„Spider-Man: Daleko od domu” - recenzja druga
Dodane: 16-07-2019 17:45 ()
Spider-Manowi się wiedzie: w zeszłym roku znakomita gra na konsolę PlayStation 4 i najlepszy dotychczas film Spider-Man: Uniwersum, a od 2016 roku udany żywot wewnątrz Kinowego Uniwersum Marvela (łącznie z dwukrotnym występem u boku Avengers w ostatnich występach tej drużyny na wielkich ekranach). Podobnie jak dwa lata temu wakacje upływają pod znakiem solowych perypetii Petera Parkera. Czy Człowiek-Pająk ma znów szczęście do X Muzy?
Tym razem alter ego Petera pęka pod naporem dziennikarskich pytań o dalsze losy drużyny Mścicieli i o plany na obronę świata przed kolejnymi zagrożeniami z kosmosu. Nastolatek, na którym ciąży wielka odpowiedzialność (jest on już oficjalnie członkiem Avengers), chce wieść spokojny los przyjaznego Pajączka z sąsiedztwa i odpocząć od frustrujących i pełnych dramatu potyczek z Thanosem. Unikając więc za wszelką cenę kontaktu z Nickiem Furym, Peter wybiera się na wycieczkę szkolną po Europie, by wrócić do swojego światka oraz zrealizować swój superistotny plan… wyznania swoich uczuć MJ. Jednak nowe zagrożenie w postaci Żywiołaków sprawi, że Parker będzie zmuszony ponownie stawić czoła złu. Na szczęście nie będzie sam, ponieważ na horyzoncie pojawia się nowy superbohater z alternatywnej Ziemi, niejaki Quentin Beck…
Podobnie jak w Homecoming znaczna część fabuły (być może wręcz większość) dotyczy spraw "cywilnych" Petera, czyli koleżeńskich relacji, uczuciowych rozterek i napięć związanych z ratowaniem świata. Tym razem, w przeciwieństwie do wydarzeń z poprzedniego solowego filmu, nastolatek wolałby jednak zajmować się sprawami własnego "podwórka" - jest bowiem zmęczony uwagą otoczenia względem niego, którą potęguje wygodny fabularnie brak znacznej części Mścicieli. Ta proporcja między obecnością Petera a jego alter ego na ekranie jest dobra, czyni bowiem tego superbohatera bliższym widzowi. Zresztą już Steve Ditko uważał, że warto poświęcać więcej komiksowego czasu cywilnej tożsamości Spider-Mana.
Fabularnie Daleko od domu nie odbiega specjalnie od masy innych filmów superbohaterskich, jednak prezentuje się naprawdę solidnie i dostarcza kilku niespodzianek widzom. Oto bowiem jeden z komiksowych wrogów Spider-Mana w wydaniu filmowym okazuje się… dobrą postacią z innego uniwersum (co nieźle, acz delikatnie współgra z zeszłoroczną animacją) mającą tragiczną historię. I przy okazji jest dla Petera dobrodusznym wujaszkiem (do tego tematu wrócimy), z którym można porozmawiać o sprawach superbohaterskich i sercowych. Jake Gyllenhaal świetnie odnajduje się w tej roli, jego Mysterio jest pogodny, bywa też nieco sarkastyczny. Co ciekawe, aktor był jednym z kandydatów do roli Spider-Mana w przeszłości - mógł zastąpić Tobeya Maguire'a w Spider-Manie 2 po tym, gdy Maguire uskarżał się na bóle pleców po nakręceniu Niepokonanego Seabiscuita. Miło więc, że Gyllenhaal zyskał po latach okazję, by wcielić się w innego superbohatera oraz swego rodzaju mentora dla Ścianołaza.
Bardzo pozytywne wrażenie wywołuje zresztą niemal cała obsada. Tom Holland po raz kolejny jest znakomity jako Peter, niezręczny i nieśmiały w relacjach damsko-męskich oraz śmieszkujący jako Pajęczak. Wyrazy uznania należą się Zendayi, która prezentuje całkiem szeroką gamę emocji, wychodząc poza poprzednią sarkastyczną postawę inspirowaną Darią Morgendorffer ze spin-offu Beavisa i Buttheada. I choć jej postać nie jest z imienia i nazwiska komiksową Mary Jane, to jednak ma w sobie tak wiele z charakteru MJ i prezentuje się tak wdzięcznie na ekranie, że po prostu jest moją MJ. Jacob Batalon w roli Neda jak zwykle dostarcza wielu komicznych momentów, z których zajawkę jednej cudownej sceny z Wenecji można było zobaczyć w zwiastunach. No a Tony Revolori rozbawia jako frenemy Petera i fan Spider-Mana. Jeśli chodzi o "starszaków", to miło widzieć Jona Favreau jako nie-bucowatego i bardziej życzliwego Happy'ego. Natomiast trochę męczyć zaczyna pierdołowatość jednego z nauczycieli, w którego wciela się znany z Doliny Krzemowej Martin Starr.
Osoby tęskniące za wujkiem Petera mogę niejako pocieszyć, że ten jest zdecydowanie częścią MCU (czego dowodem jest przedmiot zabrany przez głównego bohatera na wycieczkę). Myślę, że nie zaskoczy nikogo informacja, że tej postaci nie zobaczymy w filmie (byłby to już jego co najmniej piąty występ w kinie od 2002 roku, ileż można), jednak Daleko od domu może zdaniem niektórych być postrzegany jako produkcja cierpiąca na "syndrom wujka Bena". W Homecoming Tony Stark był ojcowską figurą dla Petera. Idąc tym tropem: Mysterio spełnia funkcję "poczciwego wujaszka", Nick Fury jest tą "opieprzającą" stroną, a Happy Hogan wręcz aspiruje do roli nowego Bena, smaląc cholewki do May.
Za muzykę ponownie odpowiada Michael Giacchino. Wśród utworów na wzmiankę zasługuje suita o zabawnym tytule: Spider-Man: Far From Home Suite Home, której trzon zawiera motywy muzyczne dotyczące MJ, Nicka Fury i Quentina Becka. World's First Water Feature zapowiada pojedynek z wodnym Żywiołakiem oraz wprowadza muzyczny temat dla Mysterio. Z kolei krótkie And Now This… towarzyszy pierwszej scenie na napisach i wywołuje ciarki. Po raz kolejny Giacchino wykonał solidną robotę.
Efekty specjalne robią bardzo dobre wrażenie: potyczki Petera i Quentina z Żywiołakami są świetnie zaaranżowane, Spider-Man wykonuje oszałamiające akrobacje, bujając się po paru miastach Europy. Najlepiej wypada w tym wszystkim pojedynek w Berlinie, który od razu skojarzył mi się z serią gier Batman: Arkham. Domyślicie się pewnie, które aspekty mam na myśli, gdy zobaczycie tę walkę.
Podobnie świetnie wypadają występy gościnne kilku aktorów. W tym miejscu warto dodać i przypomnieć, że to Spider-Man: Daleko od domu wieńczy trwającą od 2008 roku kinową Sagę Nieskończoności i w rozmaity sposób nawiązuje do poprzednich filmów z MCU. Jak wyżej, więcej nie napiszę, nie chcę Was wpakować na spoilerową minę. Zostańcie oczywiście do samego końca napisów, czekają na Was dwie sceny. A co lub kogo tam zobaczymy? Internet sypał różnymi plotkami na ten temat, ale - o czym mówi też Daleko od domu - nie wierzcie ślepo mediom. Ja chciałem ujrzeć zapowiedź Złowieszczej Szóstki, którą już obficie sugerował kilka lat temu Niesamowity Spider-Man 2, ale wtedy nic z tego nie wyszło. Czy reżyser Jon Watts zdołał mnie zaskoczyć? Wspomnę tylko tyle, że poczułem się na pierwszej scenie, jakbym właśnie oberwał obuchem po głowie. Gdyby właśnie przedstawiono nam antagonistę/-ów trzeciego filmu o Człowieku-Pająku z Tomem Hollandem, to byłaby to nader interesująca dynamika. Nie spodziewam się takiego obrotu spraw, jednak nieśmiało i naiwnie na to liczę...
Spider-Man: Daleko od domu to kolejny po Homecoming orzeźwiający letni pajęczy blockbuster, w którym nie brakuje emocji i do którego aż chce się wracać (sam nie mogę doczekać się czwartej wizyty w kinie). Nie przebija Spider-Mana: Uniwersum (ta animacja nadal rządzi), ale jest w czołówce filmów o bohaterze stworzonym przez Stana Lee i Steve'a Ditko. Drodzy twórcy, bylibyście dumni ze swojej pociechy, wyrosła na prawego, klawego i ludzkiego bohatera!
Ocena: 9/10
Tytuł: Spider-Man: Daleko od domu
Tytuł oryginalny: Spider-Man: Far From Home
Reżyseria: Jon Watts
Scenariusz: Chris McKenna, Erik Sommers
Na podstawie komiksów wydawnictwa Marvel Comics i postaci Spider-Mana stworzonej przez Stana Lee i Steve'a Ditko
Obsada:
- Tom Holland
- Samuel L. Jackson
- Zendaya
- Cobie Smulders
- Jon Favreau
- J.B. Smoove
- Jacob Batalon
- Martin Starr
- Marisa Tomei
- Jake Gyllenhaal
- Angourie Rice
- Tony Revolori
- Remy Hii
- Numan Acar
Muzyka: Michael Giacchino
Montaż: Leigh Folsom Boyd, Dan Lebental
Scenografia: Tina Jones
Kostiumy: Anna B. Sheppard
Czas trwania: 129 minut
comments powered by Disqus