„Conan” tom 6: „Pieśń o Bêlit” - recenzja
Dodane: 20-10-2023 20:06 ()
Jak przystało na „doprawionego” testosteronem zabijakę, także Conan zwykł chętnie korzystać z uciech łoża. Do tego przy udziale często zmieniających się partnerek. Tylko nieliczne z ich grona na dłużej zagościły w sercu na swój sposób czułego Barbarzyńcy. Żadna jednak (w tym również matka oficjalnych potomków Conana w osobie Zenobii) równać się nie mogła z Bêlit, przywódczynią pirackiej drużyny grasującej wzdłuż Czarnego Wybrzeża.
Dość wspomnieć, że już tylko podczas pierwszego ich spotkania (przybliżonego w opowiadaniu zatytułowanym, nomen omen, „Królowa Czarnego Wybrzeża”) między nimi wręcz iskrzyło i już niebawem przejawiać się to miało intensywnym romansem naznaczonym licznymi, zasygnalizowanymi jedynie przez Roberta E. Howarda, awanturniczymi wyczynami. Nic zatem dziwnego, że zarówno kontynuatorzy literackich wysiłków wspomnianego (vide „Conan Buntownik” Paula Andersona), jak i autorzy komiksowych adaptacji perypetii mocarnego Cymeryjczyka (by przywołać zawartość opublikowanej przez TM-Semic serii „Conan Barbarzyńca”) nie omieszkali przybliżyć więcej szczegółów z tego etapu jego aktywności.
Tropem tym podążył również Brian Wood, autor obecnie jakby nieco „przygaszony”, choć jeszcze względnie niedawno sytuowany w gronie najbardziej wziętych komiksowych scenarzystów. Tak się sprawy miały mniej więcej przed dekadą, gdy na zlecenie wydawnictwa Dark Horse (tj. ówczesnego dzierżyciela praw do adaptowania utworów „howardiańskich”) dane mu było rozpisywać fabuły z udziałem m.in. Conana. Okazały się one zresztą na tyle urokliwe, że decydenci inicjatywy znanej jako Sound Tropez zdecydowali się adaptować jego interpretacje na potrzeby słuchowiska. Na podstawie poprzedniego zbioru tej edycji („Groza w podziemiach”) decyzję tę śmiało było można uznać za zasadną. Ów autor znalazł bowiem swój własny „klucz” do ukazania cymeryjskiego obieżyświata.
Analogicznie sprawy mają się również w zbiorze niniejszym, zgodnie z tytułem koncentrującym uwagę ewentualnego odbiorcy właśnie na postaci Bêlit. Jak się bowiem okazuje, para w swoim czasie wzbudzająca postrach wśród armatorów i żeglarzy aktywnych na wodach Czarnego Wybrzeża, zawędrowała aż do ośnieżonej Cymerii. Jak nietrudno się domyślić, na tym ich wspólny szlak się nie zakończył, jako że po załatwieniu pilnych spraw w mateczniku tytułowego bohatera, powrócili oni na dalekie południe, by tam dopełnił się los ich namiętnej relacji. Zanim jednak do tego doszło, Conan zmuszony będzie wydobyć miłość swego życia ze szczególnie dotkliwych tarapatów, pogrążyć się w narkotycznych wizjach, a nawet poznać swojego quasi-teścia. Zresztą już tylko znaczna objętość tego tomiszcza gwarantuje, że dzieje się na jego kartach sporo, a relacja między przyszłym królem Akwilonii i Bêlit została przekonująco uzupełniona i tym samym spójnie dopowiedziana. Głębia emocjonalnej więzi pomiędzy parą głównych bohaterów wyzbyta jest znamion sztuczności i przesłodzenia. Do tego obyło się bez „wygładzania” życiorysu szemickiej piratki zgodnie z forsowanymi obecnie trendami, tak jak miało to miejsce przy okazji powstałej pod szyldem Domu Pomysłów „Ery Conana: Bêlit”.
Nie wszystkie jednak „ujęcia w kadr” zaproponowane przez zaangażowanych w ten projekt plastyków satysfakcjonują w równym stopniu, co w przypadku warstwy fabularnej. Naturalne było, że przy tak rozbudowanym projekcie udział w nim wzięli liczni specjaliści od kreski i plamy. Lwia część spośród nich poradziła sobie z powierzonym im zadaniem bez zarzutu, a niekiedy wręcz ujmująco (Becky Cloonan, Riccardo Burchielli). Z kolei znany m.in. z „Outcast: Opętanie” Paul Azaceta, pomimo stylistycznej unikalności oraz warsztatowej biegłości, nie odnalazł się niestety w tym zadaniu. Kompletnym nieporozumieniem okazały się ponadto sekwencje wykonane przez Vasilisa Lolosa, generujące skojarzenia z pochodną wysiłków zdesperowanych amatorów.
Wzbudzająca trwogę Królowa Czarnego Wybrzeża zasłużyła sobie na tak obszerny i fabularnie dosycony zbiór. Wszak to postać wymykająca się jednoznacznej ocenie w kategorii jedynie perwersyjnej morderczyni i tym samym oferująca zdolnemu twórcy pretekst do rozpisania angażującej odbiorców opowieści. Podobnie jak w swoim czasie Roy Thomas (autor fabuł prezentowanych przez TM-Semic we wspomnianej wyżej serii), tak i Brian Wood skorzystał z przytrafiającej mu się okazji, dzięki czemu „Pieśń o Bêlit” to kolejny mocny akcent wśród komiksowych adaptacji przygód tego, któremu przeznaczone było „(…) obutymi w sandały stopy deptać błyszczące klejnotami trony (…)”.
Tytuł: Conan tom 6: Pieśń o Bêlit
- Tytuł oryginału: „Conan Chronicles Epic Collection: The Song of Bêlit”
- Scenariusz: Brian Wood
- Szkic: Becky Cloonan, Vasilis Lolos, Declan Shalvey, Mirko Colak, Andrea Mutti, Davide Gianfelice, Paul Azaceta, Roccardo Burchielli, Leandro Fernández
- Tusz: Becky Cloonan, Vasilis Lolos, Declan Shalvey, Mirko Colak
- Kolor: Dave Stewart
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Dariusz Stańczyk
- Wydawca wersji oryginalnej (w tej edycji): Marvel Comics
- Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
- Data publikacji wersji oryginalnej: 12 maja 2021 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 7 września 2022 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 175 x 265 mm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 448
- Cena: 179,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w seriach „Conan the Barbarian” nr 7-25 (sierpień 2012-luty 2014).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus