„Spider-Man: Homecoming" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 06-07-2017 23:44 ()


W ciągu piętnastu lat Sony przygotowało sześć filmów ze Spider-Manem, a w główną rolę wcieliło się trzech różnych aktorów. Każdy z nich z pewnością zaskarbił sobie sympatię części widowni, która różnie oceniała filmy Sama Raimiego i Marca Webba. Najnowsza odsłona niesamowitego bohatera z sąsiedztwa wyszła natomiast spod ręki Jona Wattsa. Trzech reżyserów, trzy różne wizje, każda czerpiąca garściami z komiksów, ale też wprowadzająca zmiany, bez których kino nie może się obejść. Pod tym względem najnowsza odsłona przygód Pajączka może pochwalić się największą ich ilością.

Nie jest to jednak zarzut, bo w końcu pomyślano, że nie ma potrzeby po raz kolejny zagłębiać się w genezę postaci, a wystarczy luźna rozmowa z najbliższym kumplem i napomknięcie coś o ugryzieniu przez pająka. Szczęśliwie też wątek śmierci wujka Bena i powtarzane niczym wyświechtany slogan hasło, iż z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, nie znalazło się w niniejszym filmie. Bo Peter Parker – mimo że obdarzony wielką mocą – jako nastolatek ma pełne prawo nie wiedzieć, co z nią robić, popełniać błędy, w końcu nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Pająk na dorobku, terminujący na stażu u herosa pełną gębą, czyli Tony’ego Starka – taki wizerunek jednego z najpopularniejszych bohaterów Marvela postanowili przedstawić twórcy produkcji. I był to niewątpliwie strzał w dziesiątkę.

Kolejnym pomysłem niezwykle trafnym, a przy tym silnie wiążącym Spider-Man: Homecoming z MCU jest gros nawiązań do innych filmów Marvel Studios, a najwięcej do pierwszej odsłony Avengers. W ten oto sposób, mając styczność z obcą technologią, Adrian Toomes i jego kamraci weszli na przestępczą ścieżkę, produkując broń o iście pozaziemskim rodowodzie. Budzący grozę Sęp, geniusz i wytrawny konstruktor Tinkerer oraz pośledni oprych w osobie Shockera, to złoczyńcy pragnący uszczknąć coś dla siebie z tego wielkiego kosmicznego bajzlu pozostawionego po starciu z Chitauri. Pechowo jednak w momencie, gdy ich zabawki zyskują coraz większe uznanie, a Toomes pragnie rozszerzyć działalność poprzez zuchwałą kradzież nowoczesnego sprzętu, na ich drodze pojawia się niepozorny dzieciak w czerwono-niebieskim stroju, prezencie od tyleż uwielbianego co znienawidzono Tony’ego Starka. I mimo że Toomes swoją zbrodniczą działalność opiera na dbaniu o dobro rodziny, to w głębi duszy jest zimnokrwistym i wyrachowanym drabem, który siłowo rozwiązuje problemy.  

Każdy, kto obawiał się, że Robert Downey Jr. zdominuje film o przygodach Spider-Mana, może odetchnąć z ulgą. Stark pojawia się tylko epizodycznie, a to Peter -  czyli Tom Holland - bryluje na ekranie. Jest po prostu dzieciakiem ze szkolnej ławy, ma przyziemne problemy, drobne pragnienia, a gdzieś tam w oddali majaczy o karierze na wzór niejednego z Mścicieli.  Wspólnie z Nedem – w tej roli Jacob Batalon – tworzą zgrabny duet. Cała szkolna paczka jego przyjaciół została wyraźnie zarysowana i nawet jeżeli większość scen z ich udziałem ma wymiar humorystyczny, to dają głównemu bohaterowi na tyle duże wsparcie, że nie musi on sam dźwigać ciężaru filmu na swoich barkach. Drugi plan zdecydowanie należy też do Zendayi Coleman wcielającej się w Michelle. Jej enigmatyczne zachowanie i cięte, sarkastyczne riposty są osłodą filmu. Zresztą wszystkie relacje między uczniami wypadają zaskakująco dobrze i stanowią silny element fabuły.

Mówi się, że w natłoku superherosów filmowy Marvel nie ma wyrazistych szwarccharakterów. Może Sęp nie jest najpotężniejszy z tych dotychczas pokazanych, nie ma nadnaturalnych możliwości, a jedynie wymyślny kostium dający spore możliwości, to jednak największe przerażenie sieje bez swojego wdzianka. Adrian Toomes w interpretacji Michaela Keatona to przykład jak powinien wyglądać złoczyńca. Bezkompromisowy, zawzięty, budzący strach już samymi gestami i mimiką. Keaton w tej roli pokazuje, jak dobrym jest aktorem, gdy trzeba zagrać postać balansującą na granicy szaleństwa i rodzinnego oddania. Gdy pragnienia i troska o dobro najbliższych przeradza się w obsesję. Daleko mu do maniakalnego zbira, którego kreował W akcie desperacji, ale ten błysk w oku, szelmowska mina napawają grozą.

Wattsowi udało się sprawnie rozgraniczyć fabułę między typowo komediową częścią a tą wypełnioną akcją. Spider-Man: Homecoming jest tak skonstruowany, że najmłodsi będą się na nim świetnie bawić, a ci starsi również nie powinni narzekać, wszak dynamicznych scen i nawiązań do pozostałych filmów Marvela tu nie brakuje. Tym samym niniejsza produkcja udowadnia, jak dużo tracił Spider-Man, będąc poza MCU. Jak wiele elementów jest tu zbieżnych, które można z powodzeniem wykorzystać w obu przypadkach – filmów Marvela i Sony. Dojrzewanie Petera do bohaterstwa zostało pokazane w lekkiej formie, z ewolucją postawy głównej postaci. Wszystkie elementy dodane, jak fantastyczny strój Pająka – cichy bohater filmu przemawiający aksamitnym głosem Jennifer Connelly – a także powiązania z Avengers są tak płynne i wyważone, że seans upływa błyskawicznie.

Spider-Man: Homecoming dostarcza całkiem nowego bohatera, pełnego wad, ale też niezwykle sympatycznego i szczerego. Jest w tym występie Toma Hollanda masa energii, spontanicznej żywiołowości i przede wszystkim niezaprzeczalnego uroku, który udziela się widzowi. Spider-Man powrócił i oby na dobre, bo szkoda byłoby teraz zmarnować wysiłek włożony w ten film. Na horyzoncie pojawiła się ogromna szansa rozwoju tego uniwersum pod czujnym okiem Marvela. Im wpadki zdarzają się niezbyt często, więc warto, aby ten alians wytwórni nie skończył się zbyt szybko.  

Ocena: 9/10

Tytuł: „Spider-Man: Homecoming"

Reżyseria: Jon Watts

Scenariusz: Jonathan Goldstein, John Francis Daley, Jon Watts, Christopher Ford, Chris McKenna, Erik Sommers

Obsada:

  • Tom Holland
  • Michael Keaton
  • Robert Downey Jr.     
  • Marisa Tomei     
  • Jon Favreau     
  • Gwyneth Paltrow     
  • Zendaya     
  • Donald Glover     
  • Jacob Batalon     
  • Laura Harrier     
  • Tony Revolori             
  • Michael Chernus     
  • Michael Mando     
  • Jennifer Connelly

Muzyka: Michael Giacchino

Zdjęcia: Salvatore Totino

Montaż: Debbie Berman, Dan Lebental

Scenografia: Lauri Gaffin, Gene Serdena

Kostiumy: Louise Frogley

Czas trwania: 130 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji


comments powered by Disqus