„Liga Sprawiedliwości” tom 7: „Wojna Darkseida” cz. 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-02-2017 06:16 ()


Czytelnicy albumu inicjującego perypetie drużyny najbardziej cenionych osobowości uniwersum DC zapewne dobrze pamiętają okoliczności jej sformowania. Wszak okazja ku temu była nie byle jaka, jako że kolebkę ludzkości na kolejny łup upatrzył sobie sam Darkseid, kosmiczny odpowiednik władców koczowniczych imperiów rozciągających się niegdyś od Ałtaju po Kotlinę Panońską. Nic zatem dziwnego, że w obliczu perspektywy przeobrażenia Ziemi w kolejną wylęgarnię parademonów działający dotąd osobno herosi zdecydowali się podjąć współpracę w celu pokrzyżowania planów bezwzględnego władcy Apokalips.

Przejawiło się to nie tylko skutecznym odparciem pozaziemskiego najazdu, ale też utworzeniem Ligi Sprawiedliwości, która trwale wpisała się w koloryt wspomnianego uniwersum. Darkseid nie zapomniał jednak doznanego przed laty upokorzenia i tym samym kolejne, z dużym prawdopodobieństwem decydujące starcie było tylko i wyłącznie kwestią niezbyt odległego czasu. Być może doszłoby doń później, bieg wypadków sprawia jednak, że rzeczony zmuszony jest pofatygować się na Ziemię wcześniej, niż mogło się to pierwotnie wydawać. Wspierany przez hordy parademonów, przewodzącego im w jego imieniu Steppenwolfa oraz być może najbardziej nieprzewidywalnego ze swych licznych potomków w osobie Kalibaka triumf zdaje się on mieć w przysłowiowej kieszeni. Dramaturgia superbohaterskiej konwencji rządzi się jednak nieubłaganymi prawami i o komfortowym spacerze po wygraną nie może być rzecz jasna mowy. Toteż żądnego rewanżu despotę (a przy okazji również odbiorców tej produkcji) czeka co najmniej kilka niespodzianek…

Wraz z pierwszą połową „Wojny Darkseida” (bo w takiej właśnie dwutomowej edycji zapozna się z tą opowieścią polski czytelnik) Geoff Johns po raz kolejny udowadnia, że do syndromu twórczego wypalenia zdecydowanie mu daleko. Co prawda w jego karierze zdarzały mu się nie raz i nie trzy gorsze momenty (by wspomnieć na ogół krytycznie oceniany „Brightest Day”). Biorąc jednak pod uwagę ogrom jego dotychczasowego dorobku momentami wręcz trudno wyjść z podziwu jak wiele emocji i pozytywnie rozumianego patosu ów autor władny jest raz za razem wydobywać z konwencji, którą miał sposobność modelować już po wielokroć. Co więcej, owo zjawisko dotyczy nie tylko projektów realizowanych niejako na uboczu uniwersum DC (nadspodziewanie udany cykl „Batman: Ziemia Jeden”), ale też tytułów głównonurtowych, takich jak właśnie „Liga Sprawiedliwości”. Nic nie uchybiając superbohaterskiemu sztafażowi, nie siląc się na tak cenioną przez co poniektórych tzw. dekonstrukcje trykocianego mitu, jakby na przekór tej tendencji nadaje temu mitowi uwspółcześnionego blasku, nie rezygnując przy tym z jego czysto rozrywkowego wymiaru.

Przynajmniej na tym etapie „Wojny Darkseida” niniejsza opowieść wpisuje się w dobrą passę tego autora, może nieprzesadnie odkrywczą i renowacyjną w wymiarze reinterpretacyjnym, ale też i nie temu miała ona służyć. Pełnowymiarowa konfrontacja z pożądającym władzy tyranem Apokalips to kolejne po „Wiecznym źle” czy „Tronie Atlantydy” profesjonalnie zrealizowane widowisko porównywalne z wysokobudżetowymi produkcjami filmowymi. W typowym dla Johnsa stylu istotną rolę odgrywają bohaterowie drugiego, a nawet trzeciego szeregu. Za takiego bowiem osobnika wypada uznać Scotta Free alias Mister Miracle i ogólnie społeczność Nowych Bogów. Twórca „Flashpoint – Punkt krytyczny” nie zapomina także o nowej posiadaczce pierścienia mocy z macierzystego wymiaru Syndykatu Zbrodni. Stąd nie zabrakło drobnej roli w wykonaniu wciąż oswajającej się ze swoją nową funkcją Jessicą Cruz. Szczególne miejsce w ramach „Wojny Darkseida” przypadło inicjatorom głównej intrygi, tj. kolejnej z licznych potomkiń władcy Apokalips oraz sprawcy dramatycznych wydarzeń przybliżonych w klasycznym Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach". W tym gąszczu zarówno mniej, jak i bardziej znanych postaci nie zabrakło miejsca dla debiutantów, wśród których bryluje zwłaszcza Grail, wspomniana córka Darkseida, a także jej matka, Myrina Black. Johns na ogół zwykł sprawnie radzić sobie z fabułami drużynowymi i nie inaczej sprawy mają się również w przypadku tej opowieści. Stąd efekt przytłoczenia kłębowiskiem osobowości przytrafiający się mniej doświadczonym i wprawionym w swoim fachu autorom, tutaj nam nie grozi. Stopień komplikacji fabuły nadmierny nie jest; zdaje się jednak prowadzić ku autentycznie przełomowym wydarzeniom, które być może w istotny sposób wpłyną na przeobrażenie głównych uczestników tytułowego konfliktu.

Autor scenariusza nie obawia się ryzykownych zagrywek, zachowując przy tym szacunek wobec spuścizny wytworzonej przez poprzedzających go twórców vide Jack Kirby. „Wojna Darkseida” to zresztą dobra okazja do porównania interpretacji m.in. Nowych Bogów w wykonaniu Geoffa Johnsa z ich wersją przybliżoną w świeżo spolszczonym czwartym tomie serii „JLA – Amerykańska Liga Sprawiedliwości”. Toteż po raz kolejny okazuje się, że pozornie wyeksploatowane motywy i sfery tematyczne za sprawą uzdolnionego specjalisty od snucia fabuł nadal przejawiają się efektownymi i wcale nie płytkimi opowieściami. Końcówka albumu zapowiada wielkie zmiany i aż żal, że na konkluzje emocjonująco rozpoczętej „Wojny…” zmuszeni będziemy czekać niemal pół roku, tj. do aż do lipca, kiedy to do dystrybucji trafi kontynuacja tej opowieści.

Nie mniej udanie prezentuje się również efekt pracy plastyków zgromadzonych przy tym projekcie. Na czoło wysuwa się Jason Fabok, który jak nieliczny spośród artystów zaangażowanych przez zarząd DC Comics do współtworzenia rewitalizowanej oferty tego wydawnictwa doszlifował swój warsztat. Skłonność do szczegółu oraz bazowanie na rozwiązaniach stylistycznych wypracowanych m.in. przez Jima Lee być może nie wzbudzi entuzjazmu w gronie zadeklarowanych fanów takich artystów jak Tom Mandrake („Martian Manhunter vol.2”, Travel Foreman („Animal Man vol.2”) i Andrea Sorrentino („Green Arrow vol.5”). Trudno jednak nie dopatrzyć się w jego dokonaniach znamion znaczącego rozwoju i dobrze pojmowanej solidności. Wpisując się w stylistykę zaproponowaną przez wspomnianego autora m.in. serii „Divine Right: The Adventures of Max Faraday”, zdołał zachować własną tożsamość twórczą przy równoczesnym, płynnym kontynuowaniu dokonań Lee z albumów „Początek” i „Podróż złoczyńcy”. Pozostali członkowie zespołu plastyków udzielających się przy tym projekcie również zachowują wysokie standardy fachowości. Dotyczy to zwłaszcza kolorystów - Brada Andersona i Alexa Sinclaira – którzy przy utrzymaniu ogólnie ponurej nastrojowości tej opowieści nie rezygnują z charakterystycznej dla superbohaterskiej konwencji pstrokacizny.

Do rangi ciekawostki tegoż albumu urasta symboliczny udział w jego realizacji m.in. Jerry’ego Ordwaya i Dana Jurgensa, rysowników, którzy w swoim dorobku mogą pochwalić się udziałem w tak pamiętnych projektach, jak „Kryzys na Nieskończonych Ziemiach” oraz „Godzina Zero – Kryzys w Czasie”. Również tę okoliczność można śmiało uznać za podkreślenie rangi wydarzeń rozgrywających się na kartach „Wojny Darkseida”, a zarazem zapowiedź „Konwergencji”, niemal wprost prowadzącej ku „Odrodzeniu” uniwersum DC.

 

Tytuł: „Liga Sprawiedliwości” tom 7: „Wojna Darkseida” cz. 1

  • Tytuł oryginału: „Justice League Vol.7: Darkseid War Part 1”
  • Scenariusz: Geoff Johns
  • Szkic i tusz: Jason Fabok, Kevin Maguire, Phil Jimenez, Dan Jurgens, Jerry Ordway, Scott Kolins, Jim Lee, Scott Williams
  • Kolor: Brad Anderson i Alex Sinclair
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Uliszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 9 marca 2016
  • Data publikacji wersji polskiej: 15 lutego 2017
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 168
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Justice League vol.2” nr 40-44 (maj-listopad 2015) oraz „DC Sneak Peek: Justice League” nr 1 (maj 2015).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

 

Galeria


comments powered by Disqus