„Harleen” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-05-2020 23:55 ()


Ponoć kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości. Trudno orzec jak bardzo karta „podchodziła” Harley Quinn (choć co najmniej jedna „podeszła” na pewno…). Wiele natomiast wskazuje, że z miłością bywało u niej różnie. Nie tylko w kontekście namiętności rzeczonej wobec jednego z wykładowców na jej uczelni, ale nade wszystko wobec tzw. Pączusia określanego przez nią także jako „Pan J”. Można bowiem zaryzykować twierdzenie, że związek między nią a głównym antagonistą Mrocznego Rycerza układał się według schematu zbliżonego do relacji między II Rzeczpospolitą a Republiką Francuską w dobie międzywojnia.

Ta druga bowiem, owszem, łaskawie pozwalała się pierwszej wielbić. Pech w tym, że nie dawała nic w zamian. W przypadku Harley i Jokera rzecz miewała się podobnie, choć przyznać trzeba, że nie szczędził on jej choćby swego jakże „uroczego” uśmiechu. Można się było o tym przekonać m.in. w trakcie lektury zbioru „Batman: Szalona miłość i inne opowieści”, w którym nie raz i nie trzy „Pan J” dał do zrozumienia, że ześwirowana na jego punkcie dawna praktykantka Azylu Arkham stanowi dlań jedynie barwną maskotkę, której w razie potrzeby chwili pozbywa się bez cienia skrępowania. „Harleen” to autorska próba prześledzenia procesu popadnięcia z pozoru rozsądnej i racjonalnej specjalistki w zakresie psychiatrii w obsesję na punkcie morderczego psychopaty. Do tego w wykonaniu znanego m.in. z „kobiecych” tytułów studia Top Cow Stjepana Šejića (m.in. „Witchblade” i „Aphrodite IX”). Biorąc pod uwagę, że jest on autorem znanej u nas serii „Sunstone”, również traktującej o kobietach pogubionych, zdawał się on twórcą w pełni predestynowanym do tego typu wyzwania.

Podzielona na trzy rozdziały opowieść (pierwotnie stanowiące kolejne epizody składającej się na nią historii) o pogrążeniu się całkiem dobrze rokującej młodej kobiety z miejsca wzbudza skojarzenia z inicjatywami typu „Rok pierwszy”. I rzeczywiście Harleen Quinzel wyeksponowano tutaj tuż przed jej włączeniem się w prace Azylu Arkham, przy okazji prezentacji przez nią osobliwej teorii o domniemanym autoblokowaniu empatii przez osoby funkcjonujące w stanach permanentnego zagrożenia życia. Teza ta jest tym bardziej kontrowersyjna, że jej autorka usiłuje ją odnosić wobec psychopatycznych morderców i tym samym wpisać się w nurt tzw. psychiatrii usprawiedliwiającej. Kpił sobie z tej tendencji już Frank Miller w „Powrocie Mrocznego Rycerza”, ale jak widać, okazała się ona przydatna także dla zorientowania niniejszej fabuły. Ku swemu zaskoczeniu (w jej mniemaniu prelekcja okazać się miała katastrofą) otrzymuje ona propozycje grantu Fundacji Wayne’a na kontynuowanie swoich badań. Do tego w idealnym ku temu miejscu, tj. oczywiście w zakładzie Arkham. Na wciąż nie w pełni emocjonalnie ustabilizowaną adeptkę wnikania w niuanse wypaczonych umysłów czeka zatem mnóstwo aż nazbyt osobliwych atrakcji. Dość wspomnieć – nazwijmy to umownie – sesje konwersacyjne z udziałem Killer Croca, Riddlera czy Poison Ive i oczywiście „Pana J”. Tym bardziej że z tym ostatnim Harleen miała bezpośrednią styczność podczas jednej z jego eskapad poza murami zakładu.

Šejić snuje swoją opowieść niespiesznie, acz konsekwentnie. W gruncie rzeczy łatwego zadania nie miał, bo zakończenie tej historii, nawet czytelnikom pobieżnie tylko zaznajomionym z mitologią Mrocznego Rycerza, jest na ogół dobrze znane. Stopniowo rozwijająca się chora fascynacja została tu ukazana przekonująco, choć w nieco „wygładzający” osobowość tytułowej bohaterki. Ponieważ charakterystyczną dla niej drapieżność i nieprzewidywalność zasugerowano w ledwie kilku scenach (w tym jednej futurospekcji). Mimo tej okoliczności zawarto tu większość przypisanych protagonistce „znaków rozpoznawczych” (w tym także jej specyficzną relację z Pamelą Isley), które fani postaci z łatwością odczytają. Całkiem ciekawie dzieje się również w nieco dalszych planach, głównie za sprawą wkomponowania w ramy tej fabuły historii nieszczęsnego Harveya Denta. Można zatem wprost stwierdzić, że jest to opowieść o „narodzinach” nie tylko Harley Quinn, ale też jednej z najciekawszych osobowości mitologii Obrońcy Gotham, czyli oczywiście Two-Face’a. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć także Batmana; do tego w więcej niż tylko symbolicznej formule. Wydawać się zatem mogło, że wszystkie elementy niezbędne do wygenerowania napięcia i poczucia kumulującego się szaleństwa prowadzącego główną bohaterką ku upadkowi zostały uwzględnione. A jednak trudno opędzić się od poczucia przesadnej zachowawczości Šejića. Tak jak gdyby obawiał się on przekroczyć granice, które w swoim czasie m.in. Alan Moore i przywoływany wyżej Frank Miller bezceremonialnie zadeptali.

W kontekście warstwy plastycznej tego przedsięwzięcia z miejsca rzuca się w oczy przypisany (przynajmniej na ten moment) dla linii Black Labal większy format albumu (tak jak to zresztą miało miejsce w przypadku „Batman: Przeklęty”). Ta okoliczność umożliwiła autorowi operowanie szerszą perspektywą i przyznać trzeba, że był to trafny zabieg formalny. Staranna stylistyka chorwackiego artysty (notabene do pewnego stopnia wzbudzająca skojarzenia z niektórymi rozwiązaniami stosowanymi przez znanego u nas m.in. ze „Spider-Mana i Czarnej Kotki” Terry’ego Dodsona) uzupełniona o przygaszoną quasi-pastelową kolorystykę sprawia miłe oku wrażenie. Nie wszystkie wizerunkowe innowacje warte są akceptacji (vide Joker potraktowany według schematu wampirów z sagi „Zmierzch”), choć można zrozumieć cel i funkcję tej decyzji autora. Tym bardziej że wypracowana przezeń taktyka plastyczna z założenia ujmuje rzeczywistość kreowaną w ramy swoistej idealizacji. Zresztą nie inaczej rzecz się miała w „Mrocznym księciu z bajki” Enrico Mariniego i stąd można przypuszczać, że przynajmniej część czytelników będzie skłonna zaakceptować tę nieco „baśniową” manierę.

Niniejsza realizacja raczej nie doczeka się statusu tzw. lektury obowiązkowej dla wielbicieli superbohaterskiej konwencji. Warto ją jednak rozpoznać, bo autor ewidentnie włożył w ten projekt mnóstwo pracy i serca. A że jak wyżej wspomniano zarówno talentu, jak i wyuczonej sprawności mu nie brakuje, toteż efekt przedsięwziętego przezeń zadania jest jak najbardziej godny uwagi.

 

Tytuł: „Harleen”

  • Tytuł oryginału: „Harleen”
  • Scenariusz i rysunki: Stjepan Šejić
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Maria Lengren
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 11 lutego 2020 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 29 kwietnia 2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 22 x 28 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 208
  • Cena: 79,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Harleen” nr 1-3 (listopad 2019-luty 2020).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus