„Thanos powstaje" - recenzja
Dodane: 10-09-2016 21:32 ()
Ostatnimi czasy Jason Aaron stał się w Polsce nie tyle rozpoznawalnym scenarzystą, co autorem odpowiedzialnym za kolejne hity publikowane na rodzimym rynku. Można wspomnieć tylko takie tytuły jak: „Skalp”, „Bękarty z południa” czy „Thor Gromowładny”. Widać też, że Dom Pomysłów upatrzył sobie tego scenarzystę, bowiem przypadki syna Odyna nie są jedynym tytułem Marvel Now, który wyszedł spod ręki utalentowanego Amerykanina. A przecież „Gwiezdne Wojny” również zawdzięczają mu wiele. Jak zatem rozchwytywany autor poradził sobie z genezą jednego z czołowych szwarccharakterów, a także filmowego antagonisty Avengers?
Thanosa poznajemy wraz z momentem jego narodzin, jednak ku trwodze obecnych lekarzy, ich oczom ukazuje się osobnik zdeformowany, zmutowany, potworny. Mimo to – jak mówi jego ojciec – dziecko nie dało się śmierci i jest przeznaczone do wielkich celów. Nie zgadza się z tym matka noworodka, która widząc twór, jaki wydała na świat, chce jak najszybciej zakończyć jego żywot. Zatem już na wstępie Aaron dość szybko pokazuje, że gigant z Tytana nie był dzieckiem kochanym, ojciec uciekł w pracę, matka zawsze chciała go zniszczyć.
Dorastając wśród rówieśników Thanos zdawał sobie sprawę ze swojej inności oraz reakcji pozostałych uczniów. Wytykany, wyszydzany znalazł w życiu cel – dowiedzieć się jak najwięcej o swoim przypadku. Od najmłodszych lat przejawiał żyłkę naukowca, a swoją wiedzę starał się sukcesywnie powiększać – dużo szybciej niż jego współbratymcy. Kiedy okazało się, że na Tytanie nie ma już osób, które mogłyby pogłębić jego fascynację poznania, a on sam przewyższał intelektualnie największych mędrców, szukając rozwiązań rozpoczął eksperymenty, które dość szybko okazały się zabójcze dla części mieszkańców księżyca Saturna.
Badanie, poznanie, w końcu eksploracja kosmosu – tak wyglądała droga kształtująca osobowość Szalonego Tytana. Podczas tej podróży napotkał wiele kobiet, ale nigdy nie zaznał prawdziwej miłości. Już od samych narodzin był napiętnowany, a jego własna matka nie przejawiała wobec niego tak pożądanego przez dziecko uczucia. Wyrwany z objęć śmierci przy porodzie, stał się jej zakładnikiem. Obsesja, fiksacja, próba zrozumienia własnej natury – wszystkie drogi poznania były naznaczone śmiercią – mającą wymiar poznawczy, naukowy, bestialski lub zemsty. Dorastanie rzeźnika z Tytana Aaron pokazuje skrupulatnie, podkreślając każdy etap jego ewolucji ku istocie pozbawionej uczuć. Potężnej, wszechmocnej, budzącej strach, a jednocześnie bardzo samotnej. Niszczyciela światów, który przed poznaniem sensu swego istnienia nie cofnie się przed niczym, nawet unicestwieniem całego wszechświata.
Mroczne, utrzymane w posępnej kolorystce ilustracje Simone’a Bianchiego nadają opowieści aury grozy. Patrząc na rysunek młodego Thanosa, w jego wyrazie twarzy, spojrzeniu zawsze jest coś niepokojącego, nienaturalnego, jakby mutacja, dzięki której zaistniał, stworzyła anomalię będącą zgubą lub wybawieniem dla wszechświata. Jedna z dwóch dróg, którą mógł wybrać potomek A’Larsa. Bez wątpienia Thanos na zawsze zasilił elitę najgroźniejszych przeciwników ziemskich herosów, a historia Jasona Aarona odsłania kulisy narodzin i kształtowania się jednej z najbardziej nieprzewidywalnych istot wykreowanych na kartach komiksów Marvela. Lektura „Thanos powstaje” bez dwóch zdań jest warta uwagi.
Tytuł: „Thanos powstaje"
- Scenariusz: Jason Aaron
- Rysunki: Simone Bianchi
- Wydawnictwo: Egmont
- Tłumaczenie: Piotr Krasnowolski
- Data wydania: 17.08.2016 r.
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Format: 165x255 mm
- Stron: 120
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus