„Smerfy” tom 39: „Smerfy i śnieżyca” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 21-09-2022 23:37 ()


Żywot niebieskich skrzatów nigdy nie należał do szczególnie łatwych. Nawet jeśli chwilowo odpuszczał im niepoprawny Gargamel, to z pewnością wśród smerfnej społeczności znalazł się ktoś, kto chętnie „urozmaicał” jej czas w sposób nie do końca przez całą resztę pożądany (vide „Smerf naczelnik” tudzież „Smerfy i księga odpowiedzi”). Zresztą pod tym względem zawsze można było liczyć także na Papę Smerfa, permanentnie przejawiającego ogrom weny w zakresie wynajdywania swoim podopiecznym coraz to nowych aktywności.

Mało? W takim razie tym razem dorzuci od siebie tak zwana pani przyroda. Do tego dosłownie i w przenośni! Zgodnie bowiem z tytułem niniejszego epizodu zimowa aura dotkliwie da o sobie znać. Nawet zapobiegliwość Smerfów jak co roku dbających o gromadzenie wystarczającej ilości zapasów okazuje się w obliczu nieokiełznanego żywiołu niewystarczająca. Nawet jeśli tzw. śnieżna kołderka początkowo sprawia wrażenie idealnej okazji do urozmaicenia prozy zimowej codzienności. Jak to często w przypadku pogodnie usposobionych stworków bywa, także tym razem nie są one w stanie oprzeć się pokusie aktywności w ramach improwizowanych sportów zimowych. Tym sposobem Pracuś, Zgrywus i Ważniak lądują z dala od wioski. A co najgorsze akurat w momencie załamania pogody. Fortunnie udaje im się dotrzeć do samotnej chaty, która to okoliczność okazuje się dla nich nie tylko wybawieniem, ale też początkiem nowej znajomości oraz oczywiście  przygody.

Nieprzypadkowo, bo „Śnieżyca” to nade wszystko epizod właśnie przygodowy. A to z tego względu, że w odróżnieniu od m.in. „Maszyny snów” czy „Smerfetki” tym razem duetowi scenarzystów przyświecał przede wszystkim zamiar rozpisania albumu bez ambicji głębszego przesłania w kontekście treści uniwersalnych. Miast tego Alain Jost i Thierry Culliford zaproponowali stricte rozrywkową formułę, w której postawione przed wyzwaniem natury Smerfy zmuszone zostały do kolejnego wykazania się swoją zaradnością, determinacją oraz grupowym solidaryzmem. Nie potrzeba szczególnej przenikliwości, by domyślić się, że wyszło im to świetnie; stąd i lektura tegoż albumu z niemałym prawdopodobieństwem upłynie pod znakiem czytelniczej satysfakcji. Przy okazji poszerzeniu uległa rzeczywistość kreowana serii wzbogacona o na swój sposób barwną osobowość, a także ponownie (tak jak to już miało miejsce w „Maszynie snów”) delikatnie ocieplono wizerunek na ogół kojarzonego z bufonadą Ważniaka.  

A wszystko to zilustrowane niezmiennie napawającą optymizmem, elegancką kreską, wprawnie imitującą styl niezapomnianego Peyo. Tym bardziej cieszy, że odpowiedzialny za tę markę zespół kontynuatorów wiekopomnego dokonania wspomnianego autora ani myśli porzucać tego przedsięwzięcia i regularnie proponuje kolejne „odwiedziny” w realiach zamieszkiwanych przez rezolutne skrzaty.   

 

Tytuł: Smerfy tom 39: Smerfy i śnieżyca

  • Tytuł oryginału: „Le Schtroumpfs et le tempête blanche”
  • Scenariusz: Alain Jost i Thierry Culliford
  • Szkic i tusz: Alain Maury
  • Kolor: Nine Culliford
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 8 października 2021
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 sierpnia 2022
  • Oprawa: miękka 
  • Format: 285 x 215 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus