„Thor Gromowładny” tom 4: „Ostatnie dni Midgardu” - recenzja
Dodane: 31-08-2017 21:34 ()
Po nadspodziewanie udanym rozpoczęciu powierzonej mu serii („Bogobójca”) i niewiele tylko ustępującym rozwinięciu („Boża bomba”) Jason Aaron nie uniknął obniżenia przysłowiowych lotów, czego przejawem była nieco słabsza w zestawieniu z wymienionymi opowieść o konfrontacji Thora z wodzem mrocznych elfów, Malekithem („Przeklęty”). Fortunnie owa scenopisarska zadyszka twórcza wspomnianego autora okazała się jedynie chwilową niedyspozycją. Tym samym, wraz z czwartą odsłoną kroniki przypadków nordyckiego bóstwa gromów, współtwórca m.in. „Skalpu” oraz „Bękartów z Południa” zdołał odzyskać formę i raz jeszcze zaprezentował fabułę godną przypisywanej mu renomy.
Tym razem jednak, miast machinacjom nadistot zamieszkujących mityczne sfery rzeczywistości, Thor zmuszony jest stawić czoła z pozoru banalnemu i z góry skazanemu na klęskę przeciwnikowi. W tym bowiem przypadku jest nim lider potężnej, acz niewykazującej boskich koneksji (przynajmniej pozornie…) korporacji Roxxon. Owo ekspansywne konsorcjum, na co dzień specjalizujące się w dostawach energii o różnorodnym, nie zawsze legalnym pochodzeniu, to niemal wzorcowy przykład wyolbrzymionych obsesji brodatych wrażliwców o kapitalistycznych inicjatywach, jakoby drenujących zasoby naszej planety, jak i siły żywotne jej mieszkańców. Nie wnikając w zasadność takiej właśnie wizji Aarona, wypada przyznać, że wykreowany przezeń złoczyńca w osobie Dario Aggera, dyrektora generalnego wspomnianej korporacji, sprawia wrażenie postaci pełnokrwistej, a tym samym z potencjałem do zaabsorbowania uwagi ewentualnego czytelnika. Co więcej, im dalej, tym lepiej, bo z pozornie nijakiej (a co najwyżej mocno zblazowanej) osobowości Agger przepoczwarza się w osobnika godnego kąśliwości i przebiegłości wpisanej w profil psychologiczny najbardziej udanych wersji takich szubrawców jak Lex Luthor i generał Wade Eiling. Tym samym nowy oponent Gromowładnego to kolejny dowód, że do skutecznego rzucenia wyzwania herosowi przypisującemu sobie rangę bóstwa nie potrzeba konfrontowania go z analogicznymi mu pod względem statusu ontologicznego istotami. Wystarczy zmyślność porównywalna z pierwowzorami „Księcia” pióra Niccolo Machiavellego, brak kompleksów podążający w parze z megalomanią, intelekt władny dopatrzenia się słabych punków nawet u mieszkańca Asgardu oraz niemal nieograniczone zasoby finansowe. Tym sposobem właściciel Roxxonu okazuje się przeciwnikiem nie tylko godnym zmagań z samym synem Odyna, ale też ma wszelkie widoki, by okazać się w tym starciu zwycięzcą.
To właśnie o kolejach zmagań dwóch samców alfa traktuje niniejsze, czwarte już spotkanie z dysponentem młota Mjolnira. Uczciwie trzeba przyznać, że Jason Aaron nie szczędził swego talentu i stąd zaproponowana przezeń fabuła wręcz iskrzy od napięcia pomiędzy skonfliktowanymi stronami, a wraz z kolejnymi stronicami albumu angażujący ich spór eskaluje w stopniu przerastającym oczekiwania nawet tak doświadczonego wojownika, jak czczony niegdyś przez ludy północy bóg burz. Od czasów wspomagania przezeń Wikingów i Waregów świat ewidentnie się pokomplikował. Stąd nawet Asowie okazują się bezradni w obliczu machinacji szczodrze finansowanych prawników. O ile w tej części prezentowanej historii scenarzysta nie omieszkał pozwolić sobie na odrobinę czarnego humoru, o tyle w równoległym nurcie opowieści, rozgrywającym się w odległej przyszłości, atmosfera schyłkowości jest niemal namacalna. W tym większym natężeniu, że leciwy Thor (a przy okazji jego trzy nie mniej waleczne niż on potomkinie) zmuszone są stawić czoła samemu Galactusowi, wzbudzającemu powszechne przerażenie pożeraczowi światów. Aaron umiejętnie splótł obie te rzeczywistości, dbając równocześnie, by pod względem tempa akcji i ogólnej jakości nie ustępowały sobie nawzajem. Łączy je jednak nie tylko wartka (a przy tym przemyślana) akcja, ale też silnie akcentowane przywiązanie Thora do sfery egzystencji zamieszkiwanej przez bliską jego prostolinijnemu sercu ludzkość.
Nieco mniej istotnym, acz eksponowanym składnikiem fabuły jest narastająca namiętność pomiędzy tytułowym bohaterem a skorą do ryzyka agentką SHIELD w osobie Roz Solomon, na swój sposób zabawny oraz wzbogacający tło tej serii. Znaczny potencjał zdaje się charakteryzować także Córy Gromu, wzmiankowane wnuczki Thora, niedwuznacznie forsowane na żeńskie odpowiedniczki znanych i lubianych Wojów Trzech, Fandrala, Hoguna i Volstagga. Wszystko to sprawia, że „Ostatnie dni…” można śmiało uznać za godne zwieńczenie tego etapu dziejów Gromowładnego.
Dotyczy to zresztą także plastycznej oprawy konceptów Aarona, wykonanej przez grono fachowych ilustratorów. Cieszy zwłaszcza powrót chorwackiego artysty Esada Ribica, którego absencja w poprzednim tomie była w sposób szczególny dotkliwa. Operowanie przezeń rozmytymi konturami oraz sprawnie użytkowanymi efektami przypisanymi perspektywie powietrznej pasują jak ulał do bądź co bądź nieco baśniowej konwencji przygód Thora. Ów autor ma wszelkie predyspozycje, by stosowaną przezeń stylistyką uwieść nawet zagorzałych sceptyków superbohaterskiej konwencji, nawet jeśli na ogół zwykł on koncentrować się zaledwie na pierwszym i drugim planie. Warto ponadto nadmienić, że w gronie plastyków, którzy pofatygowali się do zilustrowania tegoż tomu, znalazł się wielbiony również przez część polskich czytelników (przeważnie tych, którzy nie mieli sposobności poznać go osobiście) Simon Bisley („Lobo: Portret Bękarta”, „Czterech Jeźdźców Apokalipsy”), wirtuoz plamy i kreski, porównywany z samym Frankiem Frazettą. Reasumując tę część tegoż przedsięwzięcia: „Ostatnie dni…” to uczta dla oka, której żal byłoby przegapić.
Wraz z „Ostatnimi dniami Midgardu” seria „Thor Gromowładny”, na ogół zgodnie uznawana za jedno z najbardziej udanych osiągnięć okresu „Marvel Now!”, dobiegła swego finału. Wbrew pozorom na tym jednak nie koniec przygody polskich czytelników z perypetiami mieszkańców Grodu Asów, jako że losy Thora oraz jego pobratymców będziemy mogli śledzić na kartach cykli (m.in. „Thor vol.4”) poświęconych jego żeńskiej następczyni. Zanim to jednak nastąpi przed nami samodzielny album pt. „Thor i Loki: Dziesiąty Świat”, stanowiący część wydarzenia znanego jako „Grzech Pierworodny”.
Tytuł: „Thor Gromowładny” tom 4: „Ostatnie dni Midgardu”
- Tytuł oryginału: „Thor: God of Thnder: The LastDays of Midgard”
- Scenariusz: Jason Aaron
- Rysunki: Esad Ribic, Agustin Alessio, R.M. Guéra, Simon Bisley
- Kolory: Ive Svorcina, Agustin Alessio, Giulia Brusco, Ive Svorcina
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Marceli Szpak
- Wydawca wersji oryginalnej: MarvelComics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 4 sierpnia 2015
- Data publikacji wersji polskiej: 9 sierpnia 2017
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Format: 17 x 26 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 168
- Cena: 39,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Thor: God of Thunder” nr 19-25 (kwiecień-listopad 2014).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus