„Neonomicon” - recenzja
Dodane: 16-05-2019 10:25 ()
Alan Moore w najbliższym czasie będzie na polskim rynku komiksowym odprawiał swoje czary bardzo intensywnie. Z jednej strony postraszy nas swoimi interpretacjami prozy Howarda Phillipsa Lovecrafta („Neonomicon”, „Providence”), z drugiej zaś, po raz kolejny przedstawi własną wizję opowieści o mitycznych bohaterach („Promethea”). Ten pierwszy krok już został uczyniony. Przedwieczni zaczynają bowiem swoją plugawą orgię i zewsząd płynie niewysłowiona groza.
„Neonomicon” to zaledwie preludium do wielkiej rozprawy z twórczością Lovecrafta, ale mamy tu już zapowiedź czekających nas atrakcji. Na komiks składają się dwie, ściśle powiązane ze sobą historie – „Podwórze” oraz „Neonomicon”. W pierwszej obserwujemy ostatni akcent śledztwa w sprawie piętnastu bestialskich morderstw. Sprawa jest dziwna i pełna niejasności. Schwytanych sprawców nic ze sobą nie łączy. Poza tym, że żaden z nich nie powinien dopuścić się tak makabrycznych zbrodni. Nie pasują one do ich profili. Specjalizujący się w teorii anomalii Aldo Sax wpada jednak na trop prowadzący go do tajemniczego nocnego klubu Zothique położonego w Red Hook na Brooklynie. Tu trafia do tajemniczego Johnny’ego Carcosy. Skrywający twarz za żółtą chustką mężczyzna najprawdopodobniej jest odpowiedzialny za handel niebezpiecznym narkotykiem mającym jakiś związek z zabójstwami. Sprawy nie idą jednak – delikatnie mówiąc – po myśli śledczego. Jakiś czas po tych zdarzeniach do gry wkraczają kolejni agenci federalni. Tym razem mężczyzna i kobieta. Gordon Lamper oraz Merril Brears podejmują trop i również wkraczają na bardzo niebezpieczny teren. Czterozeszytowy „Neonomicon” stanowi kontynuację „Podwórza”, a Aldo Sax stanowi ogniwo łączące sprawy opisane w tych historiach. Choć tak naprawdę ogniwem łączącym obie opowieści jest twórczość Lovecrafta, pojawiająca się tutaj w dwóch układach odniesienia – zarówno jako inspiracja Moore’a, jak i jako przedmiot dochodzenia FBI w stworzonej przez niego opowieści.
O najnowszym, wydanym po polsku komiksie Alana Moore’a można powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, stanowi on erudycyjną interpretację twórczości Lovecrafta, która na pewno dostarczy wszystkim miłośnikom jego prozy wielu okazji do tropienia rozmaitych nawiązań i odniesień do jego twórczości. Po drugie zaś, w ujęciu Maga z Northampton horror wykreowany przez Samotnika z Providence zyskuje zupełnie nowe, zaskakująco dosłowne oblicze.
Jeśli chodzi o pierwszą właściwość tego komiksu, to warto odnotować, że wszystko zaczęło się od jednego z poematów Lovecrafta. „The Courtyard” to utwór stanowiący część zbioru „Fungi from Yuggoth” i można go znaleźć choćby w wydanym przez Vesper w ubiegłym roku tomie „Nemezis i inne utwory poetyckie”. Zainspirowany tym wierszem Moore napisał opowiadanie „Courtyard”, które ukazało się po polsku jako „Dziedziniec” w poświęconej twórczości Lovecrafta antologii „Cienie spoza czasu” opublikowanej w roku 2012 przez wydawnictwo Dobre Historie. Dzieje powstania tego opowiadania stanowią ciekawą anegdotę. Otóż Alan Moore odpowiadając na prośbę Davida Mitchella, chciał napisać coś do przygotowywanego przez niego tomu „The Starry Wisdom”. Pierwotny pomysł był taki, żeby stworzyć krótkie opowiadania bazujące na każdym wierszu z Lovecraftowskiego zbioru „Fungi from Yuggoth”. Trzeba przyznać, że był to plan ambitny, gdyż na ten cykl składa się aż trzydzieści sześć wierszy. Jak opowiadał później Moore, wszystko szło nieźle do momentu, kiedy maszynopis z większością napisanych opowiadań zaginął w mrocznych otchłaniach jakiejś angielskiej taksówki. Był to oczywiście jedyny egzemplarz, który miał – jak wiadomo, czarownicy nie zapisują kopii na dyskach komputerów (w każdym razie nie zapisywali w latach dziewięćdziesiątych). To zdarzenie sprawiło, że jego zapał do projektu znacznie zmalał. Na szczęście jednym z kilku uratowanych opowiadań było „Podwórze” i ostatecznie właśnie ten tekst zaproponował Mitchellowi do jego antologii, która ostatecznie ukazała się w roku 1994. Historia śledztwa Aldo Saksa była znacznie dłuższa od pozostałych (tych zgubionych w taksówce) i mogła zostać opublikowana jako samodzielna całość.
W 2003 roku wydawnictwo Avatar Press opublikowało komiks oparty na tym opowiadaniu. Adaptacji – pod czujnym okiem samego Moore’a – dokonał Anthony Johnston, natomiast oprawą graficzną zajął się Jacen Burrows. Dwa zeszyty ukazały się w styczniu i lutym. Cała rzecz na tyle dobrze prezentowała się w formie komiksu, że warto było ją kontynuować. Kiedy szef Avatara, William Christensen, zaproponował Moore’owi stworzenie stustronicowego komiksu grozy, wydawało się, że kolejne odwiedziny u feralnego agenta FBI Aldo Saksa będą nieuniknione. Kończąc „Podwórze”, Moore zostawił go bowiem w tyleż makabrycznym, co intrygującym momencie. Autor „Strażników” wrócił zatem do swojej historii i postanowił sprawdzić, co mogłoby wydarzyć się dalej. Dalszy ciąg tej historii został opublikowany w czterech zeszytach od stycznia do kwietnia 2011 roku. Później Avatar Press wydał wszystko – czyli „Courtyard” oraz „Neonomicon” w jednym tomie. W 2019 roku opowieść trafiła na nasze podwórze…
Polskie wydanie komiksu otrzymujemy w czasie, gdy Moore ma już za sobą kolejny projekt związany z twórczością Lovecrafta. Otóż w 2015 roku Avatar Press rozpoczął publikację kolejnego opus magnum Maga z Northampton – dwunastozeszytowej historii zatytułowanej „Providence”. Moore postanowił zająć się twórczością Lovecrafta we właściwy sobie sposób – tworząc gęstą od okultystycznej symboliki i pełną nawiązań do jego dzieł opowieść. Egmont zapowiedział już publikację tego komiksu, zatem niebawem będziemy mogli zapoznać się z całością. Od razu warto zaznaczyć, że nie będzie to lektura łatwa. Już „Neonomicon” ugina się od odniesień do twórczości Lovecrafta, a i tak można odnieść wrażenie, że to nic w porównaniu z tym, co dzieje się w „Providence”. Ten komiks można oczywiście przeczytać, nie znając opowiadań mistrza grozy, ale dopiero znajomość jego twórczości pozwoli w pełni cieszyć się opowieścią i śledzić wszystkie subtelne i pomysłowe nawiązania oraz tropy. To wszystko jednak dopiero przed nami, a na razie warto skupić się na „Neonomiconie”.
Moore dokonuje w nim jednej podstawowej modyfikacji, która sprawia, że pozostając wierny duchowi jego twórczości, nadaje jej jednak zupełnie nowe oblicze. To jest właśnie ta druga cecha komiksu. Każdy, kto zna opowiadania Lovecrafta, wie, że przedstawiają one niewyobrażalne i niemożliwe do wypowiedzenia okropności. W tych historiach dzieją się rzeczy straszne, ale rozgrywają się one zazwyczaj w wyobraźni czytelnika. Lovecraft pozostawia bowiem mnóstwo niedopowiedzeń. Opowiada o zgrozie, przed wypowiedzeniem której ludzki umysł się wzbrania i nie znajduje odpowiednich słów. Plugawe i ohydne potwory oraz ich wstrętne praktyki są tak przerażające, że nie da się ich opisać. Wiemy zatem, że Lovecraft mówi o „zniewagach przeciw Naturze”, ale z uwagi na to, że przecież „żadne ludzkie pióro nie zdoła ich opisać”, musimy je sobie wyobrazić. Czy jednak rzeczywiście to robimy? Czy faktycznie uświadamiamy sobie, co oznacza „rybi” wygląd mieszkańców Innsmouth i jaka niewysłowiona groza leży u jego źródeł? Czy wiemy, jakie znaczenie ma odkrycie okrutnej prawdy o swoich przodkach przez Arthura Jermyna? Czy dopuszczamy do świadomości prawdę o pochodzeniu Wilbura Whateleya i jego brata? Lektura komiksu Moore’a będzie testem dla naszej wyobraźni i wrażliwości, bo choć znajdziemy w nim sceny prawdziwie przerażające, to przecież blakną one w porównaniu z horrorem, który na kartach swoich opowiadań wyczarowywał – powstrzymując się przed opisaniem go – Lovecraft.
Taki jest właśnie klucz Moore’a – nie jedyny, ale istotny – do Lovecrafta. Trzeba pokazać to, co Samotnik z Providence pozostawiał niedopowiedzianym. I tu trzeba powiedzieć kilka zdań o graficznej warstwie komiksu. Szczerze mówiąc, gdy widziałem po raz pierwszy plansze „Neonomiconu”, miałem wrażenie, że rysunki Jacena Burrowsa zupełnie nie pasują do atmosfery wykreowanej przez Lovecrafta. Były zbyt sterylne, czyste. Rysownik posługuje się stylem czystej linii, a chciałoby się tutaj widzieć litry tuszu rozlewające się po planszach. Dodatkowo komputerowo nakładane kolory również tworzą zbyt kreskówkowe wrażenie. Jednak z czasem do tej stylistyki można się przyzwyczaić. Tym bardziej że Burrows z każdym kolejnym zeszytem prezentuje się coraz lepiej. Okazuje się, że o ile do Lovecrafta być może nie pasuje idealnie, to już w specyfice scenariuszy Moore’a odnajduje się doskonale. Jeszcze lepiej zaś zadziała to w „Providence”, gdzie scenarzysta poukrywał w kadrach mnóstwo różnych drobiazgów pieczołowicie odwzorowywanych przez rysownika.
Jaki jest rezultat tego karkołomnego przedsięwzięcia? Na pewno mamy do czynienia komiksem, obok którego trudno przejść obojętnie. Jedni będą zachwyceni, inni zdegustowani. Ja należę do tej pierwszej grupy. Moore odczytuje bowiem Lovecrafta w nieoczywisty i intrygujący sposób. Choć Mag z Northampton sam reprezentuje skrajnie odmienne poglądy od tych, jakim w swojej twórczości i życiu dawał wyraz Samotnik z Providence, to z olbrzymim wyczuciem oraz wrażliwością odsłania wszystkie jego fobie i fiksacje. Czyni to w sposób świadczący o wielkim szacunku dla jego dzieła. „Neonomicon” to bez wątpienia wielowymiarowa opowieść będąca konsekwentną realizacją wyrazistej wizji Moore’a. Scenarzysta chce zaszokować czytelnika, ale szok nie jest tu celem samym w sobie. Ma raczej służyć zwróceniu uwagi na istotne aspekty twórczości mistrza grozy oraz pokazać, na czym polega prawdziwy horror. Horror, przed którym chciałoby się zamknąć oczy i uciec. Moore jednak na tę ucieczkę nie pozwala. Nie pozwala także sobie na luksus, jaki miał Lovecraft. Na luksus powstrzymania się przed postawieniem kropki nad i. Na luksus rezygnacji z opisania tego, czego opisać się nie da.
Wydaje się jednak, że przed formułowaniem ostatecznych ocen na temat komiksu warto się wstrzymać do momentu, w którym będziemy mogli zapoznać się z całą opowieścią, czyli także z planowanymi przez Egmont tomami „Providence”. Moore bowiem nie byłby sobą, gdyby nie połączył tych historii. Wszystko tu się ze sobą łączy i przeplata w zaskakujący sposób. Trzeba też odnotować, że polski wydawca postanowił nieco ułatwić zmagania z materią dzieła i zaopatrzył tom we wstęp oraz przypisy przygotowane przez znawcę Lovecrafta – Mateusza Kopacza. Miejmy nadzieję, że to samo rozwiązanie zostanie zastosowane w „Providence”. W oczekiwaniu na lipcową premierę warto jednak uzbroić się w tomy z opowiadaniami Lovecrafta, jakieś omówienia jego twórczości oraz encyklopedię (bez niej w ogóle trudno czyta się ostatnie dzieła Moore’a) i pogrążyć w lekturze „Neonomiconu”.
Tytuł: „Neonomicon”
- Tytuł oryginalny: Neonomicon
- Scenariusz: Alan Moore
- Rysunki: Jacen Burrows
- Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
- Wydawca: Egmont
- Data polskiego wydania: 24.04.2019 r.
- Wydawca oryginału: Avatar Press
- Data wydania oryginału: 2011 r.
- Objętość: 176 stron
- Format 175x265 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 69,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus