„Joker” - recenzja trzecia
Dodane: 14-10-2019 18:04 ()
Kinowe uniwersum DC, potocznie zwane DC Extended Universe (DCEU), miało swoje wzloty i upadki. Do tych ostatnich można zaliczyć Jokera, którego zagrał Jared Leto. Silnie reklamowana postać Legionu samobójców okazała się mało znacząca dla fabuły, a świeży i zarazem przekombinowany wygląd budził u wielu zażenowanie. Z kolei pełne chaosu plany na rozwój DCEU po porządkach Waltera Hamady zostały uszczuplone o opcje duetu z Harley Quinn oraz solowego filmu o arcywrogu Batmana. Nic dziwnego, wszak ten Joker - delikatnie mówiąc - został przyjęty bardzo chłodno przez krytyków i widzów. Jednak szczęśliwie dla fanów Błazeńskiego Księcia Zbrodni, DC zdecydowało się stworzyć solową produkcję o słynnym przestępcy. Tylko z zupełnie innej beczki…
Osoby zorientowane w kinie superbohaterskim dobrze wiedzą, że Joker w reżyserii Todda Phillipsa to odrębny obraz, do obejrzenia którego nie jest potrzebna znajomość aktualnych filmów z uniwersum DC. Inna, o wiele bardziej poważna, inkarnacja tego czarnego charakteru. Arthur Fleck (w tej roli genialny Joaquin Phoenix) to cierpiący na zaburzenia psychiczne mężczyzna, opiekujący się schorowaną matką (Frances Conroy) i marzący o karierze komika oraz o uroczej sąsiadce (Zazie Beetz). Mężczyzna jest miłośnikiem nocnego talk-show prowadzonego przez Murraya Franklina (Robert De Niro). Wskutek różnych nieprzyjemnych zdarzeń Arthur coraz bardziej balansuje na mentalnej krawędzi, a że szaleństwo jest niczym grawitacja, niewiele brakuje do popchnięcia go w tę przysłowiową przepaść…
Fascynujące jest to, że przy tak dobrze już znanej ikonie popkultury jest jeszcze możliwość pokazania go z innej strony, zinterpretowania na nowo składowych tej postaci. Niech jako przykład posłuży jego śmiech, konkretnie geneza i samo brzmienie - ciężko nie odczuć dyskomfortu, gdy słyszy się ten gromki odgłos i widzi się emocje, które towarzyszą przy tym głównemu bohaterowi. Coś prawdziwie niepokojącego, tak nie śmiała się jeszcze żadna wersja Jokera.
Nie sposób nie pochwalić Joaquina Phoenixa, który z pełnym poświęceniem i zaangażowaniem wcielił się w przyszłego morderczego klauna. Jego niemalże bolesny śmiech, wygląd (aktor mocno schudł do roli, co widać w scenach, gdy pojawia się półnago - zebra na widoku), gra aktorska - przyjemność obserwować na ekranie taki talent. Liczę na co najmniej nominacje do Oscara i Złotego Globu dla Phoenixa, w pełni zasłużył na takie wyróżnienia. Reszta obsady jest również świetna, jednak pozostaje ewidentnie w cieniu Joaquina.
Nie brak tu rozmaitych easter eggów i ukłonów do różnych poprzednich wersji Jokera: pod kątem ubioru i częściowo make-upu Phoenix wygląda niczym Cesar Romero, a w jednej ze scen prezentuje się i uśmiecha się prawie jak Heath Ledger w Mrocznym Rycerzu. Oczywiście pewne elementy fabularne również mają źródło w poprzednich wersjach, głównie - choć nie wyłącznie - w Zabójczym żarcie, kultowym komiksie autorstwa Alana Moore'a i Briana Bollanda. Nie poprzestano na samym DC. Joker budzi silne skojarzenia z Taksówkarzem oraz Królem komedii z uwagi na rozmaite podobieństwa do obu wspomnianych produkcji Martina Scorsese.
Gęstość atmosfery w Jokerze potęguje znakomita muzyka autorstwa Hildur Guðnadóttir, islandzkiej kompozytorki odpowiedzialnej między innymi za muzykę do filmu Sicario 2: Soldado oraz miniserialu Czarnobyl. Ponure i głośne dźwięki wiolonczel towarzyszą trudnym momentom w życiu Arthura, świetnie ilustrując jego wgłębianie się w szaleństwo. Mocna muzyka, której warto posłuchać także osobno.
W niektórych opiniach widzów można się dopatrzyć pretensji: dlaczego reżyser wyłożył wszystkie karty na stół i zaprezentował nam jasno określoną przeszłość Jokera? Przecież w Zabójczym żarcie był to wieloraki wybór, a i podobny motyw włączono do Mrocznego Rycerza Nolana. Osobom sfrustrowanym rzekomym odarciem słynnego klauna z tajemnicy proponuję obejrzeć obraz Phillipsa po raz kolejny.
Myślę zresztą, że warto. Kapitalna gra aktorska, świetna muzyka, nawiązania do mitologii Batmana i inteligentne czerpanie z kinematografii to tylko kilka argumentów za tą produkcją od DC i Warner Bros. Spodziewałem się tego, że Joker w żadnym razie nie dorówna lekkością najnowszemu Spider-Manowi i taśmowo produkowanym popcorniakom Marvela. Jestem zaskoczony, że mimo własnych obaw o poważny ton filmu psujący chęć do repety na wielkim ekranie miałem jednak ochotę wybrać się do kina po raz kolejny. Na dzień napisania tego tekstu jestem po trzykrotnym obejrzeniu produkcji Philipsa. A tylko okazjonalny rozsądek spowodował, że cierpliwie odczekałem kilka dni, żeby pójść do Cinema City po raz trzeci - mało brakowało, a w dniu polskiej premiery obejrzałbym Jokera trzykrotnie (sic!). A już teraz wiem, że jeszcze co najmniej raz zawitam na tę mroczną „bajkę o klaunie”, który zaczął się śmiać. W końcu to kawał dobrego i niefastfoodowego kina. W końcu żyjemy w społeczeństwie.
Ocena: 10/10
Tytuł: Joker
Reżyseria: Todd Phillips
Scenariusz: Todd Phillips, Scott Silver
Obsada:
- Joaquin Phoenix
- Robert De Niro
- Zazie Beetz
- Frances Conroy
- Brett Cullen
- Shea Whigham
- Bill Camp
- Glenn Fleshler
- Leigh Gill
- Josh Pais
- Rocco Luna
- Marc Maron
- Sondra James
- Murphy Guyer
- Douglas Hodge
- Dante Pereira-Olson
Muzyka: Hildur Guðnadóttir
Zdjęcia: Lawrence Sher
Montaż: Jeff Groth
Scenografia: Kris Moran
Kostiumy: Mark Bridges
Czas trwania: 121 minut
comments powered by Disqus