażającą całość. Tajemnicza księga, upiorne stowarzyszenie Stella Sapiente oraz Howard Phillips Lovecraft to trzy filary niezwykle złożonej intrygi odkrytej przez dziennikarza. Mało tego, Black uświadamia sobie również to, że i on odegrał istotną rolę w tych zdarzeniach, być może przyczyniając się do katastrofy…

Alan Moore po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem tworzenia historii podporządkowanych ścisłym rygorom formalnym. Struktura opowieści o poczynaniach Blacka jest niezwykle złożona, narracja wielowątkowa, ale wszystko ma tu swoje miejsce. Nic nie dzieje się bez powodu – poszczególne zdarzenia i wypowiedziane słowa mają istotne znaczenie dla całości. Moore doprowadza historię do finału totalnego! Łączą się w nim nie tylko wszystkie wątki historii Roberta Blacka, ale także zdarzenia z „Neonomiconu”. W konsekwencji „Providence” można potraktować jako prequel oraz sequel tej historii. Mało tego, nawet opowiadanie Moore’a „Dziedziniec”, które pierwotnie ukazało się w antologii poświęconej Lovecraftowi, a później stało się podstawą scenariusza pierwszej części „Neonomiconu”, zostało wplecione (wraz z całą antologią) do narracji. Moore nie tyle zaciera granicę pomiędzy fikcją i rzeczywistością, ile określa tę granicę w nowy sposób. W pewnym sensie zamienia te dwie sfery miejscami. Skrupulatnie spisywany podczas tej peregrynacji przez Blacka raptularz również nabiera w świetle kolejnych zdarzeń nowego znaczenia.

Na słowa uznania zasłużył również Jacen Burrows. Rysownik znów wcisnął do poszczególnych kadrów mnóstwo detali nawiązujących do twórczości Lovecrafta i tworzących niepowtarzalną atmosferę. Burrows za pomocą czystej linii wyczarował psychodeliczny i mroczny świat sennych koszmarów. Lovecraft w jego interpretacji jest nie tylko elegancki, dystyngowany i odrobinę zagubiony w otaczającym go świecie, ale ma także w sobie coś złowieszczego. Na końcu tomu znów znalazła się efektowna galeria wszystkich alternatywnych okładek, w jakich ukazywał się komiks.

Teraz można już stwierdzić z czystym sumieniem, że „Providence” to jedna z najlepszych serii, które ukazały się w ostatnich latach na naszym rynku. W katalogu dzieł Moore’a jest to również rzecz, która zapewne zostanie uznana za jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą). Mag z Northampton nie tylko dowiódł swojej erudycji oraz pomysłowości, ale potwierdził, że potrafi stworzyć pasjonującą i oryginalną historię, wykorzystując motywy zaczerpnięte z twórczości innych autorów. „Providence” jest prawdziwym hołdem dla Lovecrafta nadającym jego dziełu nowy, złowieszczy blask. Co więcej, jest to komiks, do którego można wracać wielokrotnie. Warto go analizować, rozkładać na czynniki pierwsze, porównywać z opowiadaniami Lovecrafta i za każdym razem na pewno uda się odnaleźć coś nowego. Za sprawą przypisów Mateusza Kopacza taka praca jest nieco łatwiejsza, ale trzeba jasno powiedzieć, że prawdziwą frajdę daje samodzielne odnajdywanie odniesień do twórczości mistrza grozy.

 

Tytuł: „Providence” tom 3

  • Tytuł oryginalny: Providence. Act 3
  • Scenariusz: Alan Moore
  • Rysunki: Jacen Burrows
  • Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 25.03.2020 r.
  • Wydawca oryginału: Avatar Press
  • Data wydania oryginału: 2015
  • Objętość: 168 strony
  • Format 175x265 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus