„Thor Gromowładny" tom 2: „Boża bomba” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 18-12-2016 15:21 ()


Jest w rozumowaniu Bogobójcy Gorra pewna mądrość. Kiedy twierdzi, że bez bogów świat będzie lepszy, używa mocnych i racjonalnych argumentów. „Żadnego strachu przed wiecznym potępieniem ani pragnienia wiecznej nagrody. Żadnej nienawiści między wyznawcami odmiennych religii. Bez kłamstw o wiecznym życiu będziemy musieli się w końcu zacząć cieszyć własną krótkowiecznością”. Tyle tylko, że idealizm ten pociąga za sobą działania radykalne, czego manifestacją ma być użycie tytułowej bożej bomby. Moim zdaniem finałowy akt zmagań Thora z potężną istotą z Bezimiennej Planety trochę traci na takim pomyśle.

Całkiem niedawno wydany w Polsce i przeczytany przeze mnie z zainteresowaniem tom „Thanos powstaje” Jasona Aarona miał za zadanie zbudować podwaliny pod postać odgrywającą znaczną rolę w „Nieskończoności” – gigantycznym przedsięwzięciu w Marvel Now! Na tej samej zasadzie szósty rozdział „Thora Gromowładnego” buduje postać Gorra i niestety robi to w sposób mało oryginalny. Zamysł scenarzysty jest jasny, motywacja do zostania Bogobójcą jest zrozumiała, tylko nie jest to w żaden sposób poruszające. O tym, że Gorr jest bezlitosny już wiedzieliśmy. O jego bezwzględności dowiadujemy się również w chwili, kiedy matka jego dziecka jego samego nazywa bogiem (do ilustracji tego paradoksu chyba można by się było posłużyć wizerunkiem węża pożerającego własny ogon), za co czeka ją kara... Geneza postaci w tym aspekcie wiele nowego nie wnosi, a paradoksalnie powoduje spadek akcji Aarona na giełdzie pomysłów.

Nie chcę wnikać zbyt głęboko w rozważania dotyczące natury czasu w ujęciu Aarona, jednak z racji tego, że w komiksie funkcjonują aż trzy postaci Thora, muszę zwrócić uwagę na jeden frapujący mnie aspekt. Otóż sam pomysł na spotkanie Thora Wszechojca oraz Thora Avengera wydał mi się bardzo interesujący. Od samego początku tej historii przyklaskiwałem pomysłowi przedstawienia trzech różnych płaszczyzn czasowych (koniec IX wieku, współczesność oraz daleka przyszłość). Taki przekrój pozwolił pokazać zmagania tego samego, a jednak innego Thora z potężnym i w zasadzie przerastającym go zagrożeniem, na przestrzeni wieków. Niestety od momentu spotkania się trzech Thorów tak naprawdę zachwiane zostaje kontinuum czasowe i zabiegi scenarzysty nie do końca mnie przekonują.

Po naprawdę dobrze wróżącym otwarciu serii tom domykający watek Bogobójcy trochę mnie rozczarował. Nie chce powiedzieć, że okładanie przeciwnika młotami nie było czymś, czego po prostu nie sposób spodziewać się w komiksach z Asgardczykiem w roli głównej, natomiast mam wrażenie, że autor genialnego „Skalpu” zaoferował na tyle dobre pierwsze danie, że drugie powinno być jeszcze bardziej wykwintne. Nie jest tak. Wobec tego po cichu cieszę się, że historia Gorra domyka się w jedenastu zeszytach. „Thor Gromowładny” pozostaje jednak w mojej ocenie wyróżniającą się serią w linii Marvel Now!, z którą zapoznać się po prostu warto.

 

Tytuł: „Thor Gromowładny" tom 2: „Boża bomba”

  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Rysunki: Esad T. Ribic, Butch Guice
  • Tłumaczenie: Marceli Szpak
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 07.12.2016 r.
  • Liczba stron: 132
  • Format: 16,5x23,5 cm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus