„Góry szaleństwa” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 02-04-2020 17:22 ()


„W górach szaleństwa” to obok „Zewu Cthulhu” jedno z najbardziej znanych i rozpoznawalnych dzieł H.P. Lovecrafta, pisarza uznawanego przez wielu za wizjonera, który dał początek nowemu nurtowi kosmicznego horroru i stał się inspiracją dla całych pokoleń autorów operujących na różnych polach fikcji. Również komiksu jak dowodzi doskonałe „Providence” czy „Neonomicon” oraz inne powieści graficzne. Dzisiaj na warsztat bierzemy „Góry szaleństwa” Adama Fydy.

Czym są „Góry szaleństwa”? To trochę kontynuacja, trochę parafraza oryginalnego tekstu Samotnika z Providence. Otóż kilka lat po wydarzeniach opisanych w pierwowzorze do tytułowych gór zmierza druga wyprawa badawcza. Główny bohater poznaje losy pechowych badaczy, czytając pamiętniki jednego z uczestników, a po dotarciu na miejsce wraz z asystentem udaje się śladem swoich poprzedników. Oczywiście, zgodnie z tradycją szeroko rozumianych Mitów Cthulhu, nikomu nie wychodzi to na zdrowie.

Problem „Gór szaleństwa” uwidacznia się już na wstępie – ta, jak nazywa to autor, ilustrowana powieść nie ma zbyt wiele do zaoferowania – ani fanom prozy Lovecrafta, ani odbiorcom, dla których jest to pierwsza styczność z tym specyficznym podgatunkiem z pogranicza horroru i fantastyki naukowej. Weterani nie znajdą w nim nic nowego i będą mieli wrażenie obcowania z pobieżnym brykiem słynnej mini powieści. Fyda nie prezentuje nic oryginalnego, ba, wręcz odtwarza oryginał, a jego bohaterowie, będący kopiami tych znanych z pierwowzoru, przeżywają dosłownie te same wydarzenia co w opublikowanej niemal wiek temu książce. Autorowi nie udaje się jednak uchwycić tej atmosfery grozy i tajemnicy. A co z czytelnikami, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z tym fascynującym światem? Odradzam. Ze względu na niewielką objętość albumu zarówno fabuła, jak i kreacja świata posuwają się do przodu nierealnie wręcz szybko, przez co fabuła oraz świat Mitów nakreślone są pobieżnie i po łebkach, a przedstawione w ten sposób wypadają dość amatorsko, tracą na swoim specyficznym, mrocznym uroku i sprawiają wrażenie naiwnych.

A co z oprawą graficzną? To przykład solidnego rzemiosła. W albumie dominuje styl realistyczny. Szkice są na tyle szczegółowe, by nie razić topornością, ale z drugiej strony nie rzucają też na kolana bogactwem detali, które skłaniałyby do dłuższego zatrzymania się nad planszami. Same kadry skomponowane są przyzwoicie, a ich układ jest zdecydowanie konserwatywny. Fydzie całkiem nieźle wychodzi też prowadzenie narracji w sposób wizualny bez uciekania się do tekstu opisującego drogę i poczynania bohaterów. To, czego mi brakuje najbardziej, to wizualnej „inność”. Lovecraft znany był z kwiecistego stylu, którym opisywał rzeczy wymykające się ludzkiemu pojmowaniu. Choć, co muszę zaliczyć na kolejny plus, autor operuje specyficzną paletą pastelowych barw odrealniających nieco jego wizję, to całość nijak ma się do oniryczno-fantasmagorycznych kreacji Lovecrafta.

Co mogę więc w ostatecznym rozrachunku powiedzieć o niniejszej publikacji? Nie warto. Ani jeśli jest się miłośnikiem nurtu kosmicznego horroru, ani jeśli zamierza się dopiero zapoznać z tym gatunkiem. Weterani nie znajdą w niej nic odkrywczego lub oryginalnego, a nowych czytelników może zniechęcić ze względu na pobieżność nijak nieoddającą głębi tego gatunku. Tylko dla zatwardziałych fanów Mitów Cthulhu.

 

Tytuł: Góry szaleństwa

  • Scenariusz i rysunki: Adam Fyda
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Data wydania: 01.04. 2020 r.
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
  • Druk/barwność: kolorowy
  • Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
  • Komiks nr 301
  • Format: 210X290
  • Liczba stron: 64
  • ISBN: 978-83-66347-22-9
  • Cena: 42 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus